zycie

Historia

Wpisane dnia kwi 20, 2018 w dziale zycie | 0 komentarzy

Bardzo powoli zapadał zmierzch. Każda sekunda trwała minutę, a minuta dziesięć. Przytłumione światło obejmowało milimetr po milimetrze ławkę, wdrapywało się po nogach stołu, wlewało między dziurki koronkowej serwety, wpełzało na pień wielkiego kasztana. Każdy dźwięk trafiał prosto do moich bębenków, w głąb ucha. Ludzkie głosy, pojedyncze słowa w wielu językach, gwar ulicy, szum i syk ekspresu do kawy, kto o tej porze pije kawę? Stukot szklanek, brzdęk spodeczków, kroki żuka pod stolikiem.  Zatrzymał się czas, wstrzymałam oddech, a ktoś zrobił wielki zoom i cały świat z tego punktu zaczął się oddalać, przyspieszając zabierał mnie coraz wyżej, jakby wszystko zasysał wielki odkurzacz, niósł mnie z notesem nad ziemię, w kosmos, aż widziałam z góry całą Polskę, Europę, a potem kawałek kuli ziemskiej, a potem już tylko ciemność, ciszę i gwiazdy. Zawisłam w kosmosie. I nagle gdzieś trzasnęły drzwi, a ja z powrotem siedziałam na ławce pod kasztanem. I ciebie ciągle tam nie było.  [kwiecień...

Read More

Las

Wpisane dnia mar 17, 2018 w dziale zycie | 0 komentarzy

Szłam przez ciemny las już bardzo długo. Ktoś kiedyś powiedział mi, że za piątym dębem będzie wyjście na polanę, ale to nie była prawda. Liczyłam dęby, dawno minęłam dwunasty, a zarośla dalej wyrastały przede mną ciemną ścianą, krzaki jałowców pochylały się do mojej szyi, mech dalej oplatał moje kostki. Straciłam nadzieję, że kiedykolwiek znajdę wyjście. I wciąż wierzyłam, że polana gdzieś jest, że może tylko zabłądziłam, wracałam do pierwszego dębu i znów liczyłam, sprawdzałam brzozowe zagajniki, zamykałam oczy, liczyłam do stu i otwierałam powoli mając nadzieję, że tylko źle patrzę, że to mara, że polana jest przede mną, tylko jej nie widzę. Nie było jej. Nie chciała tam być, nawet centymetra, nie wystawiała nawet koniuszków palców zza starych omszałych pni. Czułam jak pode mną rosną korzenie drzew, ziemia ruszała się pod moimi stopami, brudziła mi tenisówki, nie były już błękitne. Może nigdy nie były błękitne, może ich błękit nie należał w ogóle do tej historii? Nie widziałam nieba od tak dawna. Korony drzew były zbyt gęste, sączyło się tylko przez nie mgliste światło, jak przez szkło mlecznej butelki. Jagody rosły na moich oczach, ale wiedziałam, że nie są jadalne. Mogłam tylko położyć się wśród nich, brzuchem do ziemi, wsunąć dłonie w trawę i liczyć na to, że dwunasty dąb stanie się piątym, że zjedzą mnie wilki, że zabierze mnie sen albo że się obudzę. Ziemia kręciła się pode mną i we wszystkich warstwach, do samego środka mruczała. Nie byłam sama. [marzec...

Read More

Ona

Wpisane dnia gru 8, 2017 w dziale zycie | 0 komentarzy

100 / 80 cm, pastel, akryl, węgiel na...

Read More

Z innego kontynentu

Wpisane dnia paź 1, 2017 w dziale zycie | 0 komentarzy

Stoję na gorących kafelkach, pieką mnie w stopy. Podskakuję, żeby się nie oparzyć. Jest jesień, ale słońce pali moją skórę. Gorące kafelki nie pozwalają mi stać w miejscu, każą mi iść, ruszyć z miejsca, choćby dreptać w kółko. Nie zastanawiaj się, oderwij stopy. – Wykończyła sobie Pani śledzionę tym myśleniem. O czym tak Pani myśli? – chińska lekarka pochyliła się nade mną, żeby wbić mi igłę dokładnie w punkt między brwiami. Milczałam. Bo co mogę powiedzieć, jak wyjaśnić spiralne zagmatwanie gorąca kafelek, stóp i serca? Spojrzałam przed siebie, pustynia rozciągała się po drżący horyzont. Pierwszy raz wylądowałam na innym kontynencie. Nie rozumiem języka, ale podoba mi się jego melodia, nie znam alfabetu, przyglądam się ornamentom liter i bawię w grę co mogą znaczyć. Jak tymi literami zapisać „zaufaj stopom”? Piszę kolejny list w tym obcym języku, nieznanych słowach, jeszcze niemoich głoskach. Coraz szybciej i szybciej, cienkopis nie nadąża, tracę grunt pod nogami, kafelki przestają parzyć, podłoga przestaje istnieć, wzbijam się w powietrze. Biegnę do ciebie. [wrzesień...

Read More

Rzeka

Wpisane dnia wrz 7, 2017 w dziale zycie | 0 komentarzy

Rzeka była zimna. Zimniejsza niż wczoraj. Zanurzyłam tylko podeszwy stóp i palce, do wysokości pieprzyka. Chciałam wejść i nie chciałam. Chciałam zanurzyć dłoń i napić się wody, ale kamienie były śliskie, a w rękach miałam plecak, koc i koszyk z jedzeniem. Nikt nie powiedział, że przeprawianie się przez rzekę jest łatwe. Zrobiłam krok dalej, właściwie przesunęłam stopę do przodu, po śliskim kamieniu. Szłam tak posuwając się do przodu, kamienie w rzece jak ruchomy chodnik na lotnisku. Słońce było jeszcze nisko, było wcześniej, zaświeciło mi między drzewami prosto w oczy. Chciałam zasłonić się dłonią, ale w rękach miałam torbę, namiot i ciepły sweter. Stanęłam na chwilę, nurt płynął między moimi kostkami, wcale nie chciał sięgać wyżej. Rzeka pozwalała mi iść. Przez chwilę zapomniałam gdzie jestem, czy to Beskidy, Albania, a może Pireneje? Jak daleko jest stąd do domu i kim jestem? Znów ogarnęła mnie chęć żeby zostawić wszystko na tamtym brzegu rzeki i iść przed siebie, tak długo aż będę kimś innym. Ale wiedziałam, że to nic nie da, wszyscy mądrzy ludzie mówią, że uciekanie nic nie daje. Że nie da się uciec, że zawsze spotkam siebie, że ten kamień pod moją stopą i tak mnie rozpozna. Nawet jeśli kupię bilet do najdalszej Azji to i tak znajdę tam siebie samą. Ale teraz jestem. Rzeka. Słońce. Kamienie. Idę. [lato...

Read More

W dół

Wpisane dnia wrz 6, 2017 w dziale zycie | 0 komentarzy

Schodzę w dół. Schody są ciemne, kręte nie widzę prawie nic, tylko tyle co do najbliższego zakrętu. Nie wiem co jest za nim, jak długo jeszcze będę musiała iść, jak daleko jest do celu. Nie wiem kiedy schody się skończą, nie wiem co mnie czeka na dole. Idę już bardzo długo, wydaje mi się, że spędziłam w tej wieży wieki. Co jakiś czas mija malutkie okienko, mur jak tak gruby, że jest bardziej jak szczelina niż jak okno. Szczelina w ciemności, w schodach, szczelina w schodzeniu, szczelina w moim nie wiem. Chłonę powietrze, wystawiam twarz na wiatr, przebiega po całej mojej głowie, cebulki włosów stają dęba. Chcę jeszcze. Wiem, że gdyby się dało, wyskoczyłabym przez tą szczelinę. Ale się nie da. Jest za mała, za wąska, za szczeliniasta, nie służy do wyskakiwania, służy do oddychania kiedy idziesz. Nie wiem kto wcześniej szedł po tych schodach, mimo że wiem że ktoś szedł na pewno. Nie jestem pierwsza dla tej ciemności, ta ciemność i te schody dobrze znają czyją obecność. Ale teraz, mimo że wiem, że to nie tylko ja, wydaje mi się, że jestem jedyna, że nikt wcześniej nie doświadczył tej krętości. Nikogo nie ma, nikt nie poda mi ręki, nie zaświeci latarki. Nie ma gdzie usiąść, nie da się odpocząć, schody są za wąskie, krętość korytarza nie pozwala nawet na oparcie pleców. Nie pamiętam już nawet w jakim jestem kraju, wiem tylko że obcym, że do domu jest bardzo daleko. Nie boję się, tylko mi niewygodnie. Wiem też, że to co zastanę na dole może być szalenie rozczarowujące, bo może pada deszcz i jest błoto, w każdym razie nie ma tam pełnego słońca, krystalicznego morza, nie ma tam pikniku ani nikogo kto stoi z otwartymi ramionami. Nie boję się. Tylko mi niewygodnie. [lato...

Read More