Wczoraj znowu skasowały mi się wszystkie notatki. Tym razem w telefonie. Bezwzględny komunikat „kończy się miejsce” na ekranie telefonu od kilku dni nieubłaganie wołał „zrób coś z tym!”. Czyściłam pamięć zawzięcie, aż uparta ikona zniknęła z ekranu, a wraz z nią wiele zbędnych danych zajmujących tylko miejsce w tym… moje notatki.
Piszę na przemian w telefonie, w kilku notesach, w zeszycie, w komputerze. Jeden gotowy tekst zniknął w niewyjaśnionych okolicznościach, w sposób iście magiczny. Ot był i nie ma. Wieczorem napisany, rano szukany, a efektów brak. Innym razem, w parku gdzieś w Gliwicach wypisał mi się długopis, ołówka, którym lubię pisać najbardziej, akurat nie miałam pod ręką.
Łatwiej jest pisać dla siebie, do szuflady, w tajnym folderze, a może nawet blogu, gdzie czytelnicy nie znają mnie osobiście. Kiedy piszę pod swoim imieniem i nazwiskiem, zwłaszcza w miejscu, gdzie moi znajomi wiedzą, że to ja, w mojej głowie pojawia się szereg pytań i lęków: Co pomyślą? Ocenią? Jaką etykietkę przykleją tym razem? Jakie wnioski powędrują przez meandry fb czy instagrama?
Obserwując szeregi ludzi piszących w sieci i poza nią nasuwa mi się wniosek, że być może piszących jest dziś więcej niż czytających. Może zbyt wiele osób wierzy, że jeśli jeszcze nie umie to pewnego dnia będzie pisać wystarczająco dobrze?
Mimo tego, nawet kiedy na pisaniu nie zarobimy nawet 1 zł, pisanie to:
Moje pisanie zmienia się z pogodą, z porami roku. Kiedy szaro buro i plucha za oknem pisze mi się inaczej niż z szeroko-otwartymi oknami albo siedząc nad rzeką z zeszytem w ręku.
Spotkałam kiedyś w hostelu w Barcelonie kobietę, która prowadziła sklep z rękodziełem, a jej życie potoczyło się tak, że od kilku miesięcy wynajmowała łóżko w wieloosobowym pokoju, kilkadziesiąt kroków od Sagrada Família. Codziennie zaczynała dzień od pisania, mówiła, że to takie ćwiczenie z książki El despetrar del sol (w wolnym tłumaczeniu znaczy to „w poszukiwaniu słońca”) napisanej przez jej przyjaciółkę Marię Garcia. Książka była po hiszpańsku i jakie wielkie było moje zdziwienie kiedy przypomniałam sobie o niej w sierpniu a na okładce zobaczyłam postać stojącą w zbożu z wyciągniętymi w kierunku i nieba i słońca rękoma. Kilka tygodni wcześniej robiłyśmy z siostrą bardzo podobne zdjęcia.
Pisanie dodaje mi siły. Zwróciliście kiedyś uwagę, używając słownika w komórce, na jak zaskakujące słowa można trafić? A do tego jak zmienimy język to robi się jeszcze ciekawiej. Wiecie, że do napisana słowa siły używamy takiego samego ruchu palców na klawiaturze jak przy słowie… pisz?
Ewelina Wójcik
teksty Eweliny możesz poczytać tutaj
Dodam jeszcze jedno słowo – skojarzenie. Tajemnica.