Historia

Bardzo powoli zapadał zmierzch. Każda sekunda trwała minutę, a minuta dziesięć. Przytłumione światło obejmowało milimetr po milimetrze ławkę, wdrapywało się po nogach stołu, wlewało między dziurki koronkowej serwety, wpełzało na pień wielkiego kasztana. Każdy dźwięk trafiał prosto do moich bębenków, w głąb ucha. Ludzkie głosy, pojedyncze słowa w wielu językach, gwar ulicy, szum i syk ekspresu do kawy, kto o tej porze pije kawę? Stukot szklanek, brzdęk spodeczków, kroki żuka pod stolikiem. 

Zatrzymał się czas, wstrzymałam oddech, a ktoś zrobił wielki zoom i cały świat z tego punktu zaczął się oddalać, przyspieszając zabierał mnie coraz wyżej, jakby wszystko zasysał wielki odkurzacz, niósł mnie z notesem nad ziemię, w kosmos, aż widziałam z góry całą Polskę, Europę, a potem kawałek kuli ziemskiej, a potem już tylko ciemność, ciszę i gwiazdy. Zawisłam w kosmosie. I nagle gdzieś trzasnęły drzwi, a ja z powrotem siedziałam na ławce pod kasztanem. I ciebie ciągle tam nie było. 

[kwiecień 2018]