Czy to czego słuchamy, na co patrzymy, a nawet co pijemy – ma wpływ na to, co piszemy? Zdecydowanie tak. Zresztą nie tylko na pisanie. Praktycznie na każdy proces twórczy.
Przypomnijcie sobie scenę z Dnia świra, kiedy to główny bohater zasiada do pracy, a za oknem zaczyna się prawdziwy Koncert na kosiarkę solo:
Nietrudno się domyślić, co dzieje się w głowie biednego Adasia Miauczyńskiego, kiedy wraca do domu po takiej rozmowie z kosiarzem. Wyobraźcie sobie teraz, że jesteście na jego miejscu i musicie skończyć rozdział waszej książki. Powiedzmy, że to jakiś subtelny romans wypełniony eterycznymi postaciami i dialogami nadziewanymi słodkimi uprzejmościami.
Po kilku minutach zauważycie coś dziwnego. Język powieści zacznie się brutalizować. Zdania skracać. A bohaterowie denerwować. Na szczęście nie jest to proces nieodwracalny.
Wystarczy założyć słuchawki i włączyć muzykę: spokojną, kojącą nerwy, pełną błogiej harmonii. Zobaczycie, że słowo po słowie, zdanie po zdaniu wrócicie do uprzejmych dialogów, a opisy otoczenia wypełnią się majowym słońcem.
Okazuje się, że nie tylko muzyka i to, co wpada do naszych uszu, ma wpływ na charakter tego, co piszemy. Jedzenie i picie również. Filiżanka dobrej kawy sprawia, że palce przebiegają klawiaturę w ekspresowym (espressowym) tempie. A talerz mięsistego makaronu z ciężkostrawnym sosem skutecznie zakleja zwoje mózgowe, sprawiając że praca nad każdym zdaniem ciągnie się jak spaghetti.
Jestem copywriterem, scenarzystą i muzykiem. I właśnie muzyka jest tym, co bardzo często pomaga mi w pracy. W zależności od tego, jaki tekst, o jakim charakterze czy wydźwięku chcę uzyskać – takiej muzyki podczas jego tworzenia słucham. Dotyczy to i opisów produktów dla sklepów internetowych, i artykułów na najprzeróżniejsze tematy, i konkretnych scen np. w sztukach teatralnych czy słuchowiskach.
Przykłady (do posłuchania i przetestowania):
Jeśli chcę, by scena emanowała mistycyzmem, nie czekam na natchnienie, tylko od razu włączam fragment z filmu Life of Pi:
Jeśli opisuję produkt dla kobiet albo muszę stworzyć scenę miłosną, aplikuję sobie temat z serialu Bodo:
https://soundcloud.com/atanasvalkov/bodo-love-theme?in=atanasvalkov/sets/bodo-ost
„Męskie” teksty to czasami zasługa Jamesa Bonda:
Totalna „jazda bez trzymanki” czeka mnie (a raczej moich czytelników), jeśli odpalę coś w tym stylu:
A jeśli wszystkie utwory zawodzą – sięgam po broń ostateczną: muzykę z filmu K-PAX. Nie wiem dlaczego, ale działa wyjątkowo rozluźniająco na neurony :)
A jaki jest wasz sposób na pisarską blokadę? Czy też jest to muzyka? A jeśli tak – to czego słuchacie? :)
Ten artykuł jest drugą częścią moich myśli, bo o tym, czy i jak słuchana muzyka wpływa na charakter tworzonego tekstu, pisałem na swoim blogu w artykule „Wpływ muzyki na opis kiełbasy”.
Maciej Wojtas
Autor inspirującego bloga dla kreatywnych: http://maciejwojtas.pl
Muzyka to sfera duchowa. Nie dotkniemy jej ręką, nie powąchamy, ale odczujemy jej siłę :)
Maciej: Cała przyjemność po mojej stronie :)
@AnnaB – dzięki za miłe słowa :) Akurat najczęściej zajmuję się copywritingiem, tam raczej nie ma miejsca na jakieś większe wstawki obyczajowe, więc K-pax nie powoduje jakichś skutków ubocznych. Ale co człowiek – to inne doświadczenia.
Dziękuję za opublikowanie tekstu :)
Super, że udało się z filmikami.
Dzięki za ten wpis Maćku! Nieraz doświadczyłam wpływu muzyki na tworzenie. I też kiedyś słuchałam K-Paxa dla wyciszenia. Niestety u mnie takie kawałki wywołują także silną melancholię, a to kiepsko wpływa na tworzenie tekstów obyczajowych :) Super było sobie przypomnieć o istnieniu tego kawałka! Brawa za wpis o kiełbasie – bardzo kreatywne!