Dorota Jawulska, pisarska fantasty, napisała już trzeci artykuł do mojej czytelni. Może Ty też chcesz napisać artykuł o Twoim pisarskim doświadczeniu? Czekam na gościnne teksty!
Siadam do pisania, włączam komputer, otwieram pustą stronę nowego dokumentu. Kursor na górze elektronicznej kartki mruga do mnie przyjaźnie, wręcz zalotnie, czeka na pierwsze zdanie, które porwie uwagę czytelnika w ekscytującą przygodę lektury nowego rozdziału. Gapię się na tą mrugającą kreseczkę, a mój umysł jest tak samo pusty jak biel przestrzeni przed moimi oczami. Wzdycham, wychodzę na balkon i telefonem zaczynam fotografować kwiaty kasztana, rosnącego tuż pod moimi oknami. Po piętnastu minutach, bogatsza w sto do niczego nie potrzebnych mi zdjęć, wracam do biurka.
Tym razem kursor w komputerze mruga do mnie niecierpliwie, przypomina o upływającym czasie, popędza, wrzeszczy „No szybciej! Napisz coś mądrego!”. Ale nic mądrego nie przychodzi mi do głowy. Zrezygnowana wyłączam komputer.
Pomysł na kolejny rozdział nie daje mi jednak spokoju, rozrasta się, staje się barwnym, ruchliwym filmem, którego nie mogę w myślach wyłączyć. Biorę więc duży notatnik i kilka ołówków, siadam na sofie i… zaczynam pisać, szybko, bez zastanowienia, bez przejmowania się stylem, popełnianymi błędami i powtórzeniami. No cóż, przecież to tylko brudnopis. Nikt tego nie zobaczy, a już na pewno nie moja kochana, Pani Redaktor. Poprawię w trakcie przepisywania, mówię do siebie, a teks płynie na kartkę jak woda z kranu. Po czterech godzinach patrzę na ponad dwadzieścia kartek A4, zapisanych gęsto po obu stronach. To prawie cały rozdział mojego powieściowego filmu, napisany w takim tempie, że muszę zrobić przerwę, aby ochłonąć z szoku.
Pisanie w komputerze daje poczucie bycia „na czasie”, bycia profesjonalistą używającym technologii, która ułatwia i przyspiesza pracę. W komputerze wszystko jest poukładane, klarowne, dopracowane. Napisany tekst wygląda tak, jakby był wersją końcową, bezbłędną, pełną mądrych i ładnie zbudowanych zdań, płynących w idealnej postaci z głowy pisarza i natychmiast gotowych do publikacji. I tak trzeba pisać… od razu, na czysto.
A przecież, kreatywność pisarka to CHAOS! To przedziwny zbiór wrażeń, obrazów, emocji, pomysłów, wspomnień, snów, tęsknot, przypadkowo zasłyszanych zdań, cały barwny świat marzeń, zdobytej wiedzy i przemyśleń. Pisząc na papierze można ten chaos wylać z siebie, nabazgrolić, ułożyć w zdania, które nie są piękne, ale niosą już w sobie myśl przewodnią.
Napisałam więc cały rozdział na papierze. Trzydzieści kilka stron w sześć godzin z przerwami. Co za rezultat! Tak, przepisywanie tego wszystkiego było dość mozolne. Ale dzięki temu zrobiłam fajne dopiski, uzupełniłam pogubione gdzieś wątki, poprawiłam dialogi i opisy.
Myślałam w tym czasie o amerykańskim prezydencie Abrahamie Lincolnie, człowieku o podstawowym wykształceniu, samouku, który nauczył się pisać znakomite przemówienia i teksty, przepisując uparcie artykuły z gazet, a nawet całe rozdziały z książek.
Papier ma też w sobie magię kreatywnej wolności. Komputer bardzo ogranicza sam akt pisania do konieczności posiadania funkcjonującego sprzętu i odpowiedniego miejsca. Zeszyt i ołówek są co prawda staromodne, ale można je wszędzie zabrać i używać bez obawy, że spadną i popsują się. „Powieść pisać można leżąc w żeglarskiej koi” napisał kiedyś Joseph Conrad, przy czym nie miał na myśli pisania na kompie. Jack London pisał codziennie ok. 2000 słów w trakcie dalekich morskich podróży, siedząc z notatnikiem na kolanach na swoim żaglowcu. Pewien współczesny londyński pisarz (przepraszam, ale nie pamiętam nazwiska) napisał dwie pierwsze powieści w notatnikach dojeżdżając autobusem, ok 45 minut w jedną stronę, do pracy w centrum miasta. I każdy z tych pisarzy musiał te ręczne bazgroły przepisać, uformować w manuskrypt. I każdy odniósł przy tym sukces!
Niestety, w erze cyfrowej, w której nawet tak osobiste teksty jak listy miłosne, zredukowane zostały do krótkich sms-ów, ozdobionych symbolami ust i serduszek, w ostatecznym rozrachunku wygra komputer. Forma elektroniczna tekstu, lub jej wydruk, jest tą, którą prezentuje się czytelnikowi.
Zastanawiam się jednak, czy warto się spierać o to, która metoda pisania jest lepsza. Może lepiej zamiast pytać „czy?” postawić między nimi łącznik „i”. A więc „Papier i Komputer” i korzystać z tego co obie metody mają najlepszego do zaoferowania.
Też uważam, że na papierze wychodzą mi dużo lepsze teksty niż w komputerze. Bardzo denerwuje mnie to, że Word ciągle wyrzuca mi błędy (literówki czy słowa, których nie ma w słowniku) więc co jakiś czas odrywam się od pisania skupiając na likwidowaniu tych irytujących czerwonych podkreśleń. Pokutuje tu jeszcze wpływ mojej pani od polskiego ;-)
Pisanie ręcznie ma w sobie coś nobilitującego. Można sobie kupić ładny zeszyt (teraz jest taki wybór, że ho-ho), koniecznie dobre pióro (ja najbardziej lubię długopisy żelowe) i przy okazji można poćwiczyć kaligrafię (czasami specjalnie piszę zamaszyście, szeroko, uwydatniając wszelkie ogonki i kreseczki). Skupienie się na wizualnym wyglądzie tekstu ogranicza też pole działania mojego wewnętrznego krytyka. Podobno mózg nie może myśleć o dwóch rzeczach na raz więc albo rybka albo akwarium. Wybieram rybkę a gdy krytyk sobie w tym czasie podsypia to z głowy wylewa się prawdziwa kaskada myśli po której ta rybka może skakać i pływać ;-)
Dla mnie też papier jest bardziej kreatywny :) Dziękuję za podzielnie się swoimi doświadczeniem!
A Jonathan Carroll kazda powiesc pisze w notatnikach i przepisuje w kolejne nanoszac poprawki, az do skonczenia :)
I ja sama zauwazylam, ze piszac na kartce jestem swobodniejsza, skupiam sie na tym co chce powiedziec a nie na tym jaka czcionke mam w edytorze.
Zdecydowanie papier- mam tak samo, do twórczości najlepszy a do poprawek komputer:)