Zaczynając półroczną Szkołę Pisania z Marią powiedziałam w grupie, że chodzi mi o zrobienie czegoś dla siebie i pisanie dla przyjemności. Teraz zamieniło się ono również w nawyk i chwilami trudną pracę, ale przyjemność ciągle jest w nim obecna.
Przyjemność pisania
Po kilku tygodniach pisania zauważyłam, że ograniczam rozrywki i wyjścia, a najlepszy dla mnie weekend to sobota ze stertą białych pustych kartek. Najważniejsze są godziny spędzone nad tekstem. Tworzenie historii, których jeszcze nie ma na świecie, są tylko w mojej głowie. Czy to nie magiczne? Odkrywanie bohaterów, którym nadaję imiona, pasje, tworzenie miejsc, gdzie mieszkają, języka, którym mówią, ich codziennych zwyczajów i skrywanych grzeszków. Ogromna przyjemność!
Przyjemność niespodzianek
Nie obyło się bez niespodzianek. Jako pisarz miałam na początku pokusę, że wszystko już wiem albo wkrótce się tego dowiem. Moja bohaterka miała być jedynaczką, a okazało się, że ma siostrę. Miała mieszkać w Gdańsku, a przeniosła się na południe Polski. Jej związki były tylko przelotne, a tu nagle pojawił się On. Ojciec miał być nieobecny, a nagle zrobiło się go więcej niż matki. I co tu zrobić? Kłócić się z bohaterką? Czasem długo się spieramy, ale zwykle na koniec robię to, czego ona chce. W końcu to ona najlepiej zna swoją historię.
Przyjemność inspiracji
Bardzo lubię historię z życia Toma Waitsa, którą opowiedziała Elizabert Gilbert. Tom po kilku godzinach spędzonych w studio nagrań wracał do domu samochodem, gdy nagle usłyszał cichy fragment przepięknej melodii. Spanikował, bo nie miał przy sobie notatnika, długopisu ani dyktafonu i przestraszył się, że nigdy nie jej uchwyci. Po chwili zwolnił i patrząc w niebo powiedział: „Przepraszam, nie widzisz, że prowadzę? Jeśli chcesz powstać, to odwiedź mnie w studio. Spędzam tam sześć godzin dziennie, wiesz, gdzie możesz mnie znaleźć, przy fortepianie. Jeśli nie, to idź pomęcz kogoś innego. Idź pomęcz Leonarda Cohena.”
W pisaniu zabawne jest to, że ciekawe pomysły często przychodzą w najmniej oczekiwanych momentach – pod prysznicem, przed snem, w autobusie (jakie bogactwo jest w rozmowach, które prowadzą inni…, nie podsłuchuję, oni po prostu głośno mówią:). Dlatego staram się zawsze mieć ze sobą notatnik, bo nie wiadomo kiedy taki pomysł mnie zastanie. Od biedy i z braku papieru różne wątki zapisuję też w telefonie, na przypadkowych kartkach. Czasem wyzwaniem jest odszyfrowanie co mój zaspany umysł miał na myśli, gdy zapisywał „Babcia-odkr.korz.specj.” albo „utop.dz.dziedzicz.strach!!” ale jaka to przestrzeń dla kreatywności!
Przyjemność spotkania
Pisanie to zajęcie w dużej mierze samotne, stąd comiesięczne spotkania z innymi pisarkami (ha! Tak właśnie o sobie mówimy!) w Szkole Pisania Powieści były dla mnie jak nabieranie głębokiego wdechu nad powierzchnią wody po długim okresie nurkowania. Inspiruje mnie samo przebywanie z osobami, które mają podobne problemy i tak sobie rozważamy zalety i wady narracji 1-osobowej albo pomysły na dyscyplinę pisania (stała pora a może minimum 5 zdań dziennie). Planujemy spotykać się dalej, żeby karmić swoje pisanie.
Może zastanawiasz się po co ci pisanie albo czy będzie dla Ciebie przyjemne? Spróbuj, a zobaczysz jakie to będzie dla Ciebie! Życzę Ci dużo przyjemności z pisania!
Kasia Frużyńska