Gdyby ktoś na początku roku powiedział mi, że z 3-miesięcznego kursu pisania powieści wyjdę z pomysłem na książkę, gotowym planem wydarzeń, że no nic, tylko siąść i pisać – z całego serca doradziłabym mu zmianę dealera.
Ale tak właśnie było!
Na kurs zapisałam się w porywie szaleństwa, nie do końca wierząc, że cokolwiek zmieni, jednak przypuszczając, że nie zaszkodzi. Chciałam rozwinąć nieco swój warsztat pisarski, o pisaniu książki nie myślałam wcale. Zwłaszcza, że w tamtym okresie przechodziłam spory kryzys wiary we własne umiejętności w tym zakresie (tzw. syndrom wypalonego copywritera…).
W Marii zakochałam się (platonicznie, oczywiście) już na pierwszych zajęciach. To profesjonalistka w każdym calu – jest zawsze świetnie przygotowana do spotkania, pełna chęci do pomocy i pokierowania swoich kursantów na właściwe tory. Delikatnie, ale stanowczo jednocześnie. Ogromna wiedza i doświadczenie, fantastyczne poczucie humoru, oczytanie takie, jakby nigdy nie wychodziła z biblioteki – po prostu wszystko, czego trzeba prowadzącemu taki kurs, w tej kobiecie się mieści. Dzięki jej wskazówkom znacznie poprawiłam swój sposób pisania w bardzo krótkim czasie, różnicę zauważałam już w trakcie zajęć. Z kursu nie wychodziłam – wylatywałam wręcz niesiona na skrzydłach entuzjazmu.
Maria wie, jak pochwalić i zmotywować, ale nie łudźcie się, że będzie Wam zawsze słodzić! Jest trochę jak Mariusz Max Kolonko – mówi jak jest. Ale to też jej zaleta! Jak już wam uświadomi, jakie są słabe strony waszego pisania, to potem poda wam rękę i wyprowadzi na prostą.
Kurs polecam z całego serca! Wszystkim! Będziecie wstrząśnięci, obiecuję.
A Marii jeszcze raz publicznie dziękuję za wszystko, co zrobiła dobrego dla mojego pisania.