Stoję na gorących kafelkach, pieką mnie w stopy. Podskakuję, żeby się nie oparzyć. Jest jesień, ale słońce pali moją skórę. Gorące kafelki nie pozwalają mi stać w miejscu, każą mi iść, ruszyć z miejsca, choćby dreptać w kółko. Nie zastanawiaj się, oderwij stopy.
– Wykończyła sobie Pani śledzionę tym myśleniem. O czym tak Pani myśli? – chińska lekarka pochyliła się nade mną, żeby wbić mi igłę dokładnie w punkt między brwiami.
Milczałam. Bo co mogę powiedzieć, jak wyjaśnić spiralne zagmatwanie gorąca kafelek, stóp i serca?
Spojrzałam przed siebie, pustynia rozciągała się po drżący horyzont. Pierwszy raz wylądowałam na innym kontynencie. Nie rozumiem języka, ale podoba mi się jego melodia, nie znam alfabetu, przyglądam się ornamentom liter i bawię w grę co mogą znaczyć. Jak tymi literami zapisać „zaufaj stopom”?
Piszę kolejny list w tym obcym języku, nieznanych słowach, jeszcze niemoich głoskach. Coraz szybciej i szybciej, cienkopis nie nadąża, tracę grunt pod nogami, kafelki przestają parzyć, podłoga przestaje istnieć, wzbijam się w powietrze. Biegnę do ciebie.
[wrzesień 2017]