Za zamkniętymi oczami

Chyba muszę się położyć, na chwilę zamknąć oczy, pulsujące źrenice. Mam wrażenie, że zaczynają się za nimi tunele pełne obrazów i myśli, jak w „Było sobie życie” wypełnione połączeniami lian, wypustkami na ścianach, tajemniczych przejść i korytarzy niknących w ciemnościach. Nikt nie wie gdzie prowadzą, ja nie wiem tym bardziej. Kawałek mnie biega po omacku, oddycham ciężko, nie wiem nic. Jakbym była na środku pustyni, może tej w Syrii, ale nie, to było zbyt dawno, Syria nie istnieje, słońce mnie oślepia, a przecież leżę w cieniu. Miliony sekund przewijają mi się przed zamkniętymi oczami, zamykam je jeszcze bardziej, ale to nic nie daje, tysiące minut biegną coraz szybciej, ktoś włączył przewijanie taśmy na podglądzie i wyszedł ze studia. Nie wiem która chwila dzieje się teraz, nie umiem zdecydować co jest teraźniejszością, kiedy żyję i kim jestem. Za zamkniętymi oczami toczy się świat, przyśpiesza i biegnie, w tym świecie zamykam oczy i znów pod powiekami otwiera się kolejna warstwa, gdzie wszystko dzieje się jeszcze szybciej. Nie umiem tego zatrzymać, nie mam klucza do studia, walę pięściami i nikt nie otwiera, zsuwam się po ścianie.

[maj 2018]