Nie musisz się doktoryzować w pisaniu żeby zacząć pisać – zanotowałam sobie podczas ostatniego spotkania z jedną z moich autorek. Przekonanie, że pisanie zastrzeżone jest dla Specjalnych Osób, Utalentowanych, Obdarzonych Magicznymi Zdolnościami jest dość powszechne. Pisałam już o tym nie raz, że pisania można się nauczyć i że to rzemiosło, warsztat, umiejętność wymagająca praktyki. Możesz przeczytać chociażby ten artykuł. A dziś chciałabym powiedzieć o przekonaniu następnym – że kiedy już uznamy, że to rzemiosło i zaczniemy się go uczyć, to często myślimy, że ta nauka musi potrwać bardzo długo zanim dozwolone nam będzie napisać coś NAPRAWDĘ. Nie raz spotkałam się z osobami, które mają dom pełen książek „Jak napisać powieść”, „Zostań pisarzem”, „10 sposobów na konstrukcję kryminału”, zaliczyły wszystkie możliwe kursy korespondencyjne i warsztaty stacjonarne, są obecne na wszystkich wykładach w okolicznym domu kultury i subskrybują kilkanaście newsletterów o tym jak pisać. Oczywiście po angielsku, po polska oferta jest bardzo znikoma. Jak myślisz, ile czasu im zostaje na pisanie kiedy przeczytają te wszystkie książki, zamówią nowe, pójdą na warsztat i przetłumaczą trudne słowa z nowego newslettera tej świetnej kanadyjskiej pisarki? Obawiam się, że niewiele. Nie zrozum mnie źle – nie uważam, że poradniki pisarskie, zajęcia, wykłady czy inspirujące listy są złe – absolutnie nie! One są Ci bardzo potrzebne – żeby szkolić swój warsztat. Ale kluczowe jest, żeby znaleźć równowagę pomiędzy teorią a praktyką. Od samego czytania o tym jak pisać nie nauczysz się pisać. Ile znasz osób, które wygrały Wimbledon po tym jak przez 10 lat oglądały go w telewizji? To dokładnie ten sam przypadek. Żeby nauczyć się pisać, żeby pisać lepiej, żeby szkolić swój warsztat musisz praktykować. Pisać, pisać i jeszcze raz pisać. Samo pisanie, bez uczenia się, bez poprawiania, bez warsztatów i poradników, może okazać się pułapką. Bo możesz powtarzać te same błędy, pisać ciągle tak samo, zupełnie się nie rozwijać. Do rozwoju potrzebujesz teorii i praktyki – wiedzy i ćwiczeń. Ani bez jednego ani bez drugiego nie będziesz dobrym pisarzem. Wiedziałaś/łeś, że Szczepan Twardoch napisał kilkanaście książek przed bestsellerową „Morfiną”? Na spotkaniu w Krakowie w zeszłym roku powiedział: „nieudane pierwsze książki były mi potrzebne, żeby zacząć pisać lepiej”. A ty, ile nieudanych książek masz na swoim koncie? Nie pytam ile pomysłów masz w głowie, tylko ile napisanych stron. Kilkaset? Czy dwadzieścia? Nie musisz stać się specjalistą od pisania żeby pisać. Nie musisz jechać do Stanów do szkoły kreatywnego pisania, nie musisz wieszać na ścianie piętnastego dyplomu zakończenia kursu pisania. Przeczytaj jedną książkę o tym jak pisać, idź na jeden kurs. I wprowadź w życie wszystko, czego się tam nauczyłaś/łeś. Kiedy całą to wiedzę wykorzystasz w praktyce i poczujesz, że masz to ugruntowane, to wtedy przeczytaj kolejną książkę i jeśli chcesz to idź na kolejny kurs. Buduj swoje pisanie jak tort, warstwami – wiedza/praktyka/wiedza/praktyka. Nikt, nawet najlepszy nauczyciel nie zrobi tego za ciebie i żaden dyplom z kursu nie zastąpi umiejętności zdobytych podczas pisania. Bo pisania można się nauczyć – tylko żeby to zrobić trzeba...
Read MoreFragment książki Julii Cameron „Droga artysty”. PYTANIE: Co bym zrobił, gdybym nie musiał tego robić doskonale? ODPOWIEDŹ: O wiele więcej, niż robię. (…) „Wyjdę na idiotę” – mówimy, wspominając pierwsze zajęcia na kursie aktorskim, pierwsze kulawe opowiadanie, nasze straszne rysunki. Fortel polega na tym, że porównujemy się z mistrzami i oceniamy własne dziecinne kroczki miarą ich szczytowych osiągnięć. Swoich studenckich etiud nie zestawiamy ze studenckimi etiudami George’a Lucasa. Zestawiamy je z Gwiezdnymi Wojnami. Nie przyjmujemy do wiadomości, że aby zrobić coś dobrze najpierw musimy być gotowi zrobić to źle. Wolimy wyznaczyć sobie granice tam, gdzie spodziewamy się sukcesu. Żyjąc w tych granicach czujemy się przygaszeni, przytłumieni, zrozpaczeni i znudzeni. Ale za to bezpieczni. Bezpieczeństwo jest bardzo kosztownym złudzeniem. Żeby zaryzykować, musimy odrzucić balast ograniczeń, które sobie narzuciliśmy. Musimy się przebić przez: „Nie mogę, bo…”. Bo jestem za stara, za biedna, zbyt nieśmiała, zbyt dumna? Zbyt ostrożna? Zbyt bojaźliwa? Kiedy mówimy, że czegoś nie potrafimy, zwykle oznacza to, że nie zrobimy czegoś, o ile nie jesteśmy pewni, że zrobimy to doskonale. Czynni artyści wiedzą, że taka postawa to szaleństwo. Wśród reżyserów krąży popularny dowcip: „Tak, zawsze wiem, jak powinienem wyreżyserować film – kiedy już go wyreżyseruję”. Jako zablokowani artyści mamy nierealistyczne oczekiwania i wymagania – od siebie wymagamy samych sukcesów, a od innych uznania. To milczące założenie sprawia, że mnóstwo rzeczy pozostaje poza naszymi możliwościami. (…) Gdy pogodzimy się z myślą, że coś, co warto zrobić, być może warto zrobić choćby i źle, otworzą się przed nami szerokie możliwości. „Gdybym nie musiał(a) robić tego doskonale, spróbował(a)bym…” [napisać coś?] W filmie Wściekły byk brat i menedżer głównego bohatera, boksera Jake’a La Motty, tłumaczy mu, dlaczego powinien zrzucić parę kilogramów i stanąć do walki z nieznanym przeciwnikiem. Zawiłą przemowę, po której Jake jest całkiem skołowany, menedżer podsumowuje: „A więc zrób tak. Jak wygrasz , to wygrasz. Jak przegrasz, to też wygrasz”. Tak samo jest z podejmowaniem ryzyka. Inaczej rzecz ujmując, bardzo często warto podjąć ryzyko tylko po to, żeby je podjąć. Poszerzanie definicji samego siebie jest ożywcze – a temu służy ryzyko. Gdy rzucasz sobie wyzwanie i je podejmujesz, rodzi się w tobie poczucie mocy sprawczej – katapulta do kolejnych wyzwań skazanych na powodzenie. Z tej perspektywy przebiegnięcie maratonu zwiększa prawdopodobieństwo napisania sztuki. Napisanie sztuki daje ci fory w...
Read MoreCo jakiś czas dostaję list od czytelnika moich artykułów albo postów na facebooku. Oczywiście każdy jest inny, ale jest coś, co je łączy, temat, który przewija się przez wiele listów i wiele moich rozmów z uczestnikami kursów, warsztatów i tymi, którzy chcą pracować ze mną indywidualnie. Strach. Każdy się boi. Wiele tych strachów jest do siebie podobnych, wspólnych dla wielu osób, powtarzają się i wracają jak bumerang. Zebrałam je wszystkie razem i pokażę Ci, że można je rozłożyć na łopatki. Nie umiem pisać. Tak naprawdę nie dowiesz się czy umiesz jeśli nie spróbujesz. Nie można nauczyć się pisać tylko czytając o pisaniu. To absolutnie praktyczna umiejętność i możesz się jej nauczyć. Zacznij pisać. Przyjdź na warsztat. Poprawiaj swoje teksty. Gwarantuję ci, że po miesiącu treningu pisarskiego będziesz pisać o niebo lepiej. Co powiedzą inni. Może im się nie spodobać. Ktoś dla ciebie bliski przeczyta i się skrzywi. Będzie ci głupio i niemiło. Wiesz czego ja się uczę ostatnio? Żeby ufać swojej intuicji i szukać potwierdzenia moich umiejętności u osób kompetentnych. To bardzo ważne, bo czemu zakładasz, że twoja przyjaciółka zna się na pisaniu? Czy ktoś to przeczyta? Nawet jeśli napiszę książkę i ją wydam to nadal pozostaje wielki strach – czy ktoś to kupi? Czy znajdą się czytelnicy? Tak. Jeśli włożysz w swoje pisanie pracę i serce, to przysięgam, że się znajdą. Tak samo jest z blogiem, artykułem czy kimkolwiek innym. Przecież to już było. Powiem ci coś w sekrecie: wszystkie historie możnaby tak naprawdę sprowadzić do kilku archetypów. I jeszcze coś: ludzie najbardziej lubią czytać o czymś co już trochę znają. Twoja historia naprawdę nie musi być czymś kompletnie nowym, co zaskoczy świat i sprawi, że spadnę z krzesła. Ważne żeby była ciekawa, wciągająca, miała w sobie to coś, to powoduje, że chcę ją czytać. Jeśli napiszesz ją z pasją, jeśli naprawdę chcesz ją opowiedzieć to nie będzie miało znaczenia, czy ktoś odnajdzie w niej inną opowieść. To strata czasu. No tak, przecież to pisanie to takie pitu pitu, a tu życie czeka! Obowiązki, praca, sprzątanie, przyjaciele, rodzina… Może jeszcze nie masz w nich wsparcia i tylko patrzą z ukosa jak zamiast lepić pierogi albo ocieplać dom na zimę ślęczysz nad klawiaturą. Ale to twoje pisanie i ono jest ważne – tak samo ważne, jeśli twoja książka będzie na pierwszym miejscu listy bestsellerów i jeśli schowasz do szuflady pięć kartek z wierszami. A co, jeśli nie mam talentu? Wczoraj jeden z autorów zadał mi takie pytanie. Rozmawialiśmy wieczorem na skypie o drugiej wersji jego fabuły. Jest dużo lepsza niż pierwsza, bez porównania. Wcale się temu nie dziwię, bo włożył w to mnóstwo pracy. I to się liczy: że chce się uczyć, być lepszy, że siada i pisze. Chce ze mną rozmawiać, jest otwarty na nowe. To jest dużo ważniejsze niż talent. Samym talentem książki się nie napisze. Nie powiem ci czy masz talent. Ale powiem ci jak napisać książkę. Tego i tak nikt nie wyda. Rynek wydawniczy jest kapryśny, to prawda. Nikt ci nie zagwarantuje, że twoja książka, nawet świetna, znajdzie szybko wydawcę. Ale nie dowiesz się tego, jeśli nie spróbujesz. Ciekawa książka i dobry list do wydawnictwa bardzo pomogą. Na pewno trudniej wydać poezję albo zbiór opowiadań niż powieść. Warto też wiedzieć po co piszesz. Jeśli wydanie jest priorytetem to wystarczy zorientować się na jakie teksty jest zapotrzebowanie. Może któryś z tych strachów jest twoim, a może masz jeszcze inne. Nie mam gotowych odpowiedzi na wszystko i też czasami się boję. Ale wiem, że działanie jest najlepszym sposobem na wszystkie...
Read MoreRegina Brett „Bóg nigdy nie mruga” Lekcja 18 Pisarzem jest ten, kto pisze. Jeśli chcesz być pisarzem, pisz. (…) Często mnie pytają jak zostać pisarzem. Nie wiem, znam za to świetne sposoby, jak nim nie zostać: Oglądaj godzinami bezsensowne programy w telewizji. Sprawdzaj skrzynkę e-mailową. Rozmawiaj na czatach z przyjaciółmi. Wchodź na fora dla pisarzy. Odbieraj telefon za każdym razem, gdy zadzwoni. Zamartwiaj się, czy się mówi „tą” czy „tę”, „wziąść” czy „wziąć”, „poszłem” czy „poszedłem”. Łam sobie głowę na tym, czy postawić dwukropek czy średnik. Godzinami zastanawiaj się, czy lepiej pisać, czy stenografować, używać komputera czy notesu, długopisu czy ołówka, maca czy peceta. Przypominaj sobie każde źle ocenione wypracowanie, jakie kiedykolwiek napisałeś. Przywołuj w pamięci każdego nauczyciela, który skrytykował twój styl. Prowadź dyskusje z niewidzialnymi redaktorami, zwołującymi co godzinę zebrania w twojej głowie. (…) Jak nie pisać? Daj się onieśmielić technice. Odłóż pisanie do czasu, aż będziesz umiał włączyć w edytorze numerację stron. Zrób najpierw doktorat z twórczego pisania. Idź na terapię. Znajdź odpowiednią grupę dla pisarzy. Poczekaj aż przezwyciężysz strach przed porażką albo przed sukcesem. Wmawiaj sobie, że masz małe szanse na publikację, Martw się o to, z czego będziesz płacić rachunki. Porównuj się ze wszystkimi. Narzekaj, że na dworze jest za gorąco lub za zimno, zbyt duszno albo zbyt przyjemnie, by pisać. Postaw sobie za cel klasyków literatury światowej. Analizuj każdy pomysł, zanim napiszesz pierwsze zdanie. Dąż do perfekcji. Ogłoś się następną Szekspira. Jak ognia unikaj własnego stylu. Używaj wyłącznie trudnych słów, żeby zaimponować czytelnikom. Jak nie pisać? Zgłoś się na konferencję dla pisarzy, zamiast faktycznie usiąść przy biurku z piórem w ręku. Powtarzaj sobie bez przerwy, że nie masz nic do powiedzenia. Sprawdź horoskop. Zrób listę osób, które nie wierzą, że uda ci się zostać pisarzem. Spiłuj paznokcie, Podlej kwiaty. Posprzątaj w piwnicy. Otwórz biuro. Zbuduj pustelnię w ogródku albo przeznacz na pisanie jedną część domu. Szukaj wsparcia u wszystkich wokół. Zapomnij o swoich smutkach, zainteresowaniach czy ulubionej muzyce. Narzekaj, że nikt cię nie rozumie. Żądaj zaliczki zanim cokolwiek napiszesz. (…) Marnuj czas, zazdroszcząc innym pisarzom, którym wszystko przychodzi tak łatwo. Redaguj tekst podczas pisania. Sprawdzaj gramatykę i interpunkcję zanim skończysz akapit. Tak często opowiadaj o swoich pomysłach, aż nawet ciebie zaczną nudzić. Jak nie pisać? Poczekaj, aż będziesz mieć dzieci. Poczekaj, aż twoje dzieci przestaną ząbkować, skończą sezon piłkarski i wyjadą na studia. Poczekaj, aż codziennie będziesz mieć dwie godziny na pisanie (…). Poczekaj, aż wyjedziesz na wakacje. Poczekaj, aż wrócisz z wakacji. Poczekaj, aż znajdziesz swoją muzę. Poczekaj na natchnienie. Poczekaj, aż doktor ci powie, że zostało ci sześć miesięcy życia. A potem umrzyj, zabierając ze sobą wszystkie nienapisane...
Read MoreNa pewno znasz ten stan, kiedy chcesz albo musisz coś napisać i nie możesz się zabrać do pracy. Wszystko wtedy staje się ważniejsze. Żeby rozjaśnić sobie w głowie zaczynasz od posprzątania biurka, potem postanawiasz uporządkować resztę pokoju. Odkurzyć dywan, bo przecież brudny nie może kontrastować z czystym pokojem. Przypominasz sobie, że w kuchni czekają naczynia do zmycia. Skoro już tam jesteś to zrobisz sobie kawę i kanapkę, dobrze się posilić przed pracą. Wychodząc ogarniasz wzrokiem czystą kuchnię i jesteś zadowolony, że tyle zrobiłeś. Siadasz przed komputerem i przeglądasz jeszcze raz notatki. Teraz możesz już zacząć pisać… Ale nie możesz się skupić, bo cały czas pamiętasz, że w pralce leży pranie do rozwieszenia. Mogłabym tak ciągnąć w nieskończoność. Na liście jest nastawianie obiadu, pastowanie butów, przeglądanie wszystkich możliwych blogów kulinarnych i mycie okien. Rekordziści potrafią zrobić remont domu (jak Sally Potter w filmie „Lekcja tanga”). Wszystko po to, żeby nie zacząć pisać. Co możesz zrobić, kiedy ogarnia cię pisarska niemoc tak silna, że marzysz o tym, żeby wejść pod koc i udawać, że cię nie ma? Bieganie, dynamiczny spacer albo tańczenie w domu często pomaga, ale jeśli nawet to już na ciebie nie działa to zastosuj plan B. Przestań sprzątać. Sprawdź która jest godzina i zaplanuj, że przez najbliższe 60 minut nie wstaniesz od komputera. Wyłącz Internet. Wycisz telefon. Zastanów się ile masz do napisania i określ realistyczne ile możesz zrobić przez godzinę (czyli nie zakładaj, że napiszesz 25 stron), zapisz swoje założenie. Napisz jak najbardziej szczegółowy plan, w punktach, tego co masz napisać. Teraz wymyśl dla siebie nagrodę, którą sobie dasz jeśli wykonasz założenie. Zacznij pisać od punktu drugiego w twoim planie, po prostu rozwiń to co tam jest. Nie przejmuj się, jeśli nie masz pomysłu na pierwsze zdanie, możesz pisać od środka. Opisz punkt trzeci i czwarty. Za każdym razem, kiedy się zatrzymujesz i nie wiesz co pisać, zrób wydech i nie wstawaj od stołu! Jeśli spędzasz więcej niż 5 minut nad jakimś zdaniem to zostaw je i przejdź dalej. Jeśli zupełnie nie wiesz co pisać, wróć do planu i postaraj się go bardziej uszczegółowić. Kiedy napiszesz trzy punkty przeczytaj to, co już masz i uporządkuj, poprzestawiaj zdania jeśli jest taka potrzeba, popraw błędy. Może masz już pomysł na pierwszy zdanie w drugim punkcie? Spójrz na tekst i uciesz się ile już napisałeś! Przejdź do następnego punktu i pisz do końca. Teraz zabierz się za punkt pierwszy, powinno pójść jak po maśle. Przeczytaj cały tekst. Możliwe, że teraz zauważysz, że coś się powtarza albo jest niepotrzebne albo wręcz przeciwnie, może wpadniesz na pomysł co dopisać więcej. Spójrz na zegarek. Może wyznaczona godzina minęła już dawno, ale to nie ma znaczenia. Wykonałeś plan i należy ci się nagroda!...
Read More