Posts Tagged "czytanie"

BEZ CZYTANIA NIE MA PISANIA

Wpisane dnia sty 14, 2016 w dziale Czytelnia | 0 komentarzy

Jeśli chcesz pisać, to musisz czytać. Nie da się pisać dobrych tekstów bez doświadczenia czytelniczego. Czytanie daje mnóstwo rzeczy: słownictwo – które wkrada się do twojej głowy niepostrzeżenie, po prostu chłoniesz nowe słowa, frazy, określenia, metafory, epitety. A potem, kiedy piszesz, to nie zastanawiasz się nad słowami, nie zacinasz się, tylko następuje łagodny przepływ między zasobami w twojej głowie, a palcami, czasami tak szybko, że nawet „nie wiesz, że to piszesz”. Zasoby słów w twoim mózgu są jak prywatny słownik. Im bardziej go rozbudowujesz tym lepiej działa. styl – nikt nie rodzi się z własnym stylem, trzeba go sobie wypracować. Oczywiście żeby wyrobić sobie styl trzeba pisać (więcej o tym napisałam w artykule o laboratorium twojego stylu), ale trudno jest zacząć od zera. To trochę tak jak ze stylem ubierania się – żeby mieć styl, oglądasz ciuchy, gazety, może tv – nie wymyślasz wszystkiego od zera, nie stajesz w próżni i nie projektujesz ubrań jak dla rodziny Jetsonów, tylko czerpiesz z tego co znasz, co cię otacza, z historii mody. Dokładnie tak samo trzeba zrobić ze stylem pisarskim. Niestety nie otaczają nas style innych pisarzy, na billboardach nie ma kawałków powieści (swoją drogą to by było cudowne!), na pierwszej stronie gazety ani w internecie nie rzucają nam się oczy frazy pisarzy. Sam/a musisz zadbać o to, żeby pojawiły się wokół ciebie. inspirację fabularną – bo przecież twoja książka nie jest jedyna na świecie. Kategoria „tego jeszcze nikt nie napisał” nie istnieje. Wszystko już było i w gruncie rzeczy wszyscy opowiadają te same historie, tylko na różne sposoby. Właśnie to się liczy – że jeszcze nikt nie opowiedział tej historii tak jak ty to zrobisz. Do twojej fabuły potrzebujesz różnych elementów i naprawdę nie musisz w mozolnym trudzie wymyślać wszystkiego od zera. Inspiracja, nie kopiowanie, jest na wagę złota. Im więcej będziesz się inspirować, brać z literatury i przetwarzać przez siebie, tym bogatsza będzie twoja książka. Możesz też podpatrywać u innych pisarzy jak fabularnie rozwiązali różne kłopoty z którymi się borykasz – na przykład dużą ilość bohaterów, kilkuletnią przerwę w akcji, negatywną postać. inspirację konstrukcyjną – czyli to jak zbudowany jest twój tekst, jaką ma strukturę. Niezależnie czy piszesz fikcję czy nie i czy to książka, artykuł czy post na blogu, to twój tekst musi mieć formę, kształt. Zamiast studiować teoretyczne teksty na ten temat po prostu czytaj i patrz jakiej konstrukcji używają inni. Jak można zbudować początek, jak wprowadzić nowy temat/bohatera/dialog, jakiej używać narracji – im więcej różnych tekstów będziesz czytać tym więcej będziesz wiedzieć. Żeby jak najwięcej z czytania korzystać warto zacząć czytać analitycznie, czyli zwracać uwagę na to co się czyta, rozkładać tekst na czynniki pierwsze i patrzeć jak jest zrobiony, skonstruowany, wymyślony. To kwestia praktyki, jak każdy rodzaj świadomości. Samo czytanie, nawet najbardziej dociekliwe oczywiście nie gwarantuje pisania, ale moim zdaniem jest niezbędne jeśli chcesz dobrze...

Read More

Fragment książki „Droga artysty” Julii Cameron

Wpisane dnia sty 29, 2015 w dziale Czytelnia | 0 komentarzy

Wielu z nas chciałoby być bardziej twórczymi. Wielu z nas przeczuwa, że w rzeczywistości jesteśmy bardziej twórczy, ale nie potrafimy dotrzeć do strumienia kreatywności. Marzenia się nam wymykają. (…) Co prawda nie ma recepty na natychmiastowe i bezbolesne wyzwolenie kreatywności, ale proces duchowy prowadzący do jej odzyskania (lub odkrycia) można opisać i prześledzić. Mimo że każdy z nas jest złożonym, niepowtarzalnym indywiduum, w procesie twórczego odrodzenia da się wyróżnić pewne wspólne mianowniki. Na początku pracy podczas pierwszych kilku tygodni obserwuję u uczniów mniejsze lub większe przejawy buntu i gorączkowości. Zaraz po fazie wstępnej w połowie kursu przychodzą wybuchy złości. Po złości następuje żal, a później na przemian przepływy oporu i nadziei. Ta rozwojowa sinusoida staje się serią twórczych skurczów porodowych, w czasie której uczniowie doświadczają zarówno silnych uniesień, jak i napadów „obronnego” sceptycyzmu. Po tej fazie rozwoju zrywami pojawia się silna chęć powrotu do dawnego, znanego życia. Inaczej mówiąc, jest to etap pertraktacji. W tym czasie wielu (…) odczuwa pokusę, by zrezygnować z kursu. Nazywam to „twórczym odwrotem”. Gdy ponownie zaangażujemy się w pracę, następuje „swobodne spadanie” – ego zaczyna kapitulować. Ostatni etap kursu charakteryzuje się nowym odczuciem własnego ja, które jest nacechowane większą autonomią, odpornością, nadzieją i radosnym podnieceniem, a także zdolnością wymyślania i realizacji konkretnych planów twórczych. Wydaje ci się, że szykuje się emocjonalna zawierucha? Słusznie. (…) W języku sztuki filmowej powiedzielibyśmy, że stopniowo oddalamy obiektyw od miejsca, w którym tkwiliśmy aż do uzyskania widoku panoramicznego. Właśnie ten całościowy ogląd umożliwia dokonywanie trafnych wyborów twórczych. Wyobraź to sobie jako wędrówkę po trudnym, urozmaiconym i fascynującym terenie. Wspinasz się coraz wyżej. (…) Po czym możesz poznać, że jesteś twórczo zablokowany? Znakomitą wskazówką jest zazdrość. Czy są jacyś artyści, którzy cię złoszczą? Czy mówisz: „Ja też bym tak potrafił, gdyby tylko…”? A może powtarzasz sobie, że gdybyś tylko potraktował poważnie swój twórczy potencjał, to mógłbyś: Przestać sobie powtarzać: „Jest już za późno”. Przestać odkładać coś, co sprawiłoby ci wielką frajdę, do czasu, aż zarobisz dość pieniędzy. Przestać powtarzać: „To tylko moje rozdęte ego!”, ilekroć zatęsknisz za bardziej twórczym życiem. Przestać powtarzać, że marzenia się nie liczą, że są jedynie marzeniami, a ty powinieneś być bardziej rozsądny. Przestać się bać, że rodzina i przyjaciele uznają cię za wariata. Przestać wmawiać sobie, że twórczość jest zbytkiem, a ty powinieneś dziękować za to, co masz. Z chwilą, gdy nauczysz się rozpoznawać, pielęgnować i ochraniać wewnętrznego artystę, będziesz mógł zostawić za sobą cierpienie i niemoc twórczą. Nauczysz się rozpoznawać i pokonywać lęk, usuwać emocjonalne blizny i umacniać wiarę w siebie. Przyjrzysz się swoim dotychczasowym poglądom na temat kreatywności i odrzucisz je. Pracując z tą książką, przeżyjesz intensywne spotkanie ze swoją kreatywnością – z osobistymi prześladowcami, mistrzami, życzeniami, obawami, marzeniami, nadziejami i zwycięstwami. Doświadczenie to będzie ekscytujące, przygnębiające, pełne gniewu, radości, nadziei, a ostatecznie ofiaruje ci większą...

Read More

Potop w Chorwacji czyli co czytać w wakacje

Wpisane dnia sie 14, 2014 w dziale Czytelnia | 0 komentarzy

Wybranie książek na wakacje zabierało mi zawsze mnóstwo czasu. Przed wyjazdem zastanawiałam się głównie nad listą do czytania i tygodniami rozstrzygałam ją w głowie i w notesie. Pamiętam jak lata temu, podczas autostopowej podróży po Chorwacji z przyjaciółką czytałam „Potop”. Siedziałam na skalistej plaży w pełnym słońcu, a przed moimi oczami Wołodyjowski wymachiwał szablą. Nie miałyśmy w ogóle pieniędzy, spałyśmy w krzakach i jadłyśmy zebrane z drzew owoce, ale ostatnie grosze wydałam na wyszperaną w księgarni książkę po angielsku, bo potop sie skończył, a ja musiałam coś czytać. W tym roku podróżuję luksusowo, bo mam Kindle, a to oznacza dowolną ilość książek. Dzięki temu jestem w trakcie piątej, bo też czytam same lekkie rzeczy, do połknięcia w dwa popołudnia na plaży. Trafiłam akurat na same fajne książki i z czystym sercem polecam moje tegoroczne letnie czytadła. W zeszłym roku wzięłam ze sobą „Dziennik” Gombrowicza jako pozycję, którą można czytać dowolną ilość razy i w połowie czwartego razu miałam wrażenie, że jeszcze jedno słowo i tego nie przeżyję. Największą przyjemność sprawiło mi przeczytanie „Jak zostałam wiedźmą” Doroty Masłowskiej. Miałam ubaw po pachy, naprawdę, dawno się tak nie śmiałam czytając. Ten dziwny twór, trochę proza, trochę poemat a trochę tekst dramatyczny jest nie tylko szalenie inteligentny i przerażająco wręcz współczesny, ale też po prostu ciekawy i wciągający. Poczucie humoru Masłowskiej nie każdemu może odpowiadać, ale mi tak. Z moich ulubionych fragmentów (a mam ich wiele) wybrałam dla was: – Pomóż mi przejść przez ulicę dziewczynko. [mówi wiedźma do dziecka] – Dobrze, ale jak mi dasz pograć w kurczaki na swoim iPhonie. – Stara jestem, nie mam żadnego iPhone’a. – To odejdź. Bo zawolam ochronę! – To moja odznaka FBI, jesteś aresztowana, koniec. Masłowska nie każdego rozśmieszy, za to nowe perypetie Bridget Jones raczej tak. Trzecia część przygód kochanej Bridget jest przezabawna i znów pozwala czytelnikowi poczuć się lepiej, bo Bridget naprawdę nie jest doskonała, a jej wpadki świadczą o tym, że „każdemu się zdarza” i nie ma się czego wstydzić. Dobra literatura popularna, a za taką uważam powieść Fielding to jak pyszne lody – nie da sie jeść codziennie, ale raz na jakiś czas sprawiają wielką frajdę. Na plaży przeczytałam też drugą książkę Marka Niedźwieckiego, „Radiota”, która wpadła mi w czytnik trochę przypadkiem i miło mnie zaskoczyła. To z kolei coś dla wszystkich, każdej płci i w każdym wieku. Przy co drugim akapicie myślałam o moim tacie i jego wspomnieniach i chciałam go zapytać czy on też pamięta to tak jak pan Marek. Miło mi się czytało nie tylko historie radiowe i muzyczne, ale też osobiste autora. „Radiota” oczywiście wzbudził we mnie nostalgie, cały czas też słyszałam głos Marka Niedźwieckiego, jakby dziennikarz czytał mi na głos, ale ten bonus mają pewnie tylko stali słuchacze Trójki. Nadrobiłam też zaległości i przeczytałam „Dziennik” Pilcha, do którego podeszłam trochę jak pies do jeża, bo byłam pewna, że mi sie nie będzie podobał. A podobał mi sie bardzo, zwłaszcza czytany niespiesznie, kawałkami. Jakiś inny ten Pilch niż myślałam, bardziej zabawny, mniej zmanierowany, z dystansem do siebie. Mam też „Drugi dziennik” i już sie na niego cieszę. Udanych wakacji i przyjemnego...

Read More

Kilka słów o moim czytaniu

Wpisane dnia maj 6, 2014 w dziale Czytelnia | 0 komentarzy

Parę lat temu zostałam poproszona o wymienienie pięciu książek „mojego życia”. Zabawę wymyślił dziennikarz, Remek Grzela (jego bloga o książkach czytam od lat i bardzo go polecam http://remigiusz-grzela.pl). O swoich książkach opowiedziało mu wiele osób, możecie sobie poczytać tutaj. Kiedy postanowiłam, że chcę napisać dla was o czytaniu, zajrzałam do mojego spisu. Właściwie nie zmieniłabym zdania, mogłabym tylko dopisać nowe bardzo ważne dla mnie książki. Na pewno do spisu dodałabym „Przemiany” Liv Ullmann, mam ją w formie rozsypanych kartek, podebrałam mamie z półki kilka lat temu i nie umiem się z nią rozstać. Moje czytanie zmienia się, czasami dosłownie tonę w książkach, żeby potem przez dwa tygodnie nie przeczytać ani strony. Miewam też oczywiście fazy na różne książki, choć są takie gatunki, po które nie sięgam nigdy. W liceum przeszłam przez fascynację literaturą rosyjską (nie wiem jak byłam w stanie wytrzymać to nerwowo, ale zaczytywałam się Dostojewskim), potem był XIX-wieczny realizm („Targowisko próżności” stało się moją biblią) i pisarze iberoamerykańscy (kiedy skończyłam „Grę w klasy” to przez tydzień płakałam z tęsknoty za Oliveirą). Mogłabym tak wymieniać długo, pewnie też nikogo nie zaskoczę kiedy powiem, że w swoim czasie zafascynowałam się „Biegnącą z wilkami”, a za nią pojawiły się w moim życiu inne książki o zaglądaniu do środka siebie. Uwielbiam książki, w które wpadam, zanurzam się w nich i przez parę dni myślę tylko o tym, że chcę czytać dalej. To nie zdarza się często, chociaż ostatnio miałam szczęście. Wtedy moja codzienność jest otoczona czymś na kształt błony, jestem trochę nieobecna i nawet jeśli udaję pełne zaangażowanie w inne sprawy, to moje serce jest z książką. A oto kilka prawd o moim czytaniu: Myślę, że zdanie „powiedz mi, co czytasz, a powiem ci kim jesteś” ma w sobie wiele prawdy. Czytanie pod kołdrą z latarką nie psuje wcale oczu. Kiedy jadę w daleką podróż, a chcę mieć jak najmniejszy bagaż, biorę ze sobą dwie książki: jedną, którą mogę czytać wiele razy i znajdować w niej wciąż nowe rzeczy i drugą, która wiem, że nie będzie mi się podobać, więc będę czytać ją długo, a potem bez żalu zostawię po drodze. Czytam zawsze kilka książek naraz. Lubię książki ładnie wydane, zwracam uwagę na okładkę, papier. Oczywiście wącham książki, to jasne. Chodzę do księgarni pooglądać nowe książki, podczytać trochę. Podczas studiów czytałam w Empiku na wrocławskim rynku całe książki (wtedy były tam kanapy) – robiłam sobie zakładki i ukrywałam „mój” egzemplarz za stosem innych. Mam słabość do książek o jedzeniu, książek kucharskich z historiami i książek o książkach. Bardzo grube książki jednak mnie trochę przerażają… Ale nie przepadam też za takimi supercienkimi, to jak nie-książka tylko jakaś namiastka! Ps. Zawsze myślałam, że nigdy nie przekonam się do czytników. Ale ostatnie lato i trzy miesiące spędzone z „Dziennikiem” Gombrowicza (53-56) skłoniły mnie do zmiany zdania. Dostałam Kindla pod choinkę i muszę przyznać, że się w nim zakochałam. Dzięki niemu czytam więcej, bo mam go zawsze przy sobie, mogę mieć w podróży tyle książek ile zechcę i wreszcie czytanie przy jedzeniu przestało być problemem. Nie muszę już walczyć z cukierniczką i zamykającymi się...

Read More