10 pomysłów na to co możesz pisać

Nikt nie powiedział, że musisz pisać książkę.

Możesz wcale nie chcieć napisać książki, tylko po prostu lubić pisać. A może to jeszcze nie twój czas, pomysł albo historia jeszcze w tobie nie dojrzały. Pisanie jest fajne, daje frajdę i niekoniecznie musi być ciężką pracą nad długim tekstem. Wrzuć na luz i baw się pisaniem! Specjalnie dla was zrobiłam listę pomysłów na to co możesz pisać.

Pamiętnik

To może być zwykłe zapisywanie tego, co się wydarzyło. Kiedyś poznałam panią, która opowiadała, że przez całe życie pisze dziennik i teraz podczytuje swoim dorosłym juz dzieciom fragmenty o tym jak się urodziły, jak powiedziały pierwsze słowo, jak wyglądał ich pierwszy dzień w szkole. Podczas popołudnia z rodziną wybierają datę na chybił trafił i sprawdzają co robili np. 9 kwietnia 1992 roku. Ale pamiętnik nie musi być dokumentalnym zapisem, możesz prowadzić dziennik dobrych myśli i zapisywać miłe rzeczy albo prowadzić zapiski artystyczne na temat tekstów, filmów, obrazów albo po prostu pisać o swoich emocjach .

Dziennik „fotograficzny”

Łap kadry, sceny, które cię poruszyły. To się bardzo sprawdza w podróży, ale kto powiedział, że na co dzień nie możesz się czuć jak w podróży? Wyostrz swoje zmysły, miej oczy dookoła głowy, chłoń świat wokół. Zapisz sobie w głowie kadr z elegancką staruszką wyciągającą okruszki dla kaczek z torebki, z młodym chłopakiem mknącym na rowerze bez trzymanki… jak wyglądali? Co mogli sobie myśleć w tamtej chwili? Zrób z nich swoich bohaterów i napisz miniaturę. Poetycką, melancholijną a może pełną akcji, z suspensem. Ty wybierasz.

Wiersz

Dla wielu osób wydaje się to zupełnie niemożliwe, tak jakby pisanie poezji było wyższym stopniem wtajemniczenia. A to przecież nieprawda. Wiersz to nic innego jak słowa, które przychodzą ci do głowy ułożone w linijki. Możesz bawić się wieloznacznością, tworzyć metafory, pisać coś co nie ma oczywistego sensu. Powiem wam tajemnicę – w listopadzie napisałam pierwszy wiersz od czasów liceum, o morzu. Następny w lutym na warsztacie z książką Julii Cameron. Od tego czasu wiersze czasami do mnie przychodzą, słowa pojawiają się same i zapisuję je w notesie albo nawet (o zgrozo!) w telefonie. Po prostu.

Bajkę dla dziecka

Lubisz opowiadać historie dla dzieci? Napisz bajkę dla swojego albo zaprzyjaźnionego malucha. To wspaniały prezent, a ty będziesz mieć frajdę w puszczeniu wolno swojej wyobraźni. Przecież wszystko jest możliwe: smoki, elfy, magiczne ołówki i koraliki, czarodzieje, statki kosmiczne, mówiące zwierzęta… Nie ograniczaj się! Każdy pomysł jest dobry. Możesz też napisać swoją wersję znanej baśni albo legendy.

Opowiadanie

Może nie jesteś jeszcze gotowy/a na powieść, a może po prostu krótkie formy to twój żywioł. Opowiadanie ma jeden wątek, mało bohaterów i luźną konstrukcję. Możesz wybrać dowolną historię: romantyczną, fantastyczną, przygodową – nie ma ograniczeń. Możesz wpleść w nie dialog albo opis wnętrzna. Twoje opowiadanie może mieć dwie strony albo dwadzieścia. Najlepiej tego nie planuj, po prostu zacznij pisać i zobacz co z tego wyniknie!

Wspomnienia dziadków

Sama chciałam to wielokrotnie zrobić i znam wiele osób, które nosi się z takim zamiarem. Ty też o tym myślisz? To wyjmij to marzenie ze swojej listy, umów się z babcią na herbatę i ciasto i zacznij pisać. Czasami nie ma sensu na siłę wymyślać historii kiedy życie podsuwa nam najciekawsze fabuły. Jestem pewna, że każdy znajdzie w historii swojej rodziny materiał wart spisania.

List miłosny

Kiedy ostatnio napisałeś/łaś list do kogoś kogo kochasz? Może bardzo dawno temu a może nigdy. Każda okazja jest dobra żeby napisać do bliskiej osoby. Mail to nie to samo co odręcznie napisany list. Może być o wszystkim, o tym co u ciebie albo o waszym wspólnym wspomnieniu –zacznij od „pamiętasz jak…”, a ciąg dalszy popłynie. Możesz też zrobić coś wspaniałego i napisać list miłosny do siebie. Wyobraź sobie, że jesteś kimś, kto jest w tobie zakochany. Co chciałby/chciałaby ci powiedzieć?

Miniatury o małych przyjemnościach

Przypomnij sobie Amelię. Pomyśl o małych rzeczach, które lubisz, drobiazgach, na które nikt mógłby nie zwrócić uwagi, a tobie sprawiają przyjemność. Napisz o pierwszym łyku kawy, o odwijaniu czekolady ze złotka, o zatapianiu dłoni w ciepłym piasku… Co lubisz tak naprawdę? To może być dosłownie kilka zdań. A może wyjdzie ci cała strona albo dwie. Nie myśl o tym, po prostu zamknij oczy i przypomnij sobie coś co sprawia, że masz gęsią skórkę i o tym napisz.

Przepis z historyjką

Jeśli jak ja lubisz gotować i czytać i rozmawiać o jedzeniu to jest coś dla ciebie. Na pewno masz wiele przepisów do których możesz opowiedzieć historię. Skąd się wzięły, co ci przypominają, jak je wymyśliłaś/łeś. Zacznij od jednego przepisu, a kto wie co będzie dalej, może zapiszesz cały zeszyt albo zaczniesz prowadzić bloga?

Strumień świadomości

Nie musisz wcale wiedzieć co chcesz napisać. Wiele nauczycieli kreatywnego pisania i twórczej pracy w ogóle poleca pracę ze strumieniem świadomości. Bierzesz kartkę i piszesz bez zastanowienia wszystko co pojawia się w twojej głowie. Emocje, myśli, wspomnienia. Bez cenzury, bez wybierania, bez dbania o styl. Nie myśl o tym co piszesz, po prostu pisz!

podpis2

 

Spotkanie z bohaterem

Dziś wyjątkowo mam dla ciebie artykuł gościnny. O napisanie o swoim spotkaniu z bohaterem poprosiłam Dorotę, z którą współpracuję nad jej powieścią fantasty.

„Trzeba wiedzieć wszystko o swoim bohaterze” taką instrukcję znaleźć można w każdej książce i na każdym kursie kreatywnego pisania. „Trzeba wymyślić mu życiorys, od dnia narodzin aż do momentu otwierającego akcję powieści. Trzeba wiedzieć jaką On/a mają osobowość i co z tego wynika”.
Pracowałam w ten sposób przez wiele lat. Miałam dziesiątki kartek wypełnionych faktami, wydarzeniami i cechami charakteru moich bohaterów. Przypominało to skrupulatnie sporządzone CV kandydata na powieściową postać, które zawierało wypunktowaną biografię, informacje o zdobytym wykształceniu, listę wyjątkowych uzdolnień, oraz drobne, czarne plamki grzeszków, wad i słabości. Całość ozdobiona była maleńkim, płaskim, zupełnie nieruchomym wizerunkiem, aby choć pobieżnie przybliżyć mi wygląd petenta.
I naprawdę zdawało mi się, że znam moich bohaterów. Aż do momentu, gdy zaczęłam spotykać ich „na żywo”.

To było oszałamiające wydarzenie! Jako pierwszy pojawił się u mnie w domu Isarian, główny bohater mojej powieści fantasy.

Rozsiadł się w fotelu, wyciągnął nogi na podnóżku, łyknął wina i zaczął opowiadać mi o sobie; długo, szczerze, prawdziwie. Poczułam się jak jego najlepsza przyjaciółka, a nawet ukochana siostra, której bez obaw można powierzyć największy nawet sekret. Natychmiast wyrzuciłam do kosza na śmieci przygotowane na jego temat CV. I zaczęłam pisać prawdziwy życiorys, z krwi i kości, taki, gdzie zdarzenia mają rzeczywisty charakter, pełne są różnorodnych emocji, barw, dźwięków i zapachów; pełne są prawdziwego bólu i cierpienia, ale i rozkosznego smaku ciepłego jabłecznika z waniliowym sosem. Zaczęłam pisać życiorys fascynującego człowieka, a nie papierowej postaci o sztywnych ruchach i martwym wyrazie twarzy.


Dopiero gdy w fizyczny sposób zaczęłam spotykać się z moim postaciami zaczęłam nie tylko dużo o nic wiedzieć, ale także coraz lepiej poznawać ich psychikę i świat, ich motywację, lęki i skrywane wstydliwie marzenia.

Takich spotkań miałam już wiele, bardzo wiele. Uskrzydliły one moją wyobraźnię i pisarską empatię, a moi bohaterowie stali się rzeczywistymi ludźmi. Zastanawiałam się dlaczego wcześniej tego nie robiłam. Odpowiedź przyszła do mnie w bardzo zaskakujący sposób.
Pewnego późnego popołudnia zadzwonił z pracy mój mąż z pytaniem, co tam w domu słychać. Odpowiedziałam, że odwiedził mnie Isarian. W słuchawce telefonu zapanowała długa, napięta cisza.
– Czy mam się zacząć martwić? – poważny ton mojego męża zdradzał jego szczerą troskę.
Nawet teraz, gdy to wspominam, nie potrafię opanować śmiechu. Z rozczuleniem wspominam też „poważną rozmowę” przeprowadzoną przez nas tego samego wieczoru.
Mój mąż jest ekonomistą. Wytłumaczyłam mu, że „spotkania z bohaterami” to wspaniałe ćwiczenie wyobraźni, a wyobraźnia jest glebą, na której rośnie kreatywna praca w każdej dziedzinie sztuki, i nie tylko. Ale jak każda gleba, jeśli nie będzie regularnie podlewana i nawożona, stanie się jałowa i sucha.
Jako dzieci karmimy naszą wyobraźnię z naturalną, nieskrępowaną ochotą. Udajemy damy chodząc w butach i sukienkach mamy; urządzamy wystawne bale dla lalek i miśków, z garnkiem na głowie i patykiem w dłoni stajemy się rycerzami. I nie mamy żadnych wątpliwości w prawdziwość tych zabaw.
Dorosłemu coś takiego nie przystoi. A przecież te wyimaginowane, ale jakże prawdziwe „spotkania z bohaterami” są właśnie taką zabawą, są wodą i nawozem dla naszej wysuszonej dorosłością wyobraźni, są jedyną możliwością aby powieściowe postacie stały się nam bliskie jak starzy przyjaciele, a opowiadana przez nich historia autentyczna i naprawdę ciekawa.

Jeśli zależy ci na dobrym poznaniu swoich postaci, wpisz w swoim kalendarzu „spotkanie z bohaterem” i naprawdę na nie idź. Bez względu na to, co inni „dorośli” na ten temat myślą.

Dorota Jawulska

Mam nadzieję, że prawdziwa historia autorki, która spotkała się ze swoim bohaterem natchnie cię do twojego spotkania. Czy twój bohater był już u ciebie na kanapie? Na co czekasz? Zaproś go! I napisz do mnie jak było.

podpis2

Twoja książka to maraton

Na pewno zauważyliście, że coraz więcej ludzi biega i startuje w maratonach. Przyglądałam się ostatnio perfekcyjnie zaplanowanemu planowi treningowemu i olśniło mnie: napisanie książki tak samo go wymaga. Ostatnio pisałam o tym, że pisania można się nauczyć i że nie mamy oporów żeby uczyć się tańczyć sambę albo piec ciasto ale wydaje nam się, że pisanie to umiejętność, którą po prostu powinniśmy posiadać. Dzisiaj pójdę o krok dalej i zacznę w miejscu, w którym już wiesz, że pisania możesz się nauczyć.

Ok, więc umiesz pisać, wiesz jak składać zdania, kiedy chcesz opowiedzieć o tym co czujesz to mniej więcej wyrażasz się w słowach. Cały czas się uczysz, nie robisz sobie wyrzutów kiedy coś ci nie wychodzi, tylko ćwiczysz więcej. Jest dobrze. I teraz chcesz napisać książkę. Ale napisanie książki jest jak przebiegnięcie maratonu. Czy ktoś, kto chce pobiec go odpowiedzialnie, ukończyć i na końcu nie umrzeć po prostu budzi się pewnego dnia i staje na starcie? Nie, o nie. Ten ktoś przygotowuje się do maratonu, trenuje. Bieg maratoński jest ukończeniem długiego procesu przygotowań.

Można napisać książkę bez planu, bez przygotowań, w szale. Tak samo jak niektórzy biegną maraton: nie wiedzą co robią, decydują się na zbyt wielki dla swojego organizmu wysiłek przypłacając skrajnym wyczerpaniem i groźnymi kontuzjami. Jeśli tak nie chcesz, jeśli chcesz przebiec swój maraton w dobrym stylu, a wieczorem uczcić go na kolacji (i założyć szpilki!) potrzebujesz planu treningowego.

Potraktuj siebie i swoją książkę z szacunkiem i na serio, a cały proces nie tylko będzie przyjemniejszy ale jeszcze zakończy się zdecydowanie lepszym wynikiem.

A szansa na to, że to nie będzie jedyna książka/maraton w twoim życiu wzrosną.
Na początku musisz dobrze ocenić swoje możliwości, swój stan początkowy. Zastanów się czy jesteś gotowy/a do pisania książki, czy naprawdę tego chcesz? Czy jesteś w stanie zrezygnować z innych rzeczy, żeby mieć czas na pisanie? Czy jesteś gotowy/a nadać pisaniu priorytet? Zobacz w wyobraźni swoją książkę gotową, realnie poczuj tą chwilę kiedy trzymasz ją w dłoniach. Wyobraź sobie, że wbiegasz na metę. Uwierz, że możesz to zrobić, to tylko kwestia twoich chęci. I dobrego planu!

Kiedy już masz przed sobą jasny cel zastanów się jak zorganizować czas na pisanie, na twoje treningi. Ile możesz poświęcić w tygodniu? Trzy popołudnia? Jeden cały dzień plus dwa wieczory? Ustal sobie swoje dni na pisanie, zarezerwuj ten czas, może wychodź wtedy z domu z komputerem albo zeszytem? Wpisz pisanie w stały plan twoich zajęć. Bardzo konkretnie. Nie napiszesz książki jeśli będziesz siadać do pisania raz na jakiś czas, co dwa tygodnie na 20 minut. Widziałeś/łaś kiedyś maratończyka, który idzie pobiegać raz w miesiącu jak mu się zachce, a na 5 kilometrze przerywa, bo go bolą nogi?

Świetnie, masz swój cel i swoje stałe dni i pory na pisanie.

Idzie ci całkiem dobrze, trzymasz się tego. Teraz potrzebujesz jeszcze wyznaczyć sobie małe cele po drodze. Np.: w tym tygodniu spotkam się z bohaterem. Do soboty napiszę scenę pocałunku w samochodzie. Następnym razem spiszę do końca notatki z dyktafonu. Zapisuj sobie listę rzeczy do zrobienia, kolejne kamienie milowe, kolejne etapy twojej książki. Pamiętaj, że nie każda „sesja pisarska” nie każdy „trening” będzie tak samo efektywny. Nie możesz od siebie wymagać że zawsze będziesz pisać/biec na maksa. Słuchaj siebie, swojego organizmu, swojego serca. Czasami masz lepszy czas i wtedy zaplanuj cały dzień pisania i dużo do zrobienia, np. cały rozdział. A czasami idzie ci gorzej, nie masz pomysłu. Ale nie odpuszczaj wtedy całkiem, zrób coś mniejszego, przeczytaj na głos to co już napisałeś/łaś, wprowadź poprawki.

Systematyczna praca jest bardzo ważna. Ale to nie wszystko. Biegacz potrzebuje dobrej diety. Posiłki muszą być maksymalnie odżywcze, inne przed biegiem, inne po. To bardzo ważne.A czym ty, pisarzu, karmisz swój umysł? Czy dajesz mu suche bułki i myślisz, że da radę przebiec maraton?

Jeśli chcesz pisać potrzebujesz inspiracji, pobudzenia i tak samo odpoczynku, regeneracji.

Zastanów się co najbardziej dostarcza ci jednego i drugiego. Czytaj, oglądaj filmy, obserwuj rzeczywistość, notuj… sposobów na inspirowanie się jest wiele i czas, żebyś znalazł/a swoje. Tak samo jest z odpoczynkiem. Pisanie to często duży wysiłek. Nie bagatelizuj tego, musisz się zregenerować. Idź na spacer. Wyczyść umysł. Najlepsze pomysły najczęściej wpadają kiedy nie siedzi się przy biurku. Kiedy się rozluźnisz spojrzysz na swoją książkę z innej perspektywy.
Trzymam kciuki za twój plan. Pamiętaj, żeby nie przejmować się chwilowymi niepowodzeniami, każdy ma gorsze dni. Po prostu pisz. I dbaj o siebie!

podpis2

Czy pisania można się nauczyć?

Tak. Pisania można się nauczyć tak samo jak gotowania, jeżdżenia na rowerze, tańczenia samby i szydełkowania. Jak każda z umiejętności, pisanie może nam przychodzić z większą lub mniejszą łatwością. Są ludzie, którzy po pierwszej lekcji samby mogliby jechać do Rio i śmigać w piórach i tacy, którzy potrzebują 10 albo 20 lekcji. Ktoś piecze ciasto jak ma 10 lat (ja upiekłam bez mąki), a ktoś jak ma 30 i potrzebuje hiper dokładnego przepisu.

Ale każdy, absolutnie każdy może nauczyć się piec ciasto i tańczyć sambę. I pisać.

Czy kiedy chcesz nauczyć się gotować to oglądasz kuchnię TV? Kiedy chcesz tańczyć sambę to siedzisz na kanapie i wgapiasz się w tancerzy na youtubie i wydaje ci się, że twoje nogi i biodra zapamiętują kroki? Czy masz przekonanie, że powinnaś/powinieneś wejść na scenę i twoje ciało po prostu ma znać sambę? Nie?

To czemu wydaje ci się, że od czytania uczysz się pisania? I przede wszystkim czemu myślisz, że pisanie masz mieć we krwi i kiedy zaczniesz to spod twoich palców po prostu powinna gładko wypłynąć najlepsza powieść jaką świat widział?

Pisania nie tylko można się nauczyć, trzeba się go uczyć. Co to jest pisanie? Wyrażanie swoich myśli i emocji za pomocą słów. Tak jak w tańcu wyrażasz się gestem, w malarstwie i fotografii obrazem, w gotowaniu smakiem, w rzeźbie kształtem, w pisaniu wyrażasz się słowem. Żeby pisać potrzebujesz umieć wyrażać swoje myśli i emocje i umieć używać słów, czyli układać je w zdania, akapity, rozdziały. Pierwszego i drugiego można się nauczyć. To się nie dzieje samo – jeśli czegoś nie umiesz robić, to od samego myślenia, że chcesz to robić, nie pojawi się umiejętność. Musisz ćwiczyć, próbować, praktykować. Musisz popełniać błędy. Ile razy pomylisz kroki i koślawo postawisz nogę zanim zatańczysz mistrzowską sambę? Ile spędzisz godzin w kuchni zanim zrobisz piętrowy tort bezowy? Ile zapisałeś/łaś już kartek skoro chcesz umieć pisać?

Jeśli chcesz się nauczyć pisania musisz robić następujące rzeczy: Pisać . Jak najwięcej. Najlepiej codziennie. Pisać różne rzeczy:

luźne notatki, słowa, które przychodzą ci do głowy, zapisywać brudnopisy

próbować różnych gatunków, na które masz ochotę, nie ograniczać się do jednego

zadawać sobie (wymyślać albo szukać gotowych) zadania do napisania (gotowe inspiracje i ćwiczenia ode mnie znajdziesz tutaj)

pisać to, co jest w tobie, dawać sobie prawo do wylewania z siebie potoku słów, nawet jeśli on ci się wydaje wielkim bałaganem

zrobić sobie Laboratorium swojego stylu – jak to zrobić możesz przeczytać w poprzednim artykule

nadać swojemu pisaniu priorytet. O tym jakie to ważne możesz przeczytać w tym artykule.

czytać analitycznie – czytać i rozkładać na czynniki pierwsze rozdziały i akapity innych pisarzy, patrzeć jak oni to robią i szukać tego, co ci się podoba, próbować pisać tak samo, a potem od tego odchodzić i pisać po swojemu Dać sobie szansę rozwijać się pisarsko, pójść na warsztat pisania, dołączyć do twórczej grupy

Pisać, pisać i jeszcze raz pisać!

Zapewniam cię, że osób, które rodzą się z umiejętnością pisania jest naprawdę mało, a za książkami które czytasz i podziwiasz stoi redaktor, który długo pracował z autorem i wyciskał z niego siódme poty. Zapewniam cię, że gdybyś zobaczył/a pierwszą wersję powieści, która ci się tak podoba to padłbyś z wrażenia jak dużo się zmieniło i ile autor/ka włożył/a w to pracy. Zapewniam cię, że ty też możesz napisać książkę. Ale żeby to zrobić, musisz ćwiczyć pisanie. Zabieraj się do pracy!

podpis2

Odkryj swój styl czyli twoje laboratorium

Kilka dni temu znajomy, który myśli o napisaniu książki i na razie zapełnia notes pomysłami i pojedynczymi zdaniami zapytał mnie jak ma znaleźć swój styl. Kiedy chcesz pisać albo zaczynasz to robić możesz nie wiedzieć co jest „twoje” w pisaniu, jakie sformułowania czy konstrukcja zdania najlepiej oddają twoje myśli i emocje, co do ciebie pasuje. Ale to nie jest tak, że nie masz stylu, że musisz go sobie „wyrobić”. Styl pisania jest jak styl chodzenia, tańczenia, śpiewania, jedzenia – masz go w sobie w środku, bo jest częścią ciebie. Możesz go nie znać, bo nigdy nie dałeś/łaś mu dojść do głosu. Może też się okazać, że twój styl nie spełnia twoich oczekiwań. Pokaż mi człowieka, który akceptuje siebie w 100%! Możesz pracować nad swoim stylem. Ale najpierw musisz go poznać i zaakceptować takim jakim jest na ten moment. Jak to zrobić?

Znajomemu powiedziałam mu, że muszę się zastanowić nad konkretnymi narzędziami i wczoraj zrobiłam sobie mapę myśli. I wymyśliłam – dla Adama i dla was wszystkich LABORATORIUM.

Laboratorium to twoje miejsce szukania w sobie stylu i wszystkich eksperymentów pisarskich.

Obowiązują w nim pewne zasady:
1. Jeśli twoje lekcje polskiego w szkole nie były fajne, zapomnij o wszystkim co z nich wiesz i myślisz o swoim pisaniu.
2. Nie oceniaj tego co piszesz.
3. Bądź tam ze sobą w 100% szczery/a.
4. Możesz do niego zaprosić kogo chcesz, ale możesz też nikomu nie mówić, że masz laboratorium.
5. Wszystkie pisarskie chwyty dozwolone.

Chciałabym, żeby laboratorium było miejscem twojej największej kreatywności. Może być fizycznie miejscem, a możesz sobie je wyobrazić: jakie to wnętrze, co tam jest, czy masz stół czy biurko, krzesło czy fotel. A może piszesz na tablicy? Albo leżysz na kanapie? Popłyń, urządź je tak jak chciałbyś żeby wyglądał twój ukochany gabinet. Kiedy już poczujesz się w nim swobodnie wyznacz sobie czas kiedy tam przychodzisz – fizycznie lub w wyobraźni (ale wtedy też realnie rezerwuj czas). Może to będzie stały termin w tygodniu, a może ruchomy, ale zaplanuj swój czas na pisarskie eksperymenty. Nadaj mu priorytet. Oczywiście nie oznacza to, że masz tam nie zaglądać również spontanicznie, kiedy poczujesz taką potrzebę. Przeznacz pliki w komputerze, kup specjalny notes albo zeszyt albo ryzę papieru i teczkę. A może pudełko? Potraktuj poważnie swoje pisanie.

Kiedy wszystko będzie już gotowe możesz zaczynać. Pamiętaj, że to miejsce, gdzie masz pisać, pisać i jeszcze raz pisać. Oczywiście też czytać, a o tym za chwilę. W laboratorium możesz wszystko i na pewno z czasem sam/a wpadniesz na pomysły eksperymentów, a raczej jedno doświadczenie będzie cię prowadzić do następnego, ale na początek mam dla ciebie propozycje:

Napisz o czymś, o czym zazwyczaj nie piszesz.

Jeśli piszesz fantastykę to pokuś się o opis zmywania naczyń, a jeśli piszesz powieść obyczajową to popłyń ze sceną rodem z sf. Kiedy zaczniesz pisać nie o tym co zawsze, pojawią się nowe słowa, nowe zdania – nowy styl. Wytrącisz się ze swoich językowych przyzwyczajeń.

Pisz w emocjach.

Kiedy ktoś cię wkurzy albo jest ci smutno albo kiedy jesteś w stanie euforii, pędź do laboratorium! Po prostu wyrzuć z siebie emocje, nie zastanawiaj się nad słowami, pisz to, co czujesz. W emocjach jesteśmy prawdziwi. Wiesz o czym mówię? A o tą prawdę, o twoją prawdziwość z samego twojego środka w pisaniu chodzi.

Wróć we wspomnieniach do dzieciństwa.

Odnajdź w sobie małego siebie i przypomnij sobie co myślałeś/łaś, jakie miałeś/łaś marzenia, czego się bałeś/łaś. Może napiszesz opowieść o potworach spod łóżka albo cieniu za szafą? A może o smaku gofrów z Darłówka? Albo zapachu mieszkania dziadków? Nie ograniczaj się, po prostu miej znów 7 lat! Spojrzysz na świat z innej perspektywy, zaczniesz opowiadać inaczej.

Czytaj analitycznie

Czytaj i zaznaczaj fragmenty które ci się podobają albo nie. Czemu? Rozkładaj je na czynniki pierwsze, rozdziel na probówki, włóż pod mikroskop. Zobacz, jak to jest zrobione, przyjrzyj się tekstom naprawdę z bliska. A potem weź te elementy, które ci się podobają i spróbuj tak napisać. Nie chodzi o to, żeby kopiować, tylko się inspirować!

Pracuj w laboratorium jak najwięcej. Pisz, pisz i jeszcze raz pisz. Nie ograniczaj się w żaden sposób. Nawet kiedy coś wydaje ci się śmieszne albo żałosne – pisz dalej. To tylko twój wewnętrzny krytyk, ten wstrętny gremlin, próbuje ci przeszkadzać. Nie daj się! Wyrzuć go za drzwi i powieś na nich kartkę: „krytykom wstęp wzbroniony”.

Pamiętaj, że twój styl to twój głos, to twoja pisarska tożsamość.

To coś dynamicznego, płynnego, co zmienia się razem z tobą, ewoluuje. Nie musisz zawsze pisać jednym stylem, przecież twój styl tak samo jak ty ma różne humory, dni, fazy w życiu. I przede wszystkim pamiętaj, że już go masz. Masz go tylko odkryć.

podpis2

Fragment książki „Droga artysty” Julii Cameron

Wielu z nas chciałoby być bardziej twórczymi. Wielu z nas przeczuwa, że w rzeczywistości jesteśmy bardziej twórczy, ale nie potrafimy dotrzeć do strumienia kreatywności. Marzenia się nam wymykają. (…)

Co prawda nie ma recepty na natychmiastowe i bezbolesne wyzwolenie kreatywności, ale proces duchowy prowadzący do jej odzyskania (lub odkrycia) można opisać i prześledzić. Mimo że każdy z nas jest złożonym, niepowtarzalnym indywiduum, w procesie twórczego odrodzenia da się wyróżnić pewne wspólne mianowniki.

Na początku pracy podczas pierwszych kilku tygodni obserwuję u uczniów mniejsze lub większe przejawy buntu i gorączkowości. Zaraz po fazie wstępnej w połowie kursu przychodzą wybuchy złości. Po złości następuje żal, a później na przemian przepływy oporu i nadziei. Ta rozwojowa sinusoida staje się serią twórczych skurczów porodowych, w czasie której uczniowie doświadczają zarówno silnych uniesień, jak i napadów „obronnego” sceptycyzmu.

Po tej fazie rozwoju zrywami pojawia się silna chęć powrotu do dawnego, znanego życia. Inaczej mówiąc, jest to etap pertraktacji. W tym czasie wielu (…) odczuwa pokusę, by zrezygnować z kursu. Nazywam to „twórczym odwrotem”. Gdy ponownie zaangażujemy się w pracę, następuje „swobodne spadanie” – ego zaczyna kapitulować. Ostatni etap kursu charakteryzuje się nowym odczuciem własnego ja, które jest nacechowane większą autonomią, odpornością, nadzieją i radosnym podnieceniem, a także zdolnością wymyślania i realizacji konkretnych planów twórczych.

Wydaje ci się, że szykuje się emocjonalna zawierucha? Słusznie. (…)

W języku sztuki filmowej powiedzielibyśmy, że stopniowo oddalamy obiektyw od miejsca, w którym tkwiliśmy aż do uzyskania widoku panoramicznego. Właśnie ten całościowy ogląd umożliwia dokonywanie trafnych wyborów twórczych. Wyobraź to sobie jako wędrówkę po trudnym, urozmaiconym i fascynującym terenie. Wspinasz się coraz wyżej. (…)

Po czym możesz poznać, że jesteś twórczo zablokowany? Znakomitą wskazówką jest zazdrość.

Czy są jacyś artyści, którzy cię złoszczą? Czy mówisz: „Ja też bym tak potrafił, gdyby tylko…”? A może powtarzasz sobie, że gdybyś tylko potraktował poważnie swój twórczy potencjał, to mógłbyś:

  • Przestać sobie powtarzać: „Jest już za późno”.
  • Przestać odkładać coś, co sprawiłoby ci wielką frajdę, do czasu, aż zarobisz dość pieniędzy.
  • Przestać powtarzać: „To tylko moje rozdęte ego!”, ilekroć zatęsknisz za bardziej twórczym życiem.
  • Przestać powtarzać, że marzenia się nie liczą, że są jedynie marzeniami, a ty powinieneś być bardziej rozsądny.
  • Przestać się bać, że rodzina i przyjaciele uznają cię za wariata.
  • Przestać wmawiać sobie, że twórczość jest zbytkiem, a ty powinieneś dziękować za to, co masz.

Z chwilą, gdy nauczysz się rozpoznawać, pielęgnować i ochraniać wewnętrznego artystę, będziesz mógł zostawić za sobą cierpienie i niemoc twórczą. Nauczysz się rozpoznawać i pokonywać lęk, usuwać emocjonalne blizny i umacniać wiarę w siebie. Przyjrzysz się swoim dotychczasowym poglądom na temat kreatywności i odrzucisz je. Pracując z tą książką, przeżyjesz intensywne spotkanie ze swoją kreatywnością – z osobistymi prześladowcami, mistrzami, życzeniami, obawami, marzeniami, nadziejami i zwycięstwami. Doświadczenie to będzie ekscytujące, przygnębiające, pełne gniewu, radości, nadziei, a ostatecznie ofiaruje ci większą wolność.