Urszula Szegda

uczestniczka Szkoły Pisania Powieści

Zawsze chciałam napisać książkę. Prawdziwą książkę w twardej oprawce, taką moją od początku do końca. Może książkę kulinarna, albo dla dzieci, ale na pewno książkę. Takie małe marzenie, jedno z tych, które się ma od bardzo dawna, ale nie liczy się na to, że się spełni.

A marzenia są po to, aby je spełniać.

Zapomniałam o tym. Zapomniałam, że marzenia powinno się spełniać, że powinno się zrobić coś tylko dla siebie.

Aż w pewien deszczowy wieczór przeglądając bezmyślnie strony w internecie, szukając sama nie wiem czego, trafiłam na „Perypetie” i informacje o Szkole Pisania Powieści. W mojej głowie zapaliła się lampka,  serce przyśpieszyło, a w oczach zapłonęły iskierki.

Po czym kontrole przejął rozum i pojawiło się mnóstwo pytań.

O czym niby miałabym napisać? Kompletnie nie mam żadnego pomysłu na powieść. Nawet nie wiem jak się zabrać do pisania powieści. Nie przeczytałam, żadnego poradnika na ten temat, ani jednego artykułu. Nic.

Serce zaczęło wybijać swój codzienny rytm, a iskierki w oczach zgasły.

Ale gdzieś tam w środku marzenie nie dawało mi spokoju, a może jednak, może warto spróbować…

Po długich rozmyślaniach, przeanalizowaniu wszystkich za i przeciw, mimo, że nie miałam pomysłu na powieść, a ostatnią wymyśloną historię napisałam w liceum, postanowiłam wysłać maila do Marii i wziąć udział w rekrutacji. Bardzo chciałam zrobić coś dla siebie, spróbować spełnić moje marzenie z dzieciństwa.

Maria odpisała, a serce ponownie przyśpieszyło.

Czas od grudnia do kwietnia liczył się od zjazdu do zjazdu, z niecierpliwością czekałam na kolejne zajęcia, które były wypełnione wiedza i dużą ilością praktyki. Maria pilnowała, żebyśmy dużo pisały, nie tylko na zajęciach, ale też w domu. Bardzo pomocne okazały się zadania, które dostawałyśmy, a których tak bardzo mi teraz brakuje. Mobilizowały – przecież nie pójdę na zajęcia nie przygotowana 😉 , zmuszały do poznawania swojego bohatera czasami prowokowały dyskusje wśród kursantek, ale przede wszystkim pozwalały przećwiczyć zagadnienie nad którym  pracowałyśmy z Marią.  Jak w prawdziwej szkole, zadania były sprawdzane. Ocena Marii była dla mnie bardzo ważna. Zawsze było to kilka zdań napisanych pod moim tekstem, mówiących o  tym, co zrobiłam dobrze, a nad czym powinnam jeszcze popracować i jak to poprawić.

Zima szybko się skończyła, a z nią Szkoła Pisania Powieści.

Teraz mam w głowie bohaterkę – Karolinę, która opowiada mi swoją historię, a ja próbuję ją spisywać.  Mam pisarskie narzędzia, które dała nam Maria i wiem jak ich używać. Ale przede wszystkim poznałam 9 kobiet, które mają historie do opowiedzenia, mają swoich bohaterów i tak jak ja pracują nad spełnianiem swoich marzeń.