Nie musisz znać zakończenia

Dość często się zdarza, że ktoś, kto przychodzi ze mną pracować, pisze do mnie w mailu, że „nie ma jeszcze zakończenia” jakby to było coś złego, z czego musi się tłumaczyć.
Niezależnie od tego, czy piszesz fikcję (ale szczególnie jeśli piszesz fikcję), czy non fiction, nie musisz znać zakończenia. Z prostego powodu – bo pisanie jest procesem, w trakcie którego się zmieniasz, przychodzą ci do głowy nowe pomysły, a stare weryfikujesz, zmieniasz zdanie, znajdujesz nowe inspiracje, uczysz się. Nie jest mechanicznym klepaniem w klawiaturę, jest żywe.

Jeśli piszesz krótki tekst – post na bloga albo kilkustronicowy artykuł na konkretny temat, to tak, w takim przypadku polecam ci zrobić sobie plan i porządne notatki zanim zaczniesz pisać i zaplanować co będzie początkiem, środkiem i zakończeniem. W każdym innym przypadku nie musisz znać zakończenia. Ale musisz znać kierunek.

Kierunek, w którym ma podążać twój tekst wyznacza odpowiedź na pytanie „o czym piszę?”.

Twój temat jest twoim kierunkiem, to co wybierasz na treść ma być kierunkiem. Dlatego tak ważne jest zastanowienie się na początku, zanim zaczniesz pisać, o czym chcesz pisać. Oczywiście możesz się nie zastanawiać i po prostu pisać, „co ci ślina na język przyniesie”, dać się zupełnie ponieść flow – to jest bardzo ok, flow jest super! Tylko nie oczekuj, że taki tekst będzie konsekwentny i zaprowadzi cię do jakiegoś celu, będzie na końcu w magiczny sposób spójną całością. Ale już flow w pożądanym, wybranym kierunku – proszę bardzo, tu masz dużą szansę, że nie skończysz w bardzo dziwnym punkcie.

W wersji, którą ci proponuję masz kierunek, nie masz zakończenia. Dopóki piszesz na temat, mieścisz się w odpowiedzi „o czym to ma być”, to wszystko jest ok. Skąd masz wiedzieć czy się mieścisz? Po prostu zadawaj sobie to pytanie, po każdym akapicie albo kiedy zatrzymujesz się w pisaniu sprawdzaj, czy trzymasz się tematu. Sprawdzaj gdzie idziesz. Żeby przypadkiem nie zboczyć całkiem z trasy i nie władować się w straszne chaszcze albo błotnistą ścieżkę.

Jeśli będziesz sprawdzać na bieżąco dokąd zmierza twój tekst, to dość szybko się zorientujesz, że skręcasz. Co wtedy? Masz do wyboru albo zawrócić i podjąć ścieżkę w miejscu, gdzie zaczęła iść w innym niż wyznaczony kierunek albo zdecydować, że jednak ta ścieżka bardziej ci się podoba, jest dla ciebie ciekawsza i pójść nią dalej. Wtedy zmieniasz temat. I jeszcze raz trzeba się zastanowić „ok, zmieniam temat, to o czym teraz piszę?”. To jest ok, mi się to zdarza dość często, nawet kiedy piszę te artykuły czasami mnie ponosi i stwierdzam, że to nowe jest ciekawsze, kasuję początek i zmieniam temat.
Gorzej, kiedy na bieżąco nie sprawdzasz w jakim kierunku idziesz i orientujesz się na przykład 10 stron dalej, że to jest kompletnie nie na temat. To są właśnie te chaszcze. Czasami nie ma innego wyjścia, jak skasować te 10 stron. Oczywiście to jest przykre i prawie każdemu jest szkoda. Wtedy zdarza się, że ktoś podejmuje próbę zmiany tych 10 stron trochę, tak żeby mniej więcej pasowały albo dodaje nowy wątek, żeby te strony tam wcisnąć. I to jest na ogól błotnista ścieżka. Bo wciąga cię, spędzasz masę czasu na dostosowywaniu tych 10 stron, a efekt zazwyczaj jest kiepski. I finalnie, tylko znacznie później, ten fragment i tak wylatuje. Ale ty utykasz w błocku i tracisz tam dużo czasu i energii. Kiedy władujesz się w chaszcze, to najlepiej tnij, zawróć.

Z nieznanym zakończeniem jest jeszcze jedna, bardzo fajna sprawa. Kiedy go nie znasz, kiedy dasz sobie luz, to często pojawia się fantastyczne zakończenie, którego zupełnie się nie spodziewałaś/łeś. To bardzo miły moment dla ciebie, bo dowartościowuje i dodaje wiary we własne możliwości pisarskie, powoduje, że uczysz się ufać pisarskiemu procesowi. No i często jest z wielką korzyścią dla tekstu.

podpis2

Jak znaleźć historię?

Wiele razy mówiłam na różnych warsztatach, że nie ma potrzeby specjalnie wymyślać fabuły, że wystarczy się rozejrzeć, bo historie dosłowne leżą na ulicy. Zamiast się o nie potykać i odgarniać nogą można otworzyć szerzej oczy i sprawdzić co wpada ci pod nogi, pod ręce, pod pióro i palce na klawiaturze bo to może być prawdziwa perełka.

W trakcie gdy pocisz się nad wymyślaniem kolejnych perypetii dla swojego bohatera koło twojego nosa może przepływać tuzin fenomenalnych wątków do wzięcia. 

Rozejrzyj się:

Kim są ludzie z którymi codziennie jedziesz w tramwaju? Kim jest ta piegowata dziewczyna ze smutnymi oczami ukrywająca się za wielkim szalikiem?

Co przydarza się mamie z trójką dzieci biegających po twoim podwórku?

Jak myślisz, co przeżyła para staruszków, która codziennie o tej samej godzinie siedzi na tej samej ławce na Plantach?

Co kryje się za przez nikogo nie opróżnioną skrzynką na listy w twojej klatce?

A ten samotny facet w granatowych marynarkach, który wiecznie kupuje to samo w sklepie pod twoim domem?

Uwierz mi, każdy z nich ma historię, którą możesz opowiedzieć.

Nie namawiam cię do śledzenia ludzi, ani tym bardziej do zadawania obcym osobistych pytań. Nie chcę żebyś został/a szpiegiem. Chcę żebyś został/a pisarzem/pisarką. Zacznij po prostu obserwować świat. Patrzeć na wszystko dookoła, zauważać ludzi. Sama często idę ulicą zamyślona, wpadam w siebie i wiem, że wiele osób też tak robi. Nie będę pisać o patrzeniu w ekran telefonu, bo to zbyt oczywiste, ale tonięcie we własnych myślach nie pomaga ci pisać dobrych historii o świecie. Prawdziwych, porywających historii, które pragnie się czytać bez końca.

Zacznij od zapisania wszystkiego o bohaterze, którego sobie upatrzysz, o twoim pierwowzorze bohatera. To jest tylko początek, nie musisz się obawiać, że ktoś poda cię do sądu, bo opiszesz go w swojej książce! Zapewniam cię, chodzi o inspirację, a poza tym jak może wiesz, ilość schematów ludzkich zachowań jest skończona, więc w gruncie rzeczy wszystkim nam przyda się to samo tylko jesteśmy w różnych momentach. Spisz wszystko o bohaterze, np. jeśli weźmiemy piegowatą dziewczynę to będzie tam o jej ubraniu, gestach, pierścionku z zielonym kamieniem, torbie z festiwalu filmowego we Wrocławiu, o tym że wysiada na przystanku przy dzielnicy willowej, że czasami z torby wystaje jej seler naciowy albo brokuł i raz odebrała telefon i mówiła do kogoś o imieniu Igor. Kiedy będziesz mieć gotową listę elementów, to możesz do każdego dodać swój dalszy ciąg.

Ja bym zrobiła to tak, ale oczywiście ty możesz zupełnie po swojemu:

pierścionek z zielonym kamieniem jest po babci, która pochodziła z Lwowa, robiła najlepsze na świecie jagodzianki i zmarła dwa lata temu, a bohaterka mocno to przeżywa. Babcia z kolei dostała ten pierścionek od swojej babci, która mieszkała w folwarku na Ukrainie, jeździła konno i była niepokorną jak na swoje czasy kobietą – i tutaj możesz wymyślić całą historię kobiet w tej rodzinie, pójść do czytelni, znaleźć gazety sprzed wojny i zatopić się w przeszłości… Albo opowiedzieć o dzieciństwie bohaterki z babcią.

torba z festiwalu filmowego jest sprzed dwóch lat, ale bohaterka ma ich więcej i z różnych festiwali, bo jest na trzecim roku reżyserii, wróciła właśnie ze stypendium w szkole filmowej w Barcelonie i robi teraz film o arystokratycznej rodzinie i dlatego wysiada w dzielnicy willowej, bo zbiera materiały. W Barcelonie zakochała się w hiszpańskim operatorze, ale jej chłopak, Igor, walczy o nią i nie chce pozwolić jej odejść, więc Alicja (tak, nagle pojawiło mi się jej imię) jest zupełnie rozdarta i nie wie co robić…

Jak widzisz to dość proste i mogłabym tak długo. Ty też możesz! Zabierz się za staruszków albo za mężczyznę w granacie, ale najlepiej się rozejrzyj i znajdź swojego bohatera i swoją historię.

A jeśli chcesz to zawsze możesz poszukać historii w swojej rodzinie. Zapewniam cię, że twoja babcia, twój dziadek, ciocia albo nawet mama ma niejedną genialną opowieść. To zupełnie inna para kaloszy i napiszę o tym innym razem, ale historie rodzinne mają w sobie ogromny potencjał. A teraz wróćmy do obserwowania, bo mam dla ciebie jeszcze mały cytat.

Jakiś czas temu byłam na spotkaniu z Andrzejem Stasiukiem, który powiedział: „Najważniejsze jest patrzeć i słuchać. Jeżdżę do Rosji, bo tam można patrzeć i patrzeć.”, a potem jeszcze: „Najlepsza proza mówi o rzeczach najprostszych.”. Nie wszyscy muszą być fanami Stasiuka, ja niektóre jego książki lubię bardzo, inne mniej, ale trzeba przyznać, że Stasiuk umie opowiadać. Ale kiedy przyjrzymy się z bliska jego opowieścią to zauważymy, że pisze o bardzo prostych rzeczach, o tym co go otacza, o tym co widzi. Właśnie: historie leżą na ulicy.

podpis2

Pisz to, co chcesz czytać

Na ostatnich zajęciach kursu pisania powieści Pisz i kropka! niechcący wywołałam małą burzę.

Poprosiłam uczestniczki, żeby zastanowiły się nad trzema kluczowymi kwestiami: co chcą opowiedzieć, jak chcą to opowiedzieć i komu opowiadają, co dają swojemu czytelnikowi. Powiedziałam im o powieściach gatunkowych jako możliwej formie, że z jednej strony jest łatwiej ją napisać, bo cechy gatunku wyznaczają pisarzowi ścieżkę, tworzą szkielet, a z drugiej to wielka sztuka napisać dobrą powieść gatunkową. Bardzo cenię dobrą literaturę popularną i myślę, że trudniej napisać książkę tego gatunku, którą przeczyta, pokocha i zainspiruje się tysiące osób niż prozę artystyczną, która zachwyci kilku krytyków, ale mało kto ją zrozumie, a już na pewno nikt nie będzie trzymał koło łóżka. Początkujący autorzy jednak często – i nie inaczej było właśnie na kursie – wzdrygają się na myśl, że ich książka mogłaby zostać zakwalifikowana jako „popularna”. Wydaje im się, że to gorsza literatura, niższych lotów i marzą o napisaniu książki artystycznej, bo w ich mniemaniu taka jest lepsza. Ja nie uważam, że coś jest lepsze albo gorsze.

Jestem przeciwna wartościowaniu, buntuję się przeciwko podziałom na literaturę prostą i ambitną tak jakby ta druga miała być w czymś lepsza.

Jest inna, bo daje nam coś innego. Na przykład niekoniecznie przyjemność czytania ani relaks. Zamiast dzielenia prozy na popularną i artystyczną proponuję podział ze względu na to co chcemy dać czytelnikowi: literatura rozśmieszająca, relaksująca, inspirująca, dołująca, strasząca, zasmucająca, przejmująca, poruszająca… itd.

Myślę też, że zamiast myśleć czy moja książka będzie wystarczająco ambitna lepiej podejść do pisania z innej strony i zacząć od odpowiedzi na pytania:

Dlaczego piszesz?

Dlaczego/ po co chcesz napisać książkę?

Co chcesz w niej powiedzieć?

Co jest dla ciebie ważne?

Jaka to jest dobra książka dla ciebie?

Co lubisz pisać?

Kiedy sobie to uświadomisz i zobaczysz swoje odpowiedzi czarno na białym może zmienisz podejście do swojej książki. A może utwierdzisz się w przekonaniu, że to dobra droga. Jest jeszcze jedna wskazówka, która zawiera w sobie wiele rzeczy: Pisz to co chcesz czytać. To hasło Sarah Selecky – nauczycielki pisania z Toronto. Sarah ma na swojej stronie napisane dużymi literami: Write what you want to read. I ja się pod tym absolutnie podpisuję. Bloga Sarah czytam od dawna i jeśli czytasz po angielsku to bardzo ci go polecam. W ostatnim artykule napisała:

Pisz to co chcesz czytać. Pisz, żeby się czegoś pozbyć. Pisz, żeby poczuć radość pisania o czymś prawdziwym. Napisz coś niestosownego. Napisz coś nieoryginalnego. Napisz coś, czego nikt wcześniej nie napisał. Pisz, bo czujesz się dobrze kiedy coś robisz. Pisz jak buntownik, pisz jak nastolatek.

A ja bym dodała:

Pisz z głębi swojego serca. Pisz o tym co ciebie ciekawi. Pisz kiedy masz dobry nastrój i kiedy ci smutno. Pisz śmiesznie albo strasznie. Pisz bez hamulców. Pisz tak jak mówisz. Pisz prawdziwe. Pisz kiedy ci się podoba. Pisz kiedy wydaje ci się, że nie chce ci się pisać. Pisz w swoim stylu. Pisz swobodnie. Pisz szczerze.

I przestań wreszcie się oceniać!

podpis2

Wszystko zaczyna się od bohatera

Miesiąc temu opublikowałam w czytelni gościnny wpis – opowieść Doroty, której pomagam napisać książkę o jej spotkaniu z bohaterem. Przedwczoraj, na drugim spotkaniu kursu pisania powieści jedna z uczestniczek, Karolina, opowiedziała niesamowitą historię o pierwszym spotkaniu ze swoją bohaterką. Wczoraj autor opowiadał mi, że musi śledzić swojego bohatera, bo to milczący typ i nie chce z nim gadać. Uświadomiłam sobie, że szerzę ideę spotkań z bohaterem, a w czytelni nie było artykułu o tym jak zacząć pracę z bohaterem! Naprawiam błąd i opowiadam wszystko od początku.

W poradnikach o pisaniu powieści można znaleźć wiele recept na to jak zacząć. Moim zdaniem trzeba zacząć od bohatera, bo nawet najlepsza historia bez pociągającego głównego bohatera będzie nudna. Powiedziałabym nawet: wszystko zaczyna się od bohatera.

Prawdziwy bohater sam opowie ci swoją historię.

Nie będziesz już więcej zastanawiać się, co ma się wydarzyć dalej, bo to on będzie pchał fabułę do przodu. Jeśli masz pomysł na to o czym chcesz opowiedzieć to najpierw zastanów się komu się to przydarza, stwórz swojego bohatera.

Zacznij od odpowiedzenia sobie na kilka pytań:

jak wygląda (w tym dokładnie twarz, sylwetka, kształt dłoni, znaki szczególne, włosy, jak się ubiera itd.), jak się porusza, jakie ma gesty, w jaki sposób mówi

jaką ma osobowość, charakter, jakie są jego główne cechy, jakie ma uzdolnienia

skąd pochodzi, jaka jest jego historia, przodkowie, pozycja społeczna, wykształcenie, przeszłość

jaki ma zawód, czym się zajmuje, w czym jest dobry

co lubi a czego nie, czego się boi, czy ma jakieś fobie, niepokoje, coś szczególnie sprawia mu przyjemność

jaki ma światopogląd.

Myśl o swoim bohaterze jak o człowieku, którego poznajesz, nowym przyjacielu, albo kimś kto cię zafascynował i chcesz o nim dowiedzieć się jak najwięcej. Twój bohater musi stać się jak prawdziwy człowiek, bo wtedy będzie dla czytelnika przekonujący.

Wiarygodny bohater, to taki, który nie jest ani czarny ani biały. Nie ma ludzi kryształowo dobrych ani złych do szpiku kości. Twój bohater musi mieć wady (albo zalety jeśli jest czarnym charakterem), ciemną stronę, swój cień (i odwrotnie).

Najciekawszy bohater to taki, który jest aktywny, czyli sam coś robi, podejmuje jakieś działania, nikt nie lubi bohaterów – ofiar losu, którym tylko coś się przydarza. Dobrze pokazać go w sytuacji konfliktu, trudnej sytuacji, walki wewnętrznej zmuszającej go do podjęcia decyzji, która porusza czytelnika. Bohater nie może być szary i przeciętny, musi mieć coś, co go wyróżnia, powoduje, że on właśnie został twoim bohaterem.

Kiedy opis twojego bohatera będzie już w miarę gotowy (powinien być naprawdę obszerny, jeśli czegoś nie wiesz, to zaznacz sobie w tekście wyraźnie pytanie do uzupełnienia później) to umów się z nim na spotkanie.

Zarezerwuj czas tylko dla siebie i twojego bohatera. Wyobraź go sobie bardzo wyraźnie (przecież wiesz już jak wygląda), jak siedzi przed tobą. Rozmawiaj z nim, zrób z nim wywiad. Zadaj mu wszystkie pytania które chcesz. A potem zadaj mu najważniejsze pytanie: Czego pragniesz? Czego chce tak naprawdę chcesz? Jakie jest twoje pragnienie w głębi serca?

To ćwiczenie może ci się wydawać dziwaczne, ale zrób je proszę, to działa! Na początku na pewnie będziesz sam/a odpowiadać na swoje pytania, ale zaręczam, że jeśli dasz życie swojemu bohaterowi, to po jakimś czasie zacznie do ciebie mówić. A wtedy zaczną się dziać cudowne i niesamowite rzeczy.

podpis2

 

Poznaj swojego bohatera

Kiedy jestem w drodze każdy napotkany człowiek jest ciekawy.

Nigdy nie wiem czy za rogiem nie spotkam kogoś, kto stanie się bohaterem moich notatek, mógłby być bohaterem książki. Zamieniam się wtedy w oko kamery i rejestruję każde słowo, ruch, gest. Wszystko jest ważne: mikrorozdarcie koszuli na mankiecie, sposób trzymania widelca. Mam wrażenie, że mój mózg zapamiętuje szczegóły nawet jeśli ja ich nie zauważam. A potem, kiedy piszę, używa ich w odpowiednich momentach, jakby odtwarzał portret pamięciowy. Nie wiem czy jest na to szczególny przepis, kluczowe wydaje mi się bycie uważnym. Trzeba mieć oczy dookoła głowy.

Kiedy podrożuję sama dostrzegam więcej. Trochę tak jakby nikt i nic nie zasłaniało mi świata. Rzeczy o których chciałabym napisać wpadaja mi wtedy do rąk same prosząc się o miejsce w moim notesie. Tak samo jest z ludźmi. Każdy chce pomóc, zapytać skąd jestem, pokazać mi swój świat. Czasami mam wrażenie, że spotkani po drodze dosłownie przepychają się między sobą walcząc o moją uwagę. Tak jakby każdy chciał zostać moim bohaterem.

Bohatera można sobie wymyśleć od A do Z. Ale można go też stworzyć sklejając w całość cechy wielu osób.

Z stu dzieciaków biegających po wiosce w Afryce w dziurawych klapkach można stworzyć jednego bohatera, którym mógłby być każdy z chłopców i jednocześnie żaden nim nie jest. Z siebie i wszystkich przyjaciółek z łatwoscią skleisz jedną kobietę której przygody będą uniwersalne dla wielu czytelniczek. Ważna jest inspiracja. Nie chodzi przecież o to, żeby za wszelką cenę odmalować świat 1:1, ale żeby pokazać kogoś z kim wiele osób będzie mogło się identyfikować, chcieć o nim czytać i wiedziec więcej.

W poradnikach dotyczących pisania podkreślane jest, że głównego bohatera czytelnicy muszą lubić. I ja się z tym zgadzam. Ale ważniejsze wydaje mi się to, że autor musi lubić swojego bohatera. Musi nie tylko wiedzieć o nim wszystko (od wyglądu przez charakter po jego przeszlość) ale też zwyczajnie go lubić, ufać mu, wybaczać. Traktować jak najlepszego przyjaciela. Nic nie bedzie z powieści jeśli nie polubisz swojej postaci.

Do wielu pisarzy bohater przychodzi sam, tak jak piosenka do Włóczykija. Nie muszą go szukać, wystarczy, że otworzą się na niego, zaakceptują w stu procentach.

Czasami bohater objawia się w całości, po prostu nagle staje przed tobą jak żywy, a czasami musisz na niego poczekać.

Wysyła ci sygnały, sznurki do czegoś, co jest dalej. Moja ulubiona Joanna Bator mówiła na spotkaniu z czytelnikami: “po głowie chodzą mi uporczywe słowa znikła bez śladu” i opowiadała, że bohaterka jej nowej książki, Sandra Valentine, po prostu się pojawiła. Pisarka nie miała wyboru, mogła ją tylko zaakceptować albo odrzucić.

Z pewnością sposobów na spotkanie bohatera jest tyle ilu pisarzy i jestem daleka od podawania jednej gotowej recepty. Pisanie to dynamiczny proces, twórczy i wolny i choć oczywiście wskazówki są potrzebne, a warsztat można doskonalić to na poziomie kreowania nowej postaci nie da się powiedzieć “to jest dobre, a to jest złe”. Wszystko co prowadzi pisarza do poznania bohatera jak najlepiej jest dobre.

Jeśli masz już swojego bohatera to postaraj się dowiedzieć o nim jak najwięcej. Poświęć mu specjalne strony w notesie albo plik w komputerze i napisz jego historię, charakterystykę – ale nie pusty zbiór cech zupełnie ze sobą nie powiązanych.

Twój bohater jest trochę jak pacjent, a ty jak psycholog. Zaanalizuj go, zbuduj sieć zależności pomiędzy wydarzeniami z jego zycia a poglądami na świat, osobowością. Pamietaj, że nie budujesz pomnika tylko człowieka, więc twój bohater musi też mieć wady.

Jeśli twój bohater jeszcze się nie pojawił, czekaj cierpliwie.

Wyostrz zmysły, obserwuj świat. Może sprzedawczyni z warzywniaka, której nie zauważasz jest niesamowicie ciekawą postacią? A może bohater przyjdzie do ciebie we śnie.

Kiedy dowiesz się dużo o swoim bohaterze i naprawdę go polubisz, a potem się z nim zaprzyjaźnisz, on ci się odwdzięczy. Bedzie sam kreował swoje losy, szedł w stronę o której nie myślałeś, robił zaskakujące rzeczy. A stąd już tylko krok do świetnej powieści.

podpis2

Strategia podglądacza

Wielu autorów, szczególnie tych którzy zaczynają i tych, którzy napisali już wiele książek zmaga się z poszukiwaniem dobrej fabuły.

Pytanie skąd wziąć historię spędza im sen z powiek i powoduje liczne frustracje.

Czasami cieszą się z nowego pomysłu, by już po kilku dniach stwierdzić, że do niczego się nie nadaje. Proces wymyślania nie jest prosty i wiele razy czytałam w wywiadach z pisarzami o ich sposobach, mapach, których tworzą, wykresach, katalogach bohaterów.

Jeśli chcesz napisać powieść albo opowiadanie i szukasz pomysłu na fabułę spróbuj wykorzystać kilka wskazówek:

  • Miej oczy i uszy szeroko otwarte. Niesamowite historie naprawdę nas otaczają, czają się za rogiem, są w siatce przechodzącej pani. Zapisuj wszystko co widzisz i słyszysz i co cię inspiruje: wydarzenia, nawet najmniejsze, sceny, postacie, dialogi, urywki zdań. Przeglądaj w domu swoje zapiski, segreguj je, odkładaj do pudła – wiele z tych notatek może przydać ci się później. Te, które ci się podobają staraj się rozwijać od razu, dopisywać skojarzenia, może od razu dalszy ciąg?
  • Zapisuj wszystkie swoje pomysły. Nie osądzaj ich! Często na minutę zapalamy się czymś by już po chwili stwierdzić, że to jednak głupie. Kto powiedział, że to jest głupie? Może za trzy dni spojrzysz na to inaczej. Nie marnuj swojej kreatywności, zapisuj naprawdę wszystko.
  • Spróbuj pisać ciągi skojarzeń na dowolne tematy, na przykład czegoś o czym dziś usłyszałaś i co cię zaciekawiło. To nie muszą być pełne zdania, po prostu uruchom swoją wyobraźnię i pozwól jej swobodnie działać.
  • Weź dowolne zdanie, z książki, z gazety, usłyszane i potraktuj je jako punkt wyjścia. Nastaw sobie budzik i przez 15 minut pisz wszystko co ci przyjdzie do głowy, cokolwiek, tak szybko jak możesz. Sama się zdziwisz ile jesteś w stanie wymyślić!
  • Zastanów się o czym teraz myślisz? Albo co zdarzyło się dziś rano? To mogą być początki twoich opowieści!
  • Zapisuj swoje sny. Może ci się wydawać to absurdalne, bo przecież sny zazwyczaj są mało realistyczne, ale nigdy nie wiesz do czego ci się coś może przydać. Albo cię zainspirować! Dodatkowo zawsze ćwiczysz się w pisaniu.
  • Słuchaj ludzi! Możesz być tak zajęta szukaniem pomysłu na fabułę, że nie zauważysz, że twój dziadek ma ci do opowiedzenia najciekawszą historię na świecie, a zwierzenia przyjaciółki to gotowy materiał na powieść.
  • Nie narzucaj sobie, że zanim zaczniesz pisać musisz mieć rozpracowaną całą fabułę łącznie z zakończeniem. To nieprawda. Jeśli masz bohatera, wiesz gdzie i w jakim czasie żyje i masz z grubsza pomysł na jego perypetie to pozwól mu żyć i działać. Możesz się zdziwić dokąd cię zaprowadzi.

Tylko osiem sposób i aż osiem sposobów. Wypróbuj na początek chociaż dwa. I napisz do mnie jak ci poszło. Powodzenia!

podpis2