Usiłował otworzyć drzwi wejściowe, ale przymarzły. Biegał popiskując od okna do okna, ale i okna były poprzymarzane. wtedy pobiegł na strych, otworzył klapę i wyszedł na dach.
Uderzyło go zimne powietrze.
Dech mu zaparło, pośliznął się i stoczył przez okap. I tak nieszczęsny Muminek znalazł się w nowym niebezpiecznym świecie i wpadł po uszy w zaspę śniegu – pierwszą, jaką mu się zdarzyło w życiu widzieć. Coś kłuło go niemile w aksamitną skórę, ale jednocześnie jego nos zwietrzył jakiś nowy zapach. Był to zapach poważny, najpoważniejszy ze wszystkich znanych mu dotąd zapachów, i trochę przerażający. Lecz sprawił, że Muminek obudził się na dobre i poczuł ciekawość.
Nad doliną rozpościerał się szary półmrok. Ale teraz dolina nie była zielona, tylko biała. Wszystko, co się kiedyś ruszało, zrobiło się nieruchome. Wszelkie żywe dźwięki zamilkły. Wszystko, co było kanciaste, stało się okrągłe.
– To jest śnieg – szepnął Muminek. – Słyszałem o tym od Mamy, to nazywa się śnieg.
Bez wiedzy Muminka jego aksamitna skóra postanowiła powoli stać się futerkiem, które mogło przydać się w zimie. Wymagało to trochę czasu, ale decyzja została powzięta. A decyzja to zawsze rzecz pożyteczna.
Tymczasem Muminek dalej z trudem wędrował przez śnieg, aż doszedł do rzeki. Była to ta sama rzeka, która przejrzysta i wesoła przepływała latem przez ogród Muminków. Teraz jednak wyglądała inaczej. Była czarna i obojętna – ona też należała do tego nowego świata, który był Muminkowi obcy.
Na wszelki wypadek spojrzał na most. Spojrzał na skrzynkę pocztową. Zgadzało się. Uchylił nieco wieczka, ale nie było tam żadnej poczty prócz zeschłego liścia bez jednego słowa.
Przyzwyczaił się już do zapachu zimy i ów zapach nie budził już w nim ciekawości.
Popatrzył na krzak jaśminu, który był bezładną plątaniną nagich gałęzi, i pomyślał przerażony: „Umarł. Cały świat umarł, kiedy spałem. Ten świat należy do kogoś innego, kogo nie znam. Może do Buki. I nie został zrobiony po to, aby żyły w nim Muminki”.
Przez chwilę wahał się. Ale potem uznał, że jeszcze gorzej byłoby znosić samotność, będąc jedynym nie śpiącym wśród śpiących.
I Muminek ruszył przed siebie, wydeptując pierwsze ślady na moście i dalej, na zboczu góry.
Były to ślady bardzo drobne, ale stanowcze i wiodły prosto między drzewa, na południe.