Czy twoje pisanie ma sens

Pamiętam jak kilka lat temu moje pragnienie rysowania i malowania było tak silne, że chodziłam po kryjomu do sklepów plastycznych i macałam pędzle. Czasami brałam jeden do ręki i ukrywając się przed sprzedawcą, malowałam w powietrzu albo po okładkach notesów. Miziałam wnętrze dłoni małymi miękkimi pędzelkami, szczeciniakami, sięgałam po okrągłe, duże pędzle i płaskie szpachelki. Ale przecież nie mogłam zacząć rysować ani malować, bo było wiadomo, że jestem beztalenciem i nic poważnego z tego nie będzie. Nie dla mnie były bloki i płótna, nawet szkolne akwarelki i zwykle kredki. A potem, na warsztacie 5 rytmów nauczyciel powiedział, jakby prosto do mnie: „po prostu zrób krok, nawet jeśli nie wiesz dokąd idziesz”. Napisałam sobie to zdanie w notesie, drukowanymi literami. I zapisałam się na malarskie zajęcia. Teraz, dwa lata później, dość często i maluję i rysuję, na mojej szafie rośnie stos prac w coraz większych formatach, a to wszystko sprawia mi ogromną przyjemność. Eksplorowanie kolejnych technik, wyrażanie tego co czuję obrazem, sprawia mi morze przyjemności.

Ile masz w szafce pięknych notesów, w których nie piszesz, bo „szkoda ich na głupoty”? Ile razy pomyślałaś/łeś, że chcesz pisać, ale nie możesz, bo „nie masz talentu” albo nie warto, bo i tak nic poważnego z tego nie będzie? Ile razy miałaś/łeś chęć po prostu coś popisać, ale nie wzięłaś/wziąłeś kartki i ołówka, bo „przecież do niczego cię do nie zaprowadzi”?

Kilka razy w miesiącu, czasami kilkanaście, dostaję maila, w którym ktoś opowiada mi swoją historię: o tym jak uwielbia pisać, jak w podstawówce pisał wypracowania, jaką mu to sprawiało przyjemność i że potem się gdzieś zgubiło, bo wiadomo, dom, praca, rodzina, obowiązki i że teraz by chciał wrócić do pisania. I że chce wiedzieć „czy jego pisanie ma sens”, więc prosi mnie o ocenę swojej twórczości, żebym powiedziała,  „czy to ma sens, czy ma sobie znaleźć inne hobby”.

Odpowiadam zawsze tak samo, pytaniem: „po co chcesz pisać?”. Bo jeśli dlatego, że to lubisz, że to jest dla ciebie ważne, że sprawia ci to radość, mimo że czasami jest trudne albo powoduje frustrację to tak, to ma sens.

Jeśli oczekujesz, że pisanie przyniesie ci sławę i pieniądze, najlepiej w przeciągu najbliższego kwartału, to nie, to raczej nie ma sensu. Radzę wtedy znaleźć inny sposób na zdobycie sławy i fortuny, a z pisanie zdjąć presję i sprawdzić, czy nadal lubimy to robić. Bo pisanie bardzo rzadko przynosi pieniądze, tak jak każda twórczość. Oczywiście zupełnie inna jest sytuacja, w której ktoś ma biznes, od dłuższego czasu zarabia na swojej wiedzy i książka ma być kolejnym krokiem, poradnikiem dla zdobytej już rzeszy klientów, wtedy tak, możliwe, że na niej zarobi.

Jeśli natomiast chcesz tworzyć, bo czujesz, że masz historię do opowiedzenia, bo pisanie po prostu sprawia ci przyjemność, bo najlepiej wyrażasz się w słowach, bo kochasz literaturę, czytasz nałogowo i chcesz też spróbować swoich sił – tak, to ma sens. Ma sens pisanie jak najwięcej, rozwijanie się, dawanie sobie szansy na naukę, żeby pisać coraz lepiej. Ma sens także pisanie kiepskich kawałków i wyrzucanie ich do kosza, ma sens wkurzanie się, że siedzisz drugą godzinę przed komputerem i napisałaś/łeś pół strony, ma sens mierzenie się ze swoją frustracją. Ma sens czytanie swojego opowiadania po roku i stwierdzanie, że jest straszne i że teraz najchętniej poprawiłoby się co drugie zdanie, albo najlepiej napisanie go od początku. Bo to znaczy, że się rozwijasz.

Moim zdaniem każda twórczość ma sens, a już najbardziej ta, której nadaje się ścieżkę rozwoju. Czyli taka trochę „prowadzona”, zaoopiekowana, w której nie piszesz przez 20 lat tej samej książki nie próbując się uczyć, tylko taka, której nadajesz ważność i się nią zajmujesz. Wtedy szansa, że napiszesz to, o czym marzysz, wzrasta, co więcej, najprawdopodobniej napiszesz coś tak wspaniałego, o czym jeszcze ci się nawet nie śniło.

podpis2

Czego potrzebujesz, żeby pisać

Przeznaczonego czasu na pisanie. Im więcej, tym lepiej. Dwie godziny tygodniowo to za mało, żeby napisać książkę w ciągu roku, ale wystarczająco jeśli chcesz popracować nad stylem i po prostu to lubisz.

Papieru. Nie wierzę w pisanie od razu na komputerze. Nie zachęcam cię do pisania na papierze tekstu, który ma być przeznaczony do publikacji, tak samo jak nie namawiam cię, żeby na papierze pisać 30 stron nowego rozdziału. Ale pomysły, notatki, mapy myśli i ćwiczenia stylistyczne rób na papierze. Czytałam, że kiedy pracujemy na papierze nasz mózg działa zupełnie inaczej, jest znacznie bardziej kreatywny i obserwuję uczestników na warsztatach czy kursach, którzy dzięki papierowi zaczynają mieć zupełnie inne pomysły.

Prysznica. Tak, nie pomyliłam się: prysznica. I nie dlatego, że w trakcie pisania się spocisz! Znam sporo osób (w tym siebie), którym najlepsze pomysły przychodzą do głowy pod prysznicem! Pewnie ma to wiele wspólnego z relaksem i przepływem wody, jeśli chcesz wiedzieć dokładnie, to po prostu poszukaj, ale najlepiej spróbuj – kiedy poczujesz, że nie masz weny, że dopadła cię blokada, utkniesz – idź pod prysznic!

Spaceru. Bo ruch jest potrzebny chociażby po to żeby poruszyć to co zastane w Twojej głowie. Może to brzmi szaleńczo, ale wyobrażam sobie, że kiedy poruszasz ciałem, a więc też głową, to przestawiają się w niej pudełka i szufladki i to co było na dnie, schowane za innymi, przesuwa się do przodu delikatnie a czasami spada z hukiem na ziemię jak poruszone pudło na pawlaczu. Spacer to też szansa na to, żeby odkleić się od swojej głowy i rozejrzeć dookoła. A wtedy możesz znaleźć mnóstwo pomysłów i inspiracji, przez kolor czapki dzieciaka na parkingu po całego bohatera.

Samotności. Wiele osób boi się być samemu. Często pragniemy towarzystwa za wszelką cenę, a samotny weekend w domu nie mówiąc o samotnych wakacjach brzmi jak koszmar. Tymczasem samotność jest niezbędna dla twórczości. O tym jak wyważyć proporcje między samotnością a twórczym towarzystwem pisałam w liście dwa tygodnie temu, w połowie listopada. Samotność to nic innego jak bycie we własnym towarzystwie. Tylko od Ciebie zależy czy masz sobie coś interesującego do zaproponowania. Fajnie o twórczym czasie samemu pisała Julia Cameron w „Drodze artysty” – poszukaj „twórczych randek”.

Wsparcia. Tak samo jak samotności do tworzenia potrzebujesz wsparcia po tym jak coś napiszesz albo zanim się za pisanie zabierzesz. Wsparcia osób, które w Ciebie wierzą, motywują do rozwoju, prześlą ci uścisk albo czułego kopniaka do działania w zależności od momentu. Oczywiście fajnie kiedy to są bliskie nam osoby, ale nie zawsze tak jest. Jeśli wśród twoich bliskich nikt Cię nie wspiera w twórczości, szukaj dalej. Zapisz się do internetowej grupy pisarskiej, chodź na spotkania dla pasjonatów pisania. Nie skazuj się na banicję.

Tematu – czyli tego o czym chcesz pisać. Jeśli nie masz go w sobie i nie znajdujesz łatwo wokół, a bardzo chcesz pisać, daj sobie trochę czasu, ale nie rezygnuj z nauki warsztatu. O tym na czym polegają ćwiczenia napisałam niżej. Temat do Ciebie przyjdzie, jeśli będziesz na niego otwarta/y. Jeśli jednak nie masz tematu, nie wiesz o czym chcesz pisać, lepiej na razie nie zabieraj się za pisanie książki. Bo o czym będzie? Nie licz, że „coś wyjdzie”, to raczej droga donikąd. Zamiast tego skup się na ćwiczeniach.

Ćwiczeń. Pisz na zadane tematy, ćwiczenia pisarskie. Może znaleźć trochę na mojej stronie w różnych artykułach w czytelni, możesz zapisać się do mojego Klubu Pisarskiego, w którym co tydzień dostaje się zadanie, ale też poszukać w internecie albo książkach poradnikowych „jak pisać”. Nie ma złych ćwiczeń, są lepsze i gorsze, ale wszystkie które zrobisz zaprocentują.

Jak widzisz nie wymieniłam jednego elementu, który dla wielu osób jest jedynym i na nim poprzestają – talentu. Ci, którzy sądzą, że w pisaniu chodzi tylko o talent, nie ćwiczą, nie próbują, na ogół poprzestają na marzeniu o tym jaką genialną książkę kiedyś napiszą. Ale ty już wiesz, że nie o to chodzi. Zgarnij więc swoje elementy razem i pisz!

podpis2

Wskazówki od Bardzo Dobrych Pisarzy

W zeszłym tygodniu w Krakowie odbył się Festiwal Conrada. Przez 7 dni mogliśmy chodzić na spotkania z pisarzami z całego świata, także tymi z naprawdę „górnej półki”. Byłam na festiwalu prawie codziennie i skrzętnie notowałam ważne słowa. Dla siebie i dla was. I dziś garść rzeczy od Bardzo Dobrych Pisarzy.

Trust me to bardzo ważne zdanie w moim życiu i w mojej twórczości” powiedział Michel Faber na początku spotkania i od razu zdobył moją sympatię. Zaufanie jest bardzo ważne też dla mnie. Kiedyś zrobiłam takiego mema „Zaufaj swojemu pisaniu”, który cieszył się dużą popularnością. A ty ufasz?

Faber powiedział jeszcze, że pisał 25 lat zanim opublikował pierwszą książkę. I że nigdy nie myślał o pisarstwie jak o karierze. Po prostu miał historie do opowiedzenia.

Eleanor Catton i Michael Cunningham wspominali o swoich studentach i o swoich metodach uczenia. Bardzo ciekawe rzeczy, byłoby super kiedyś pójść do nich na zajęcia. Ale na razie zostają wskazówki. Catton mówiła o czymś co i ja polecam i w co wierzę: o ćwiczeniach warsztatowych pomagających rozwinąć styl: „Kiedy uczę bardzo często zadaję ćwiczenia imitowania tekstów innych, to bardzo rozwijające i ważne. Nie trzeba wcale zaczynać od pomysłów. Można na początku go nie mieć, a imitowanie stylu innych pisarzy bardzo dużo może nauczyć.”

Jak to możesz zrobić? Przede wszystkim możesz zacząć już dziś! Po prostu zdejmij z półki książkę, otwórz na dowolnej stronie, przeczytaj akapit i spróbuj napisać dalszy ciąg dokładnie w tym samym stylu. Żeby to zrobić, musisz dokładnie przyjrzeć się stylowi pisarza, zauważyć jaki ma rytm zdania, jakich używa słów, czy jest np. dużo przymiotników czy może nie ma ich wcale. Ćwicz tak raz w tygodniu. Po 3 miesiącach będziesz mieć zupełnie inny, znacznie ciekawszy styl. Zakładam się.

Cunningham nie był tak delikatny: „Pytam moich studentów dla kogo piszą i jeśli mówią dla siebie, to każę im się wynosić i wrócić kiedy będą pisać dla kogoś. Ja piszę dla kilku bardzo konkretnych osób, dosłownie dla paru przyjaciół. Bardzo mi to pomaga, kiedy pisząc myślę o kimś konkretnym.”

To jest coś, co polecam przede wszystkim każdemu, kto pisze non fiction. W przypadku poradników, to absolutny początek pracy nad książką, od tego kim jest czytelnik wszystko się dla mnie zaczyna. Nie myślałam, że to też takie ważne w przypadku fikcji, choć widzę dużą różnicę pomiędzy tekstami autoterapeutycznymi, których redakcji odmawiam, bo one nie są po to żeby je redagować, a tymi pisanymi z myślą o czytelnikach.

O ważności czytelnika mówił też Richard Flanagan: „To czytelnik tworzy powieść, nie pisarz, czytelnik urzeczywistnia przez czytanie zapisane słowa, a książka pozwala czytelnikowi zobaczyć historię.”

O magii pomiędzy opowieścią a jej zapisywaniem opowiadała jak zawsze niezwykle Olga Tokarczuk. W zeszłym roku też byłam na spotkaniu na nią i nawet napisałam o tym list czwartkowy, o bohaterce, która do niej przyszła. A teraz Tokarczuk mówiła tak: „Nie byłoby literatury gdyby nie wychodzenie poza nasz materialny świat. Każda książka, która chce mówić coś ważnego ociera się o duchowość, o próbę opowiedzenia o czymś co jest trudne do opisania, nieskończone, niepojęte, teoretycznie  o zakończeniach, o których pisałam całkiem niedawno: „Ja się nigdy nie martwię końcem książki, to przyjdzie, książka sama wie jak się ma skończyć.”

A na koniec jeszcze Stasiuk: „Zawsze chciałem podróżować i patrzeć na świat, a nie się ścigać.”

podpis2

PO CO SĄ WYJAZDY PISARSKIE

W ten weekend robię pierwszy w życiu wyjazdowy warsztat pisarski. Zabieram 10 osób do magicznego miejsca w przyrodzie, poza Krakowem, do domu z wielkim ogrodem, gdzie każdy będzie mógł znaleźć swoje miejsce na pisanie. Będziemy mieć warsztaty, ale chcę też żeby każdy mógł w ciszy i spokoju po prostu pracować.

Pisarskie wyjazdy nie są zbyt popularne w Polsce, może lepiej: w ogóle ich nie ma. Tymczasem w Stanach pisarskie odosobnienia (writing retreats) są popularne i dość rozpowszechnione. Może pamiętasz, że w poprzednim ustroju funkcjonowały Domy Pracy Twórczej? Pisarze mieli swoje miejsca (np. w Kazimierzu Dolnym), gdzie mogli jechać na kilka tygodni lub miesięcy i w spokoju pracować. Ktoś im gotował, może ktoś nawet sprzątał i mieli święty spokój i czas tylko na pisanie. Teraz funkcjonują stypendia pisarskie, również wyjazdowe w różne miejsca – takie domy pracy twórczej w Europie. Nie wiem jak się dostaje takie stypendium, podejrzewam, że są po prostu konkursy na które składa się projekty na książkę i czasami można dostać pieniądze, a czasami pobyt w twórczym miejscu.

Piszę o tym, bo myślę, że to bardzo ważne, żeby czasami uhonorować swoje pisanie i pozwolić sobie na wyjazd tylko pisarski. To nie musi być wcale zorganizowany wyjazd (te amerykańskie retreaty są kosmicznie drogie), możesz to zrobić sam albo z kimś kto też chce pisać. Chodzi o intencję. Oczywiście, że miejsce w którym jest cisza i tabuny turystów nie przewalają ci się po głowie może być pomocne. Albo takie, w którym nie ma internetu. Kilka z autorek z którymi pracowałam wyjechało pisać na tydzień czy dwa – więc ludzie naprawdę to robią! Możesz wyjechać sam/a albo z kimś kto ma podobną intencję do Ciebie. Ważne jest tylko to, żeby naprawdę pisać, a nie spędzać czas na plotkach albo rozmawianiu o tym dlaczego się nie pisze.

Czasami też wystarczy, że cała twoja rodzina wyjedzie. Możesz wysłać wszystkich na wakacje i zostać w domu i wtedy w świętym spokoju pisać. Ale tutaj kryje się pułapka, że zamiast to robić, będziesz sprzątać, prasować zaległe góry koszul albo co gorsza wpadniesz na pomysły szybkiego mini remontu. Opcja z zostaniem w domu jest więc tylko dla osób obdarzonych silną wolną.

Jeśli nie możesz sobie pozwolić na wyjazd, możesz zafundować sobie pisarskie dni.

Np. czwartkowe popołudnia albo soboty – znaleźć miejsce w twoim mieście, które sprzyja skupieniu. To może być czytelnia biblioteki, czytelnia czasopism, czy zapomniana przez wszystkich kawiarnia, a może mieszkanie babci, która wyjechała na wieś. Bierzesz pod pachę komputerem albo plik kartek, wyłączasz telefon i idziesz pisać. Wiem, że finalistki mojej Szkoły Pisania Powieści umawiają się na pisanie – i jestem z nich szalenie dumna, bo myślę, że nadanie pisaniu priorytetu i zadedykowanie czasu pisaniu to bardzo bardzo ważna rzecz w byciu pisarzem.

Zaczęło się lato, to może być dobry moment, bo może masz mniej pracy i więcej czasu na pisanie. Ale też dlatego, że niewiele trzeba żeby gdzieś pojechać. Namiot? PKS?

Trzymam kciuki za twoje pisanie, za twoją intencję pisania.

podpis2

Dlaczego spotkania z innymi pisarzami są ważne

Dziś w czwartkowym liście pisałam o tym, że pisanie jest samotnicze. Jeśli nie dostajesz moich listów – zapisz się obok, a jeśli chcesz dostać ten o samotności w pisaniu – napisz do mnie. Na końcu listu napisałam, że tak samo jak samotności dla pisania ważne jest spotkanie. Jakie to może być spotkanie?

Z kimś kto jak ty pisze – możecie umówić się nawet w dwójkę na gadanie o pisaniu.

Z grupą – na warsztacie albo kursie pisania.

Z pisarzem z dużym dorobkiem – podczas spotkania autorskiego.

Jeśli nie mieszkasz w dużym mieście i nie masz możliwości przyjechać ani na warsztat ani na kurs ani na wieczór autorski na festiwalu, możesz znaleźć piszące osoby przez internet i chociażby słuchać audycji książkowych Michała Nogasia – „Z najwyższej półki”, w których rozmawia z pisarzami – taki radiowe wieczory autorskie, które osobiście uwielbiam.

Czemu spotkania są takie ważne? Z wielu powodów – dadzą ci inspirację. Co znaczy, że na spotkaniu zawsze warto mieć coś do notowania. Zazwyczaj mam przy sobie notes, ale zdarzyło mi się pisać na bilecie tramwajowym. Jeśli usłyszysz coś, co jest dla Ciebie inspirujące, koniecznie to zapisz! Gwarantuję Ci, że inaczej nie będziesz pamiętać. Ja notuję nieustająco, z każdego spotkania z pisarzem wychodzę z notatkami.

Dadzą ci motywację – bo kiedy znajdziesz się w towarzystwie osób, które piszą, szansa, że poczujesz na to chęć i przełamiesz blokadę znacznie wzrośnie. Jeśli lubisz pisać, ale nie robisz tego od dawna, a wiadomo, że im dłuższa przerwa, tym trudniej zacząć, koniecznie idź na spotkanie, na warsztat – i złap natychmiast motywację, która do Ciebie przyjdzie.

Spotkań z pisarzami, grup pisarskich, warsztatów jest bardzo wiele – i tylko od Ciebie zależy które wybierzesz. A ja dziś chciałam opowiedzieć ci o cyklu warsztatów z pisarzami, które mam przyjemność tworzyć z Kubą Kulasą z działu literackiego Krakowskiego Biura Festiwalowego czyli Miasta Literatury Unesco. Kuba zaprosił mnie pierwszy raz do poprowadzenia warsztatu rok temu, na Festiwalu Kultury Żydowskiej. I chyba byli ze mnie zadowoleni, bo w tym roku w zimie dostałam propozycję stworzenia programu cyklu z pisarzami i opieki merytorycznej nad całością. Wyobraź sobie, że możesz wymyślić od A do Z program takiego kursu, wskazać pisarzy, a potem ich spotkać i wspólnie ustalić o czym poprowadzą warsztat – czy to nie brzmi świetnie? Właśnie coś tak fantastycznego robię od kilku miesięcy! Tworząc program myślałam o potrzebach wielu osób – dlatego zdecydowałam, żeby na warsztaty zaprosić pisarzy bardzo różnych gatunków.

Zaczęliśmy od fantastyki – w kwietniu odbył się warsztat z Jakubem Ćwiekiem, w maju są aż dwa warsztaty – tydzień temu Laboratorium Reportażu poprowadził Wojciech Jagielski, a 26 maja warsztat pisania o podróżach poprowadzi Tomek Michniewicz. W lipcu czeka na was prawdziwa bomba (ale to na razie tajemnica), a potem kolejne warsztaty z innymi gatunkami. Wszystkiego o cyklu możesz dowiedzieć się tutaj.

A Miasto Literatury Unesco (możesz ich też śledzić na FB, tam są wszystkie aktualności) oprócz warsztatów organizuje niezliczoną ilość wydarzeń i akcji literackich, od spotkań z pisarzami, literackich spacerów po Krakowie, po wymiany książek i wydarzenia w małych księgarniach. Chyba nie da się być na wszystkim, ale bardzo zachęcam cię do wzięcia w czymś udziału. Robią naprawdę świetną robotę!

podpis2

Nie musisz się doktoryzować w pisaniu, żeby zacząć pisać.

Nie musisz się doktoryzować w pisaniu żeby zacząć pisać – zanotowałam sobie podczas ostatniego spotkania z jedną z moich autorek. Przekonanie, że pisanie zastrzeżone jest dla Specjalnych Osób, Utalentowanych, Obdarzonych Magicznymi Zdolnościami jest dość powszechne. Pisałam już o tym nie raz, że pisania można się nauczyć i że to rzemiosło, warsztat, umiejętność wymagająca praktyki. Możesz przeczytać chociażby ten artykuł. A dziś chciałabym powiedzieć o przekonaniu następnym – że kiedy już uznamy, że to rzemiosło i zaczniemy się go uczyć, to często myślimy, że ta nauka musi potrwać bardzo długo zanim dozwolone nam będzie napisać coś NAPRAWDĘ. 

Nie raz spotkałam się z osobami, które mają dom pełen książek „Jak napisać powieść”, „Zostań pisarzem”, „10 sposobów na konstrukcję kryminału”, zaliczyły wszystkie możliwe kursy korespondencyjne i warsztaty stacjonarne, są obecne na wszystkich wykładach w okolicznym domu kultury i subskrybują kilkanaście newsletterów o tym jak pisać. Oczywiście po angielsku, po polska oferta jest bardzo znikoma. Jak myślisz, ile czasu im zostaje na pisanie kiedy przeczytają te wszystkie książki, zamówią nowe, pójdą na warsztat i przetłumaczą trudne słowa z nowego newslettera tej świetnej kanadyjskiej pisarki? Obawiam się, że niewiele.

Nie zrozum mnie źle – nie uważam, że poradniki pisarskie, zajęcia, wykłady czy inspirujące listy są złe – absolutnie nie! One są Ci bardzo potrzebne – żeby szkolić swój warsztat.

Ale kluczowe jest, żeby znaleźć równowagę pomiędzy teorią a praktyką.

Od samego czytania o tym jak pisać nie nauczysz się pisać. Ile znasz osób, które wygrały Wimbledon po tym jak przez 10 lat oglądały go w telewizji? To dokładnie ten sam przypadek. Żeby nauczyć się pisać, żeby pisać lepiej, żeby szkolić swój warsztat musisz praktykować. Pisać, pisać i jeszcze raz pisać.

Samo pisanie, bez uczenia się, bez poprawiania, bez warsztatów i poradników, może okazać się pułapką. Bo możesz powtarzać te same błędy, pisać ciągle tak samo, zupełnie się nie rozwijać.

Do rozwoju potrzebujesz teorii i praktyki – wiedzy i ćwiczeń. Ani bez jednego ani bez drugiego nie będziesz dobrym pisarzem.

Wiedziałaś/łeś, że Szczepan Twardoch napisał kilkanaście książek przed bestsellerową „Morfiną”? Na spotkaniu w Krakowie w zeszłym roku powiedział: „nieudane pierwsze książki były mi potrzebne, żeby zacząć pisać lepiej”. A ty, ile nieudanych książek masz na swoim koncie? Nie pytam ile pomysłów masz w głowie, tylko ile napisanych stron. Kilkaset? Czy dwadzieścia?

Nie musisz stać się specjalistą od pisania żeby pisać. Nie musisz jechać do Stanów do szkoły kreatywnego pisania, nie musisz wieszać na ścianie piętnastego dyplomu zakończenia kursu pisania. Przeczytaj jedną książkę o tym jak pisać, idź na jeden kurs. I wprowadź w życie wszystko, czego się tam nauczyłaś/łeś. Kiedy całą to wiedzę wykorzystasz w praktyce i poczujesz, że masz to ugruntowane, to wtedy przeczytaj kolejną książkę i jeśli chcesz to idź na kolejny kurs. Buduj swoje pisanie jak tort, warstwami – wiedza/praktyka/wiedza/praktyka. Nikt, nawet najlepszy nauczyciel nie zrobi tego za ciebie i żaden dyplom z kursu nie zastąpi umiejętności zdobytych podczas pisania.

Bo pisania można się nauczyć – tylko żeby to zrobić trzeba pisać.

podpis2