PISZ BEZPOŚREDNIO

A gdyby tak zrobić rewolucję?

Wyobraź sobie, że wszyscy zaczynają pisać bezpośrednio.  Instytucje wysyłają newslettery podpisane przez konkretnych ludzi, a na ich stronach są proste i jasne teksty napisane potocznym językiem. Firmy mają teksty napisane bezpośrednim stylem na swoich stronach. Nikt nie pisze już językiem oficjalnym, anonimowo, znikają wyświechtane sformułowania i wytarte frazesy. Restauracje przestają być gościnne, hotele nie zapraszają już na wypoczynek, a banki nie proponują najlepszej oferty. Cały świat staje się prostszy, bardziej czytelny, bezpośredni. 

Chciałabym żyć w takim świecie. Tęsknię za tekstami bezpośrednimi i jestem wrogiem formułek. Nie znoszę pseudooficjalnego stylu, którym tak wiele osób się posługuje, bo wydaje im się, że zwykłe słowa są za zwykłe i trzeba coś ulepszyć, chociaż „ujrzeć jak pyszne bynajmniej  porcje wyżywienia serwuje nasza gościnna restauracja”. Brak mi prawdziwości, autentyczności, tego co prawdziwe i codzienne w języku. Marzę o tym, żeby wszyscy pisali bardziej bezpośrednio.

Dlatego z misją szerzę pisanie zwykłe, od siebie, prawdziwe. Autorom tłukę do głowy, żeby pisali tak jak mówią. Na warsztatach dla blogerów, pisania o podróżach i newsletterowych pokazuję jak ważne jest żeby pisać prosto, bezpośrednio, żeby wyzbyć się wszystkich dziwacznych sformułowań, które niby miały dodać nam ważności. To moja osobista misja, kolejna obok mówienia, że pisania można się nauczyć.

W lutym na warsztacie pisania newsletterów było dwóch pracowników działu literackiego Krakowskiego Biura Literackiego, które odpowiedzialne jest za wszystkie duże festiwale literackie w Krakowie i mnóstwo mniejszych wydarzeń. Kubie i Michałowi trochę namieszałam w głowach szerząc swoją wizję zindywidualizowanych newsletterów. Ach, jak cudownie byłoby dostawać indywidualne newslettery z KBF-u! Osobiste, pełne pasji, bo o tym co naprawdę ich interesuje, co jest dla nich ważne, o czym chcą nam opowiedzieć. Wyobrażasz sobie, ze zamiast suchych informacji o tym jakie wydarzenia odbędą się w tym miesiącu dostajesz od Miasta Literatury Unesco osobisty list od Kuby o jego fascynacji pisarzem, który wystąpi na festiwalu? Albo osobistą recenzję Michała książki na premierę której zapraszają? Albo ciepłą, bliską rozmowę z właścicielką małej księgarni zza rogu, kiedy piszą o akcji promowania małych księgarń?

Marzę o tym, żeby dostawać indywidualne bezpośrednie listy od MoMa albo Muzeum Narodowego w Krakowie, albo z MOCAK-u, z opowieściami pełnymi pasji, w których przeintelektualizowane kuratorskie notki zastąpione są żywymi opowieściami dla ludzi spragnionych opowieści o sztuce. Po których natychmiast chce mi się biec do muzeum. Chciałabym bardzo czytać świetne osobiste newslettery redaktorów z wydawnictw – bo przestałam subskrybować wszystkie, dziękuję, nie potrzebuję ulotek o nowościach. Tak naprawdę mogłabym czytać newslettery wielu firm, gdyby były napisane ciekawie, gdyby była w nich historia, gdybym miałam poczucie, że autor naprawdę ma mi coś do powiedzenia.

Możesz wziąć udział w mojej rewolucji i zacząć pisać bezpośrednio. Jeśli prowadzisz firmę albo masz wpływ na to jak wygląda strona internetowa instytucji w której pracujesz – zacznij na niej pisać tak jak mówisz, autentycznie, od serca.

podpis2

PISZ TAK JAK MÓWISZ

To zdanie powiedziałam tak wiele razy, że nie byłabym w stanie policzyć. Zarówno na zajęciach grupowych, warsztatach, kursach, bezpośrednio do autorów, napisałam je w komentarzu redagując tekst, w treści maila podsumowując tekst… Ale cały czas je powtarzam i pewnie będę je powtarzać tak długo jak będę redaktorką i będę uczyć pisania. Bo zawsze znajdzie się ktoś, kto zaczyna i jeszcze tego nie wie.

Kiedyś zrobiłam dla autora taki rysunek:

2014-06-13-20-34-03

 

To najlepsza możliwa ilustracja do tego problemu. Trochę przesadzona, ale w przesadzie najlepiej możesz zobaczyć skrzywienie. Bardzo dużo osób kiedy zaczyna pisać ma tendencję to takiego pisania: udziwionego, sztywnego, jakby mówili do czytelnika zza niewidzialnego biurka trzy metry nad ziemią. Jakby wygłaszali przemówienie w pustkę.

Może nieobce ci będą takie zdania:

Ujrzała pomieszczenie, w którym znajdowały się tylko stoły.

Wkroczył do pokoju, po czym zasiadł na krześle.

Zauważył dziewczynę i skierował swoje kroki w jej stronę.

Udały się razem do lasu, a następnie zaczęły zbierać grzyby znajdujące się w nim.

Z tym że nieczęsto można było ujrzeć go w świetle dziennym.

Tak więc podsumowując tego typu zachowania możnaby wysnuć wniosek…

Przygotowywała posiłek bowiem oboje odczuwali głód.

Wykonała wszystkie czynności sprzątające, przy czym podłoga nadal nie lśniła czystością.

 

Wiesz już co mam na myśli? Mam nadzieję, że te zdania cię rozśmieszyły! I że jeśli masz podobne na pisarskim koncie to już przenigdy takich nie napiszesz. Przykłady mogłaby mnożyć, ale tutaj dodam jeszcze trzy często spotykane słowa:

Poniekąd

Niejako

Zaś

Kiedyś tylko poprawiałam takie zdania z komentarzem: „Pisz tak jak mówisz. Czy powiedziałabyś takie zdanie do koleżanki na spotkaniu? Czy kiedyś opowiadasz historię to używasz takich słów? Jeśli nie, to nie pisz ich w tekście.”

Zachęcałam autorów, żeby czytali teksty na głos i wyłapywali wszystkie koszmary. Oczywiście nadal to robię, ale w międzyczasie zaczęłam się zastanawiać dlaczego ludzie tak piszą? Dlaczego kiedy ich słucham to opowiadają zwykłym, zrozumiałym językiem, a kiedy przysyłają mi tekst to jest naszpikowany słowami „bowiem/ujrzeć/pomieszczenie” i całą resztą? Doszłam do wniosku, że powodów może być kilka:

Wydaje im się, że zwykłe słowa nie są wystarczająco dobre i w pisaniu trzeba używać specjalnych. 

Myślą, że ich styl jest zbyt ubogi i nijaki i chcą go ubarwić.

Chcą nadać swojemu tekstowi ważności, sprawić, żeby urosła jego ranga.

Mało czytają i nie mając doświadczenia czytelniczego myślą, że tak powinien wyglądać dobry tekst.

Masz jeszcze coś do dorzucenia? Jeśli tak, to koniecznie napisz mi o tym – w komentarzu pod tekstem albo w mailu. Jak widzisz wszystkie te powody wynikają z braku pewności czy nasz tekst jest dobry i z pragnienia żeby był lepszy. To naturalne i wszyscy piszący borykają się z takimi uczuciami. Nie chciałabym żebyś przestał/a chcieć pisać lepsze teksty. Ale zależy mi na tym, żebyś zrozumiał/a, że nie tędy droga. Udziwnione słowa nie zapewnią ci niczego oprócz irytacji i zniechęcenia czytelnika.

A teraz wróć do zdań, które napisałam wyżej i spróbuj napisać je zwyczajnie, jakbyś mówił/a je do kogoś bliskiego. Nie do prezydenta Uzbekistanu i jego 12 tłumaczy. Kiedy to zrobisz i zobaczysz jakie to proste, weź swoje tekstów i przeczytaj je szukając sztywniackich zwrotów. Zrób sobie listę słów zakazanych i powieś w swoim pisarskim miejscu albo ustaw na pulpicie. Pisz tak jak mówisz.

podpis2

JAK PISAĆ OBRAZOWO

Wiele razy podczas zajęć na kolejnych kursach czy w pracy indywidualnej mówię o tym że dobry tekst to taki, który czytelnik może sobie łatwo wyobrazić, może go „zobaczyć”. Jak opis to plastyczny, jak akcja to dynamiczna, jak bohater to w ruchu. Właściwie za każdym razem używam mojego ulubionego porównania, że tekst ma być jak film. Pisałam już o tym w kontekście opisów: żeby pamiętać o ruchu kamery, a nie stawiać ją w jednym miejscu – bo wtedy opis jest po prostu nudny.

Pisanie obrazowe oznacza jedno: że scena, którą piszesz, musi się dziać.

Niezależnie od tego jak dużo się tam dzieje, bo może prawie nic. Coś dzieje się zawsze. Świat jest ruchomy i nie da się go zatrzymać. Nie zatrzymuj go więc w swoim pisaniu! To tak jak w filmie: kiedy pojawia się scena w której niewiele się dzieje to czy nagle jest stop klatka? Czy kiedy wchodzi nowy bohater, to reżyser wciska pauzę, a on staje przed nami na baczność na białym tle żebyśmy mogli go sobie dobrze obejrzeć?

O tym co oznacza pisanie obrazowe opowiadałam też Dorocie, świetnej pisarce fantasy (przeczytaj koniecznie jej opowieść o spotkaniu z bohaterem). Dorota doznała małego olśnienia na wystawie fotograficznej i potem napisała do mnie maila:

Patrząc na te zdjęcia naprawdę dotarło do mnie jak ważny jest w pisaniu obraz, czysty obraz, bez owijania w zupełnie zbędną watę słowną. Słyszałam Twój głos opowiadający mi o tym na naszej sesji i kiwałam głową… kurde!!! ona ma rację!!! (…) 

Teraz gdy siadam do pisania najpierw staram się przez kilka minut „zobaczyć” scenkę, co się dzieje, jaka jest pogoda, jakie światło, zapachy, pora dnia, kto jest na scenie i co robi; staram się uruchomić zdjęcia, włączyć PLAY i patrzeć na to co się dzieje, bez kontrolowania tego!

Postaraj się pomyśleć tak jak Dorota i zobaczyć np. swój statyczny opis jak zdjęcie, a potem włączyć PLAY. Co się zacznie dziać? Zobaczmy.

Pokój był duży, wytapetowany na zielono. Po prawej stronie stała kremowa kanapa ze sfatygowanym siedziskiem. Przed nią mały stolik z dwoma filiżankami kawy. Naprzeciwko były drzwi balkonowe i zaraz przy nich stare biurko zawalone papierami. Na ścianie koło drzwi rozpychała się meblościanka pamiętająca dzieciństwo Heleny. Stary telewizor ustawiony był na stoliku tuż obok. Z sufitu wystawał duży żyrandol w fioletowym kolorze zupełnie gryzącym się z tapetą. Na kanapie siedziała Helena z przyjaciółką i rozmawiały.

Co tutaj widzisz?

Bo ja dwa manekiny w składzie meblowym. Ewentualnie instalację: barbie w jej domku z czasów poprzedniego ustroju.

To nieruchomy kadr. Taki opis w tekście jest tym, który zaznaczę i powiem: wprowadź tu ruch, wyobraź sobie, że to film, włącz PLAY! 

Zobacz, jak możnaby to zrobić:

Drzwi balkonowe otworzyły się ze skrzypnięciem i podmuch wiatru zrzucił kilka kartek z góry papierów na starym biurku. Firanka zafalowała i na ekranie starego telewizora odbiło się światło wypełniając zielony pokój. Błysnęło też na żyrandolu podkreślając jego absurdalnie fioletowy kolor i w szybkach meblościanki rozpychającej się na całej ścianie. Pokój na szczęście był tak duży, że nawet ten pamiętający dzieciństwo Heleny meblowy potwór nie był w stanie zabrać całej przestrzeni dla siebie. Filiżanka cicho brzęknęła na stoliku, rozsiewając wokół błogi zapach kawy. Helena zamknęła ją w dłoniach i na powrót zapadła się w sfatygowaną kremową kanapę i w rozmowę z przyjaciółką.

Nie wykorzystałam żadnych innych informacji, wprowadziłam tylko ruch, przez bardzo prosty zabieg – wykorzystałam wiatr i światło. I nagle – proszę! Zamiast zdjęcia jest film. Oczywiście to jedyny sposób na napisanie tej sceny. Spróbuj to zrobić po swojemu. A potem wróć do swoich tekstów, przyjrzyj się im uważnie i włącz PLAY.

podpis2

REWOLUCYJNY SPOSÓB NA NAPISANIE KRÓTKIEGO TEKSTU

Ostatnio wymyśliłam dla autorki sposób na napisanie prostego tekstu. Jeśli dla Ciebie wizja napisania czegokolwiek też jest przerażająca, a nad kilkoma zdaniami męczysz się parę godzin, to może ten sposób okaże się przydatny również dla Ciebie. W przypadku autorki sprawdził się znakomicie, napisała świetny tekst szast prast, zupełnie bez wysiłku!

Jak zacząć?

Pisanie zacznij od zanotowania pojedynczych słów, które przychodzą ci do głowy na dany temat. To mogą być rzeczowniki, określenia, wyrażenia – wszystko co pojawia się w twoich myślach. Nie przejmuj się tym, czy coś tworzą, czy „mają sens”, postaraj się ich zupełnie nie oceniać, po prostu je napisz na kartce, jak leci, najlepiej w miarę przejrzyście.

Gdybym miała napisać tekst o tym co dzieje się teraz zanotowałabym:

mgła

jesienny dzień

zimno

wełniane skarpety

herbata w dzbanku

zielony kubek na biurku

praca

telefon dzwoni

mam ochotę czytać książkę

Ale gdybym chciała napisać o ostatnim warsztacie pisania w Pauzie In Garden napisałabym:

mini trema

10 osób

duży biały stół

stos kartek i cienkopisów na środku

mocne światło

wszyscy piją kawę

wszyscy piszą

śmiech

Kiedy już skompletujesz swoją listę (oczywiście może być na niej dowolna ilość słów i wyrażeń), odłóż ją na chwilę. Może nawet na dzień albo dwa. A potem wróć do niej i przeczytaj jeszcze raz, na świeżo.

Teraz czas na drugi krok.

Do słów i wyrażeń dodaj czasowniki. Tam, gdzie nie da się tego zrobić w najprostszy sposób zmień trochę słowo albo dodaj inny wyraz. Jeśli wcześniej było to już wyrażenie z czasownikiem, po prostu je zostaw.

W moim przypadku mogło by to wyglądać tak:

mgła rozciągała się nad Krakowem

był pierwszy jesienny dzień

zrobiło się zimno

założyłam wełniane skarpety

herbata w dzbanku pachniała cynamonem

postawiłam zielony kubek na biurku

miałam dużo pracy nad nowymi tekstami

telefon zadzwonił

miałam ochotę czytać książkę

i tak:

miałam mini tremę

przy dużym białym stole siedziało 10 osób

na środku piętrzył się stos kartek i cienkopisów

kawiarnię zalewało mocne światło

wszyscy pili kawę

wszyscy pisali pochylając głowy

kiedy czytaliśmy na głos teksty co chwilę wszyscy się śmiali

Jak widzisz nie wszędzie dodałam czasowniki, w niektórych miejscach dodałam inne określenia, na przykład czasu.

Etap końcowy

Kiedy masz już gotowe wyrażenia z czasownikami, po prostu je połącz w zdania. Wybierz kolejność, tam gdzie to jest potrzebne dodaj łączniki. Czasami może się okazać, że nie musisz dodawać nic, a w niektórych momentach na myśl same przyjdą ci dodatkowe słowa czy nawet całe zdania.

Mi wyszło tak:

Był pierwszy jesienny dzień. Nad Krakowem rozciągała się mgła. Zrobiło się zimno. Założyłam wełniane skarpety i otuliłam się swetrem. Herbata w dzbanku pachniała cynamonem, postawiłam zielony kubek na biurku i pociągnęłam łyk. Była pyszna. Miałam dużo pracy nad nowymi tekstami i otwierałam komputer kiedy zadzwonił telefon. Spojrzałam na niego niechętnie, bo tak naprawdę miałam ochotę poczytać książkę.

i tak:

Miałam mini tremę. Przy dużym białym stole siedziało 10 osób, na środku piętrzył się stos kartek i cienkopisów. Kawiarnię zalewało mocne światło. Właściwie wszyscy pili kawę, a po chwili, kiedy zadałam ćwiczenie, wszyscy pisali pochylając głowy. Odetchnęłam głębiej, a kiedy zaczęliśmy czytać na głos teksty i co chwilę wszyscy się śmiali trema minęła zupełnie.

Na końcu mam dwa teksty, a nawet przez chwilę nie powiedziałam sobie: teraz piszę tekst. Wiem, że dla wielu osób taka perspektywa jest przerażająca. Jeśli dla ciebie też, to koniecznie spróbuj mojego sposobu, mam nadzieję, że ci się spodoba i pisanie stanie się dla ciebie choć trochę łatwiejsze.

podpis2

Flow czyli natchnienie

Bardzo często autorzy z którymi pracuję, indywidualnie albo na kursie czy warsztacie czują się rozdarci pomiędzy świadome pisanie a flow w pisaniu, czyli moment kiedy po prostu dajesz się ponieść i piszesz zachłannie, kiedy słowa przez ciebie płyną wartkim strumieniem i nie musisz zastanawiać się co dalej. Wielokrotnie słyszałam słowa: „kiedy chcę pamiętać o tym wszystkim co mówisz, jak pisać opis, jakie pisać zdania, jak ma wyglądać dialog, to tracę zupełnie moje flow”.

Co z tym zrobić? Odpowiedź jest jedna: chronić swoje flow, swoje natchnienie. Możesz nim trochę sterować dodając malutkie elementy, drobiazgi które kiedy zaczniesz stosować po prostu „wejdą ci w pióro”, staną się w twoim pisaniu naturalne i oczywiste. Ale nie zamieniaj swojego pisania w spełnianie listy wymogów.

Pisz tak jak czujesz. Zaufaj swojemu pisaniu.

Swoim wyborom, zdaniom, decyzjom. Zaufaj swojej wyobraźni. Pisać z siebie, z głębi serca, z dna swojej wyobraźni znaczy nie tylko mieć otwarte serce i wyobraźnię, ale też sobie na to pozwolić. To wcale nie jest proste, bo przecież całe życie uczymy się, że mamy być jacyś, nasze teksty mają być jakieś, pani od polskiego kreśliła nam na czerwono i jeśli mieliśmy pecha to umieszczała druzgoczące dopiski.

Pisanie najlepiej będzie ci wychodzić kiedy znajdziesz coś co budzi, a potem karmi twoje flow. Wtedy masz większą szansę doświadczać tego wspaniałego twórczego momentu częściej. Inspiracji można szukać wszędzie, dla każdego to jest coś innego, pisałam o czym gdzie szukać inspiracji na przykład tu. Kiedy dopadnie cię natchnienie i słowa będą z ciebie płynąć koniecznie im na to pozwól! Nie odkładaj pisania na później, bo raz zablokowane flow może nie pojawić się długo. Pamiętaj też wtedy o zaufaniu, po prostu pisz, pozwól sobie na wszystko. Odrzuć kontrolę, nie myśl o tym czy to jest dobre czy nie, na to przyjdzie czas potem. Czy pozwalasz sobie pisać to, na co naprawdę masz ochotę? Nigdy nie zastanawiaj się co pomyślą inni na twoją opowieść o elfach, skoro pracujesz na wysokim stanowisku. „Co powiedzą rodzice koleżanek mojej córki na wieść o tym, że napisałam romans o wampirach?” „Chciałabym napisać poradnik o relacjach, ale co powie moja matka, przecież według niej na niczym się nie znam.” „Marzę o tym, żeby prowadzić bloga i pisać na nim mini opowiadania, ale wstydzę się tego co powiedzą moi znajomi”. To wszystko cytaty z osób, które chciałyby pisać, ale się boją i z tego strachu kontrolują się dusząc w zarodku swoje flow.

Kiedy piszesz pozwól sobie popełniać błędy. Nie zastanawiaj się nie tylko nad tym jak twój tekst zostanie oceniony, ale też nad tym czy jest poprawny, dobrze brzmi, czy niczego mu nie brakuje. To wszystko zrób po tym jak skończysz pisać. Wtedy siądź nad tekstem, przeczytaj go i pomyśl czy jest taki jak chcesz żeby był, czy niczego mu nie brakuje, jak możesz go ulepszyć?

To, co napiszesz pod wpływem natchnienia, strony które powstaną kiedy słowa z ciebie płyną, to twój brudnopis, twoja surówka.

Kiedy pomyślisz, że to nie będzie gotowy tekst, to łatwiej ci będzie sobie odpuścić strach czy to będzie dobre, bo wszystko możesz poprawić, zmienić. Praca nad własnym tekstem, nie w trakcie pisania, tylko kiedy to co napiszesz się trochę odleży, to praca w trakcie której najwięcej się uczysz. Wtedy szkolisz swój warsztat pisarski, poprawiasz umiejętności, wyrabiasz sobie styl. Z twojego przepływu powstaje surowy materiał, który bierzesz na warsztat i szlifujesz. Czasami będzie potrzebował więcej, a czasami mniej pracy. Z czasem zauważysz, że jeśli poprawisz coś kilka razy to przestaniesz popełniać ten błąd. Powtórzę jeszcze raz: kiedy poprawiasz własny tekst najwięcej się uczysz. To bardzo ważny etap pisania, niezależnie od tego czy piszesz powieść czy artykuły na bloga czy do prasy.

Wielu osobom wydaje się, że pisanie składa się tylko z tego pierwszego etapu, kiedy wyrzucamy z siebie tekst, przelewamy myśli na papier. A to tylko połowa drogi. Druga część jest równie ważna jak pierwsza i zazwyczaj potrzeba mnóstwa praktyki, żeby od razu napisać tekst, który praktycznie nie wymaga pracy. To nie jest kwestia czegoś co nazywamy „talentem” tylko umiejętności jasnego wyrażania się, posługiwania się językiem, którą nabiera się z czasem. Im więcej będziesz pracować ze swoimi surowymi tekstami, tym szybciej zaczniesz pisać lepiej od razu. Przepis na udany tekst jest taki: najpierw dawaj się ponieść, pisz kiedy tylko dopadnie cię na to ochota, wyrzucaj z siebie zdania i pomysły. Odłóż swoją surówkę na jakiś czas, a potem pracuj nad nią, poprawiaj, ulepszaj.

Jest jeszcze jedna rzecz, o której chciałam powiedzieć. Coś, czego doświadczyłam niedawno na własnej skórze. Podążać za flow znaczy być wyluzowanym i kiedy coś idzie zupełnie nie tak jak sobie zaplanowałeś/łaś spokojnie zmienić kierunek i dać się ponieść. Wtedy dzieją się rzeczy naprawdę magiczne.

podpis2

Odkryj swój styl czyli twoje laboratorium

Kilka dni temu znajomy, który myśli o napisaniu książki i na razie zapełnia notes pomysłami i pojedynczymi zdaniami zapytał mnie jak ma znaleźć swój styl. Kiedy chcesz pisać albo zaczynasz to robić możesz nie wiedzieć co jest „twoje” w pisaniu, jakie sformułowania czy konstrukcja zdania najlepiej oddają twoje myśli i emocje, co do ciebie pasuje. Ale to nie jest tak, że nie masz stylu, że musisz go sobie „wyrobić”. Styl pisania jest jak styl chodzenia, tańczenia, śpiewania, jedzenia – masz go w sobie w środku, bo jest częścią ciebie. Możesz go nie znać, bo nigdy nie dałeś/łaś mu dojść do głosu. Może też się okazać, że twój styl nie spełnia twoich oczekiwań. Pokaż mi człowieka, który akceptuje siebie w 100%! Możesz pracować nad swoim stylem. Ale najpierw musisz go poznać i zaakceptować takim jakim jest na ten moment. Jak to zrobić?

Znajomemu powiedziałam mu, że muszę się zastanowić nad konkretnymi narzędziami i wczoraj zrobiłam sobie mapę myśli. I wymyśliłam – dla Adama i dla was wszystkich LABORATORIUM.

Laboratorium to twoje miejsce szukania w sobie stylu i wszystkich eksperymentów pisarskich.

Obowiązują w nim pewne zasady:
1. Jeśli twoje lekcje polskiego w szkole nie były fajne, zapomnij o wszystkim co z nich wiesz i myślisz o swoim pisaniu.
2. Nie oceniaj tego co piszesz.
3. Bądź tam ze sobą w 100% szczery/a.
4. Możesz do niego zaprosić kogo chcesz, ale możesz też nikomu nie mówić, że masz laboratorium.
5. Wszystkie pisarskie chwyty dozwolone.

Chciałabym, żeby laboratorium było miejscem twojej największej kreatywności. Może być fizycznie miejscem, a możesz sobie je wyobrazić: jakie to wnętrze, co tam jest, czy masz stół czy biurko, krzesło czy fotel. A może piszesz na tablicy? Albo leżysz na kanapie? Popłyń, urządź je tak jak chciałbyś żeby wyglądał twój ukochany gabinet. Kiedy już poczujesz się w nim swobodnie wyznacz sobie czas kiedy tam przychodzisz – fizycznie lub w wyobraźni (ale wtedy też realnie rezerwuj czas). Może to będzie stały termin w tygodniu, a może ruchomy, ale zaplanuj swój czas na pisarskie eksperymenty. Nadaj mu priorytet. Oczywiście nie oznacza to, że masz tam nie zaglądać również spontanicznie, kiedy poczujesz taką potrzebę. Przeznacz pliki w komputerze, kup specjalny notes albo zeszyt albo ryzę papieru i teczkę. A może pudełko? Potraktuj poważnie swoje pisanie.

Kiedy wszystko będzie już gotowe możesz zaczynać. Pamiętaj, że to miejsce, gdzie masz pisać, pisać i jeszcze raz pisać. Oczywiście też czytać, a o tym za chwilę. W laboratorium możesz wszystko i na pewno z czasem sam/a wpadniesz na pomysły eksperymentów, a raczej jedno doświadczenie będzie cię prowadzić do następnego, ale na początek mam dla ciebie propozycje:

Napisz o czymś, o czym zazwyczaj nie piszesz.

Jeśli piszesz fantastykę to pokuś się o opis zmywania naczyń, a jeśli piszesz powieść obyczajową to popłyń ze sceną rodem z sf. Kiedy zaczniesz pisać nie o tym co zawsze, pojawią się nowe słowa, nowe zdania – nowy styl. Wytrącisz się ze swoich językowych przyzwyczajeń.

Pisz w emocjach.

Kiedy ktoś cię wkurzy albo jest ci smutno albo kiedy jesteś w stanie euforii, pędź do laboratorium! Po prostu wyrzuć z siebie emocje, nie zastanawiaj się nad słowami, pisz to, co czujesz. W emocjach jesteśmy prawdziwi. Wiesz o czym mówię? A o tą prawdę, o twoją prawdziwość z samego twojego środka w pisaniu chodzi.

Wróć we wspomnieniach do dzieciństwa.

Odnajdź w sobie małego siebie i przypomnij sobie co myślałeś/łaś, jakie miałeś/łaś marzenia, czego się bałeś/łaś. Może napiszesz opowieść o potworach spod łóżka albo cieniu za szafą? A może o smaku gofrów z Darłówka? Albo zapachu mieszkania dziadków? Nie ograniczaj się, po prostu miej znów 7 lat! Spojrzysz na świat z innej perspektywy, zaczniesz opowiadać inaczej.

Czytaj analitycznie

Czytaj i zaznaczaj fragmenty które ci się podobają albo nie. Czemu? Rozkładaj je na czynniki pierwsze, rozdziel na probówki, włóż pod mikroskop. Zobacz, jak to jest zrobione, przyjrzyj się tekstom naprawdę z bliska. A potem weź te elementy, które ci się podobają i spróbuj tak napisać. Nie chodzi o to, żeby kopiować, tylko się inspirować!

Pracuj w laboratorium jak najwięcej. Pisz, pisz i jeszcze raz pisz. Nie ograniczaj się w żaden sposób. Nawet kiedy coś wydaje ci się śmieszne albo żałosne – pisz dalej. To tylko twój wewnętrzny krytyk, ten wstrętny gremlin, próbuje ci przeszkadzać. Nie daj się! Wyrzuć go za drzwi i powieś na nich kartkę: „krytykom wstęp wzbroniony”.

Pamiętaj, że twój styl to twój głos, to twoja pisarska tożsamość.

To coś dynamicznego, płynnego, co zmienia się razem z tobą, ewoluuje. Nie musisz zawsze pisać jednym stylem, przecież twój styl tak samo jak ty ma różne humory, dni, fazy w życiu. I przede wszystkim pamiętaj, że już go masz. Masz go tylko odkryć.

podpis2