PISZ TAK JAK MÓWISZ

To zdanie powiedziałam tak wiele razy, że nie byłabym w stanie policzyć. Zarówno na zajęciach grupowych, warsztatach, kursach, bezpośrednio do autorów, napisałam je w komentarzu redagując tekst, w treści maila podsumowując tekst… Ale cały czas je powtarzam i pewnie będę je powtarzać tak długo jak będę redaktorką i będę uczyć pisania. Bo zawsze znajdzie się ktoś, kto zaczyna i jeszcze tego nie wie.

Kiedyś zrobiłam dla autora taki rysunek:

2014-06-13-20-34-03

 

To najlepsza możliwa ilustracja do tego problemu. Trochę przesadzona, ale w przesadzie najlepiej możesz zobaczyć skrzywienie. Bardzo dużo osób kiedy zaczyna pisać ma tendencję to takiego pisania: udziwionego, sztywnego, jakby mówili do czytelnika zza niewidzialnego biurka trzy metry nad ziemią. Jakby wygłaszali przemówienie w pustkę.

Może nieobce ci będą takie zdania:

Ujrzała pomieszczenie, w którym znajdowały się tylko stoły.

Wkroczył do pokoju, po czym zasiadł na krześle.

Zauważył dziewczynę i skierował swoje kroki w jej stronę.

Udały się razem do lasu, a następnie zaczęły zbierać grzyby znajdujące się w nim.

Z tym że nieczęsto można było ujrzeć go w świetle dziennym.

Tak więc podsumowując tego typu zachowania możnaby wysnuć wniosek…

Przygotowywała posiłek bowiem oboje odczuwali głód.

Wykonała wszystkie czynności sprzątające, przy czym podłoga nadal nie lśniła czystością.

 

Wiesz już co mam na myśli? Mam nadzieję, że te zdania cię rozśmieszyły! I że jeśli masz podobne na pisarskim koncie to już przenigdy takich nie napiszesz. Przykłady mogłaby mnożyć, ale tutaj dodam jeszcze trzy często spotykane słowa:

Poniekąd

Niejako

Zaś

Kiedyś tylko poprawiałam takie zdania z komentarzem: „Pisz tak jak mówisz. Czy powiedziałabyś takie zdanie do koleżanki na spotkaniu? Czy kiedyś opowiadasz historię to używasz takich słów? Jeśli nie, to nie pisz ich w tekście.”

Zachęcałam autorów, żeby czytali teksty na głos i wyłapywali wszystkie koszmary. Oczywiście nadal to robię, ale w międzyczasie zaczęłam się zastanawiać dlaczego ludzie tak piszą? Dlaczego kiedy ich słucham to opowiadają zwykłym, zrozumiałym językiem, a kiedy przysyłają mi tekst to jest naszpikowany słowami „bowiem/ujrzeć/pomieszczenie” i całą resztą? Doszłam do wniosku, że powodów może być kilka:

Wydaje im się, że zwykłe słowa nie są wystarczająco dobre i w pisaniu trzeba używać specjalnych. 

Myślą, że ich styl jest zbyt ubogi i nijaki i chcą go ubarwić.

Chcą nadać swojemu tekstowi ważności, sprawić, żeby urosła jego ranga.

Mało czytają i nie mając doświadczenia czytelniczego myślą, że tak powinien wyglądać dobry tekst.

Masz jeszcze coś do dorzucenia? Jeśli tak, to koniecznie napisz mi o tym – w komentarzu pod tekstem albo w mailu. Jak widzisz wszystkie te powody wynikają z braku pewności czy nasz tekst jest dobry i z pragnienia żeby był lepszy. To naturalne i wszyscy piszący borykają się z takimi uczuciami. Nie chciałabym żebyś przestał/a chcieć pisać lepsze teksty. Ale zależy mi na tym, żebyś zrozumiał/a, że nie tędy droga. Udziwnione słowa nie zapewnią ci niczego oprócz irytacji i zniechęcenia czytelnika.

A teraz wróć do zdań, które napisałam wyżej i spróbuj napisać je zwyczajnie, jakbyś mówił/a je do kogoś bliskiego. Nie do prezydenta Uzbekistanu i jego 12 tłumaczy. Kiedy to zrobisz i zobaczysz jakie to proste, weź swoje tekstów i przeczytaj je szukając sztywniackich zwrotów. Zrób sobie listę słów zakazanych i powieś w swoim pisarskim miejscu albo ustaw na pulpicie. Pisz tak jak mówisz.

podpis2

BEZ CZYTANIA NIE MA PISANIA

Jeśli chcesz pisać, to musisz czytać. Nie da się pisać dobrych tekstów bez doświadczenia czytelniczego. Czytanie daje mnóstwo rzeczy:

słownictwo – które wkrada się do twojej głowy niepostrzeżenie, po prostu chłoniesz nowe słowa, frazy, określenia, metafory, epitety. A potem, kiedy piszesz, to nie zastanawiasz się nad słowami, nie zacinasz się, tylko następuje łagodny przepływ między zasobami w twojej głowie, a palcami, czasami tak szybko, że nawet „nie wiesz, że to piszesz”. Zasoby słów w twoim mózgu są jak prywatny słownik. Im bardziej go rozbudowujesz tym lepiej działa.

styl – nikt nie rodzi się z własnym stylem, trzeba go sobie wypracować. Oczywiście żeby wyrobić sobie styl trzeba pisać (więcej o tym napisałam w artykule o laboratorium twojego stylu), ale trudno jest zacząć od zera. To trochę tak jak ze stylem ubierania się – żeby mieć styl, oglądasz ciuchy, gazety, może tv – nie wymyślasz wszystkiego od zera, nie stajesz w próżni i nie projektujesz ubrań jak dla rodziny Jetsonów, tylko czerpiesz z tego co znasz, co cię otacza, z historii mody. Dokładnie tak samo trzeba zrobić ze stylem pisarskim. Niestety nie otaczają nas style innych pisarzy, na billboardach nie ma kawałków powieści (swoją drogą to by było cudowne!), na pierwszej stronie gazety ani w internecie nie rzucają nam się oczy frazy pisarzy. Sam/a musisz zadbać o to, żeby pojawiły się wokół ciebie.

inspirację fabularną – bo przecież twoja książka nie jest jedyna na świecie. Kategoria „tego jeszcze nikt nie napisał” nie istnieje. Wszystko już było i w gruncie rzeczy wszyscy opowiadają te same historie, tylko na różne sposoby. Właśnie to się liczy – że jeszcze nikt nie opowiedział tej historii tak jak ty to zrobisz. Do twojej fabuły potrzebujesz różnych elementów i naprawdę nie musisz w mozolnym trudzie wymyślać wszystkiego od zera. Inspiracja, nie kopiowanie, jest na wagę złota. Im więcej będziesz się inspirować, brać z literatury i przetwarzać przez siebie, tym bogatsza będzie twoja książka. Możesz też podpatrywać u innych pisarzy jak fabularnie rozwiązali różne kłopoty z którymi się borykasz – na przykład dużą ilość bohaterów, kilkuletnią przerwę w akcji, negatywną postać.

inspirację konstrukcyjną – czyli to jak zbudowany jest twój tekst, jaką ma strukturę. Niezależnie czy piszesz fikcję czy nie i czy to książka, artykuł czy post na blogu, to twój tekst musi mieć formę, kształt. Zamiast studiować teoretyczne teksty na ten temat po prostu czytaj i patrz jakiej konstrukcji używają inni. Jak można zbudować początek, jak wprowadzić nowy temat/bohatera/dialog, jakiej używać narracji – im więcej różnych tekstów będziesz czytać tym więcej będziesz wiedzieć.

Żeby jak najwięcej z czytania korzystać warto zacząć czytać analitycznie, czyli zwracać uwagę na to co się czyta, rozkładać tekst na czynniki pierwsze i patrzeć jak jest zrobiony, skonstruowany, wymyślony. To kwestia praktyki, jak każdy rodzaj świadomości.

Samo czytanie, nawet najbardziej dociekliwe oczywiście nie gwarantuje pisania, ale moim zdaniem jest niezbędne jeśli chcesz dobrze pisać.

podpis2

JAK PISAĆ OBRAZOWO

Wiele razy podczas zajęć na kolejnych kursach czy w pracy indywidualnej mówię o tym że dobry tekst to taki, który czytelnik może sobie łatwo wyobrazić, może go „zobaczyć”. Jak opis to plastyczny, jak akcja to dynamiczna, jak bohater to w ruchu. Właściwie za każdym razem używam mojego ulubionego porównania, że tekst ma być jak film. Pisałam już o tym w kontekście opisów: żeby pamiętać o ruchu kamery, a nie stawiać ją w jednym miejscu – bo wtedy opis jest po prostu nudny.

Pisanie obrazowe oznacza jedno: że scena, którą piszesz, musi się dziać.

Niezależnie od tego jak dużo się tam dzieje, bo może prawie nic. Coś dzieje się zawsze. Świat jest ruchomy i nie da się go zatrzymać. Nie zatrzymuj go więc w swoim pisaniu! To tak jak w filmie: kiedy pojawia się scena w której niewiele się dzieje to czy nagle jest stop klatka? Czy kiedy wchodzi nowy bohater, to reżyser wciska pauzę, a on staje przed nami na baczność na białym tle żebyśmy mogli go sobie dobrze obejrzeć?

O tym co oznacza pisanie obrazowe opowiadałam też Dorocie, świetnej pisarce fantasy (przeczytaj koniecznie jej opowieść o spotkaniu z bohaterem). Dorota doznała małego olśnienia na wystawie fotograficznej i potem napisała do mnie maila:

Patrząc na te zdjęcia naprawdę dotarło do mnie jak ważny jest w pisaniu obraz, czysty obraz, bez owijania w zupełnie zbędną watę słowną. Słyszałam Twój głos opowiadający mi o tym na naszej sesji i kiwałam głową… kurde!!! ona ma rację!!! (…) 

Teraz gdy siadam do pisania najpierw staram się przez kilka minut „zobaczyć” scenkę, co się dzieje, jaka jest pogoda, jakie światło, zapachy, pora dnia, kto jest na scenie i co robi; staram się uruchomić zdjęcia, włączyć PLAY i patrzeć na to co się dzieje, bez kontrolowania tego!

Postaraj się pomyśleć tak jak Dorota i zobaczyć np. swój statyczny opis jak zdjęcie, a potem włączyć PLAY. Co się zacznie dziać? Zobaczmy.

Pokój był duży, wytapetowany na zielono. Po prawej stronie stała kremowa kanapa ze sfatygowanym siedziskiem. Przed nią mały stolik z dwoma filiżankami kawy. Naprzeciwko były drzwi balkonowe i zaraz przy nich stare biurko zawalone papierami. Na ścianie koło drzwi rozpychała się meblościanka pamiętająca dzieciństwo Heleny. Stary telewizor ustawiony był na stoliku tuż obok. Z sufitu wystawał duży żyrandol w fioletowym kolorze zupełnie gryzącym się z tapetą. Na kanapie siedziała Helena z przyjaciółką i rozmawiały.

Co tutaj widzisz?

Bo ja dwa manekiny w składzie meblowym. Ewentualnie instalację: barbie w jej domku z czasów poprzedniego ustroju.

To nieruchomy kadr. Taki opis w tekście jest tym, który zaznaczę i powiem: wprowadź tu ruch, wyobraź sobie, że to film, włącz PLAY! 

Zobacz, jak możnaby to zrobić:

Drzwi balkonowe otworzyły się ze skrzypnięciem i podmuch wiatru zrzucił kilka kartek z góry papierów na starym biurku. Firanka zafalowała i na ekranie starego telewizora odbiło się światło wypełniając zielony pokój. Błysnęło też na żyrandolu podkreślając jego absurdalnie fioletowy kolor i w szybkach meblościanki rozpychającej się na całej ścianie. Pokój na szczęście był tak duży, że nawet ten pamiętający dzieciństwo Heleny meblowy potwór nie był w stanie zabrać całej przestrzeni dla siebie. Filiżanka cicho brzęknęła na stoliku, rozsiewając wokół błogi zapach kawy. Helena zamknęła ją w dłoniach i na powrót zapadła się w sfatygowaną kremową kanapę i w rozmowę z przyjaciółką.

Nie wykorzystałam żadnych innych informacji, wprowadziłam tylko ruch, przez bardzo prosty zabieg – wykorzystałam wiatr i światło. I nagle – proszę! Zamiast zdjęcia jest film. Oczywiście to jedyny sposób na napisanie tej sceny. Spróbuj to zrobić po swojemu. A potem wróć do swoich tekstów, przyjrzyj się im uważnie i włącz PLAY.

podpis2

REWOLUCYJNY SPOSÓB NA NAPISANIE KRÓTKIEGO TEKSTU

Ostatnio wymyśliłam dla autorki sposób na napisanie prostego tekstu. Jeśli dla Ciebie wizja napisania czegokolwiek też jest przerażająca, a nad kilkoma zdaniami męczysz się parę godzin, to może ten sposób okaże się przydatny również dla Ciebie. W przypadku autorki sprawdził się znakomicie, napisała świetny tekst szast prast, zupełnie bez wysiłku!

Jak zacząć?

Pisanie zacznij od zanotowania pojedynczych słów, które przychodzą ci do głowy na dany temat. To mogą być rzeczowniki, określenia, wyrażenia – wszystko co pojawia się w twoich myślach. Nie przejmuj się tym, czy coś tworzą, czy „mają sens”, postaraj się ich zupełnie nie oceniać, po prostu je napisz na kartce, jak leci, najlepiej w miarę przejrzyście.

Gdybym miała napisać tekst o tym co dzieje się teraz zanotowałabym:

mgła

jesienny dzień

zimno

wełniane skarpety

herbata w dzbanku

zielony kubek na biurku

praca

telefon dzwoni

mam ochotę czytać książkę

Ale gdybym chciała napisać o ostatnim warsztacie pisania w Pauzie In Garden napisałabym:

mini trema

10 osób

duży biały stół

stos kartek i cienkopisów na środku

mocne światło

wszyscy piją kawę

wszyscy piszą

śmiech

Kiedy już skompletujesz swoją listę (oczywiście może być na niej dowolna ilość słów i wyrażeń), odłóż ją na chwilę. Może nawet na dzień albo dwa. A potem wróć do niej i przeczytaj jeszcze raz, na świeżo.

Teraz czas na drugi krok.

Do słów i wyrażeń dodaj czasowniki. Tam, gdzie nie da się tego zrobić w najprostszy sposób zmień trochę słowo albo dodaj inny wyraz. Jeśli wcześniej było to już wyrażenie z czasownikiem, po prostu je zostaw.

W moim przypadku mogło by to wyglądać tak:

mgła rozciągała się nad Krakowem

był pierwszy jesienny dzień

zrobiło się zimno

założyłam wełniane skarpety

herbata w dzbanku pachniała cynamonem

postawiłam zielony kubek na biurku

miałam dużo pracy nad nowymi tekstami

telefon zadzwonił

miałam ochotę czytać książkę

i tak:

miałam mini tremę

przy dużym białym stole siedziało 10 osób

na środku piętrzył się stos kartek i cienkopisów

kawiarnię zalewało mocne światło

wszyscy pili kawę

wszyscy pisali pochylając głowy

kiedy czytaliśmy na głos teksty co chwilę wszyscy się śmiali

Jak widzisz nie wszędzie dodałam czasowniki, w niektórych miejscach dodałam inne określenia, na przykład czasu.

Etap końcowy

Kiedy masz już gotowe wyrażenia z czasownikami, po prostu je połącz w zdania. Wybierz kolejność, tam gdzie to jest potrzebne dodaj łączniki. Czasami może się okazać, że nie musisz dodawać nic, a w niektórych momentach na myśl same przyjdą ci dodatkowe słowa czy nawet całe zdania.

Mi wyszło tak:

Był pierwszy jesienny dzień. Nad Krakowem rozciągała się mgła. Zrobiło się zimno. Założyłam wełniane skarpety i otuliłam się swetrem. Herbata w dzbanku pachniała cynamonem, postawiłam zielony kubek na biurku i pociągnęłam łyk. Była pyszna. Miałam dużo pracy nad nowymi tekstami i otwierałam komputer kiedy zadzwonił telefon. Spojrzałam na niego niechętnie, bo tak naprawdę miałam ochotę poczytać książkę.

i tak:

Miałam mini tremę. Przy dużym białym stole siedziało 10 osób, na środku piętrzył się stos kartek i cienkopisów. Kawiarnię zalewało mocne światło. Właściwie wszyscy pili kawę, a po chwili, kiedy zadałam ćwiczenie, wszyscy pisali pochylając głowy. Odetchnęłam głębiej, a kiedy zaczęliśmy czytać na głos teksty i co chwilę wszyscy się śmiali trema minęła zupełnie.

Na końcu mam dwa teksty, a nawet przez chwilę nie powiedziałam sobie: teraz piszę tekst. Wiem, że dla wielu osób taka perspektywa jest przerażająca. Jeśli dla ciebie też, to koniecznie spróbuj mojego sposobu, mam nadzieję, że ci się spodoba i pisanie stanie się dla ciebie choć trochę łatwiejsze.

podpis2

Niezwyczajni bohaterowie. O Pciuchu, Pupiszonkach i Mery Poppins.

W literaturze roi się od dziwnych bohaterów mających niecodzienne właściwości. Oczywiście cała fantastyka to prawie tylko tacy bohaterowie, ale dziś chciałabym napisać o czymś innym: o niezwykłych bohaterach we względnie „zwykłych”, czyli nie fantastycznych książkach. Oczywiście granica jest płynna i trudno powiedzieć gdzie przebiega pomiędzy literaturą fantastyczną a tą z tylko fantastycznymi elementami. Dziś mam na myśli książki, którą są mocno osadzone w realistycznym świecie, a dziwni bohaterowie są jednymi lub jednymi z nielicznych w powieści (i czasami ich magiczne umiejętności są tak samo zaskakujące dla pozostałych bohaterów jak dla czytelnika).

Jak stworzyć dziwnego bohatera i po co jest ci potrzebny?

Bohater, który ma nadzwyczajne cechy może być przydatny jeśli czujesz, że twój świat przedstawiony wymaga „czegoś więcej”. Może też ty jesteś osobą, która dostrzega małe niezwykłości na codzień, świat nie jest dla ciebie pragmatyczny i oczywisty, wierzysz w duchy, a widok staruszki, która unosi się 2 cm nad ziemią nie robi na tobie wrażenia. To nie musi być od razu wróżka w złotych szatach ani stworek podobny do gremlina, to może być postać sąsiadki, która ma szczególne umiejętności albo zmarła babcia wciąż dająca rady wnuczce.

Jeśli czujesz, że niezwykły bohater to może być coś dla ciebie spróbuj zrobić na jego temat mapę myśli.

Na dużej kartce, promieniście od środka zapisuj wszystkie skojarzenia na jego temat, które przychodzą ci do głowy. Jaki wpływ na głównego bohatera ma mieć ten dziwny (np. ma mu pomagać czy przeszkadzać)? Co chcę żeby robił? Jaki ma być? Jak ma wyglądać? Czy to ma być człowiek obdarzony niezwykłymi umiejętnościami czy postać nie ludzka? Zapisuj też przymiotniki, określenia – wszystko co może być częścią twojej „wizji” bohatera.

Kiedy twoja mapa myśli będzie gotowa popatrz na nią całościowo, z perspektywy i zobacz co się z czym łączy, co się wyklucza, co jest dla ciebie kluczowe. Jest duża szansa, że twój bohater wyłoni się wtedy z twoich chaotycznych początkowo myśli.

Nie przywiązuj się bardzo do założeń na jego temat, pozwól mu działać, bo w trakcie pisania może okazać się, że potrzebne, przydatne w fabule są ci zupełnie inne jego cechy niż ci się wydawało.

Na pewno nie każda powieść potrzebuje niezwykłego bohatera, ale z pewnością tworzenie go daje ogromnie dużo przyjemności!

podpis2

Wyszukałam też trzy fragmenty o dziwnych bohaterach, których darzę szczególną sympatią. Pciuch, Pupiszonki i Mery Poppins mają dziś premierę w perypetiowej czytelni, przywitaj ich oklaskami!

Pupiszonki

/Fragment książki „Ronja, córka zbójnika” Astrid Lindgren/

Z głębi jamy doszło ją jakieś mamrotanie, ale zupełnie nie rozumiała, co to mogło być. Wtem kawałek dalej ujrzała gramolące się poprzez śnieg stadko Pupiszonków. Łatwo je było poznać po ich szerokich pupkach, małych, pomarszczonych twarzyczkach i zmierzwionych włosach. Pupiszonki były zazwyczaj przyjazne, nastawione pokojowo i nie czyniły nikomu krzywdy. Ale te tutaj, które stały teraz i gapiły się na nią głupiutkimi oczami, te były najwyraźniej niezadowolone. Chrząkały i wzdychały, a jeden z nich powiedział ponurym głosem:

– Cemu una tak lobi?

I zaraz przyłączyły się inne:

– Cemu una tak lobi? Dlacego lozwala nam dach? Cemu tak?

Ronja pojęła, że wpadła stopą w ich ziemiankę. Pupiszonki budowały ją sobie, jeśli nie znalazły dziupli odpowiedniej na mieszkanie.

– Nic nie mogłam poradzić – powiedziała – Pomóżcie mi się wydostać.

Ale Pupiszonki tylko gapiły się na nią i wzdychały równie ponuro jak przedtem.

– Una siedzi w dachu, cemu una tak lobi?

 

Mary Poppins

/fragment książki „Mary Poppins” P. L. Travers/

Gdy Mamusia wyszła z pokoju, Janeczka i Michaś zwrócili się w stronę Mary, która stała nieruchomo jak słup, z rękoma skrzyżowanymi na piersi.

– Jakeś ty tu przyszła? – spytała Janeczka. – Wyglądało, jakby cię przywiał wiatr.

– Bo tak było – odparła krótko Mary i zaczęła odwiązywać szalik z szyi i zdejmować kapelusz, który powiesiła potem na poręczy łóżka. Ponieważ nie zanosiło się na to, aby Mary zamierzała jeszcze coś powiedzieć – mimo że mocno pociągnęła nosem – Janeczka także milczała. Za to gdy Mary schyliła się, by otworzyć torbę, Michaś nie mógł zapanować nad sobą.

– Co za dziwna torba… – powiedział, dotykając jej palcami.

– Dywanikowa – wyjaśniła Mary, wkładając kluczyk do zamka.

– Do noszenia dywanów?

– Nie, zrobiona jest z dywanika.

– Aha – rzekł Michaś – rozumiem. Ale nie bardzo rozumiał.

Tymczasem torba została otwarta i dzieci były więcej niż zdziwione, gdy przekonały się, że jest ona zupełnie pusta.

– Coż to? – spytała Janeczka. – Nic w niej nie ma?

– Jak to „nic”? – zapytała Mary Poppins z obrażoną miną. – Powiedziałaś, że nic w niej ma?

To mówiąc, wydobyła z pustej torby biały nakrochmalony fartuch, którym się zaraz przepasała, potem wyjęła wielki kawał mydła, szczotkę do zębów, paczkę szpilek do włosów, flakon perfum, mały składany fotelik i pudełko pastylek od bólu gardła. Janeczka i Michaś osłupieli.

 

Pciuch

/fragment książki „Bromba i inni” Macieja Wojtyszko/

Pciuch zamieszkuje czas. To znaczy, że można go zobaczyć tylko wtedy, kiedy się żyje kiedy indziej. Jeża na przykład możemy zobaczyć dziś. Pciucha wyłącznie jutro albo wczoraj. Dzieje się tak dlatego, że jest on szalenie szybkim, nowoczesnym stworzeniem: wyprzedza nasze czasy dzięki własnemu napędowi rakietowemu.

Pciuchów jest niewielu, około trzydziestu, a nasza historia opowiada o pewnym dzielnym, młodym Pciuchu, który był posiadaczem numeru dwadzieścia cztery.

Tradycyjnie wszystkie Pciuchy pracują na poczcie, ponieważ tam są najbardziej potrzebne. Także Pciuch dwadzieścia cztery był listonoszem do spóźnionych przesyłek.

Zdarza się, że do okienka na poczcie podbiega ktoś bardzo zmęczony szybkim biegiem i woła już od drzwi:

– Proszę pani, proszę pani, chciałbym szybko wysłać wiadomość!

– Proszę bardzo! – odpowiada pani w okienku. – tu jest blankiet na telegram superekstra błyskawiczny. Na kiedy ma dojść wiadomość?

– Na wczoraj – śmieje się ktoś z zakłopotaniem. – Zupełnie zapomniałem o imieninach ciotki Patrycji Trąbalskiej , Koszykowa 12 m. 5.

– Na wczoraj? – pyta pani w okienku. – Dobrze, zrobimy wszystko , co w naszej mocy.

I wtedy do akcji naczelnik poczty używa Pciucha do Specjalnych Zadań.

Czego nie wiesz o swoim bohaterze?

Pisałam już o tworzeniu bohatera. Zachęcałam do tego, żeby go zobaczyć w całości, dać mu życie, a potem się z nim spotkać! Naprawdę się z nim spotkać i zacząć zadawać mu pytania i go słuchać. Opublikowałam tekst jednej z moich autorek o jej spotkaniu z bohaterem.

Pisałam o mapie niepewności – nieznanym lądzie pomiędzy punktami naszej niewiedzy i strachów na temat naszego pisania (w czwartkowym liście, jeśli ich nie dostajesz to koniecznie się zapisz na listę, a jeśli chcesz dodatkowo ten o mapie niepewności to napisz do mnie) i o tym, że zamiast go omijać, trzeba wziąć do ręki mapę i ruszyć przed siebie w nieznane.

Dziś napiszę o mapie niepewności twojego bohatera.

Wyobraź sobie sytuację w której zaczynasz chcesz napisać książkę. Może czytałaś/łeś już moje artykuły, może wybierasz się na kurs pisania, a może po prostu obiło ci się o uszy, że warto zacząć od bohatera. W każdym razie wiesz już o nim co nieco. Im bardziej go poznajesz tym lepiej dla ciebie, bo tym łatwiej będzie ci pisać powieść – nie będziesz musiał/a wymyślać co się wydarzy, twój bohater po prostu będzie to robił, a tobie pozostanie opowiedzenie o jego perypetiach! Ale żeby to zrobić musisz wiedzieć najpierw najważniejszą rzecz, musisz zadać swojemu bohaterowi kluczowe pytanie: Czego pragniesz?

Kiedy dowiesz się czego tak naprawdę, w głębi serce chce twój bohater, co jest jego marzeniem, jego celem, dla czego mógłby poświęcić wiele to okaże się, że twoja fabuła ułoży się sama, bo to będzie droga twojego bohatera do jego marzenia, pragnienia, celu.

To, że dowiesz się czego pragnie twój bohater wcale nie oznacza jednak, że twoja praca z bohaterem jest zakończona i nie musisz już wiedzieć o nim niczego więcej, o nie. Sytuacja, w której wiesz o nim za dużo nie istnieje, bo chyba nie potrafisz sobie wyobrazić, że mógłbyś/łabyś wiedzieć za dużo o swoim przyjacielu? Mimo że może znacie się od podstawówki to przecież nadal są rzeczy których o nim/o niej nie wiesz, ciągle macie sobie coś do powiedzenia! Tak samo ma być z twoim bohaterem.

 Stwórz dla swojego bohatera mapę niepewności – zaznacz punkty, w których kończy się twoja wiedza. Stwórz listę pytań na które nie znasz odpowiedzi i zobacz które z nich i jak się łączą. Bo czy „co najbardziej lubiłeś jeść w dzieciństwie?” nie łączy się z tym „co gotowała twoja babcia”? Pamiętaj też o pytaniach o światopogląd i takich, które pokazują ci osobowość twojego bohatera. Co innego jest zanotować sobie o nim „jest niecierpliwy”, a co innego zobaczyć go w sytuacji kiedy się wkurza, bo czeka w kolejce w sklepie. Kiedy zaczniesz pytać go o konkretne sytuacje, wyobrażać go sobie wtedy, a najlepiej zabierać ze sobą i widzieć reakcję, to może się okazać, że twoje notatki mają się nijak to jego rzeczywistych zachowań i twój bohater jest trochę kimś innym niż ci się początkowo wydawało. Zaznacz to na mapie, przesuń albo rozszerz nieznany ląd i dalej poznawaj go jak najbardziej.

Oprócz wielu rzeczy, które warto wiedzieć o bohaterze i kluczowej kwestii o jego pragnieniu jest jeszcze jedna ważna rzecz, którą warto wiedzieć kiedy pisze się powieść.

Czy mój bohater to ja?

Czy piszę o sobie? Jeśli odpowiedź brzmi „nie” to zadaj sobie pytanie: Czym mój bohater różni się ode mnie? Na ostatnim spotkaniu kursu pisania rozwinęła się bardzo ciekawa rozmowa, bo okazało się, że większość autorek ma z tym problem: wydaje im się, że nie piszą o sobie, a kiedy mają powiedzieć czym ich bohaterki różnią się od nich to okazuje się, że takich czynników nie ma za wiele i na dodatek to szczegóły. Karolina powiedziała jak ona podeszła do szukania różnic pomiędzy sobą a bohaterką: myślała o sobie, o jakiejś swojej cesze albo właściwości i pytała swoją bohaterkę: „Też tak masz?”. Myślę, że to świetny pomysł i też możesz spróbować tak zrobić.

Pamiętaj, że mapa niepewności bohatera może ci służyć cały czas. Bo przecież zawsze możesz się dowiedzieć o nim czegoś nowego.

podpis2