
Dziś napisałam do Ciebie newsletter o tym, że projektuję swoje życie. Tak, dokładnie tak robię i ty też możesz! Jak się za to zabrać? Temat przyszedł do mnie na warsztacie Moniki Gomółki i dotyczył marzeń, więc od nich zacznę.
Marzenie znaczy dla mnie tyle, co zastanawianie się, czego dokładnie chcę, wypowiadanie tego, pełne zaufanie, że to się wydarzy i ewentualne kroki zabierające mnie w ten kierunek. Wszystkie te elementy są tak samo ważne, ale najważniejsze są dwa pierwsze. Jeśli nie określisz, czego chcesz i tego nie wypowiesz, to to coś nie ma za dużych szans się wydarzyć. Jeśli nie zaufasz, to tym bardziej.
Wyobraź sobie, że jesteś stolarzem. Ktoś zamawia u Ciebie stół, ale nie mówi ci ani jakiej wielkości ani z jakiego drewna, po prostu rzuca “chcę stół” i znika. Potem pojawia się od czasu do czasu, ale zawsze wpada na chwilę znienacka krzycząc “chcę stół” i znów znika. Nigdy nie zostaje na dłużej, nie masz szans, żeby zadać jakiekolwiek pytanie, dowiedzieć się czegoś więcej. Robisz dla niego ten stół, nie robisz? Sam/a decydujesz o rozmiarze, materiale, charakterze? Powiedzmy, że tak, bo jednak chcesz zapewnić stół osobie, która go zamówiła. Ale ta osoba nie wydaje się nim zainteresowana ba! kiedy kończysz stół, to nie zgłasza, żeby go odebrać! A kiedy jakimś cudem udaje Ci się zdobyć jej adres i dostarczyć stół, jest bardzo niezadowolona, że jest nie taki, jak sobie wymarzył/a! I albo jest bardzo smutna albo się wścieka albo kompletnie Cię ignoruje. Bardzo dziwne, prawda?
Może też tak być, że ktoś zamawia stół i BARDZO dokładnie mówi Ci, jak ma wyglądać. Tak bardzo dokładnie, że nie jesteś w stanie spełnić jego pragnień. Na przykład zamawia sobie drewno z tysiącletniego drzewa mango dokładnie w jednym rejonie w Kostaryce, a kiedy nawet jakimś cudem udaje Ci się je sprowadzić, to żąda (bo nie prosi, często jest niezbyt miły, ale za to szalenie wymagający) żeby na prawej nodze, na wysokości 27,56 cm od podłogi znalazł się sęk o rozmiarze 4,36 cm. Robisz co możesz, pocisz się niemożebnie, żeby stół sprostał oczekiwaniom Twojego klienta. Na dodatek ten klient przychodzi codziennie albo trzy razy dziennie i patrzy Ci przez ramię i ciągle pyta, kiedy będzie gotowe. Jeśli jakimś cudem przetrwasz ten proces i nie zwariujesz, to kończysz stół, oddajesz w ręce klienta i… jak myślisz, czy ta osoba jest zadowolona? No oczywiście, że nie! Ale za to natychmiast chce Ci dać kolejne zlecenie, na krzesła. Ale ty szybko się zawijasz, uciekasz gdzie pieprz rośnie.
Masz też klientów, którzy są bardzo mili, ale nie jesteś w stanie nic dla nich zrobić, bo przychodzą i patrzą na Ciebie wielkimi oczami, widzisz w nich dokładnie, że czegoś bardzo potrzebują, ale nigdy nic nie mówią. Czasami zdarza im się szeptać po kątach, nachylasz się, żeby usłyszeć cokolwiek, ale wypowiadają słowa tak cicho i pod nosem, że nie masz szans ich usłyszeć. Pokazujesz im więc gestem, że nie możesz zrozumieć, uśmiechasz się bezradnie i masz nadzieję, że kiedyś się odezwą. Patrzą często jak inne osoby odbierają swoje meble i widzisz w ich oczach łzy, no ale na Boga, jak masz coś dla nich zrobić, skoro nic nie mówią?
Tak właśnie wygląda proces marzeń większość osób. Dla jasności: stolarz to kosmos, a klienci to marzące osoby. Dokładnie w taki sposób marzy sporo ludzi. Czegoś tam pragną, ale niezbyt dokładnie (bo przecież i tak nie ma szans, więc zamiast tego lepiej ponarzekać), nie mają żadnej wiary, że to się może zdarzyć (tak już mam, mi się zawsze przydarzają złe rzeczy). Albo ich marzenia są jak tabelki w exelu i po prostu nie da się ich zadowolić. I trzecia opcja – nie mają odwagi nic powiedzieć, nie marzą na głos. To są tylko trzy wersje, trzy typy klientów w stolarni. Jest ich na pewno więcej! Jakim ty jesteś klientem u stolarza? W jaki sposób ty zamawiasz swój stół czyli marzysz?
Z mojego doświadczenia wynika też, że często marzenia stają się sposobem na życie w chmurach, nie bycie obecnym, uciekanie do innego świata. Takie wychodzenie z tego, co naprawdę jest i wchodzenie w iluzję. Kontynuując metaforę stolarską byłaby to osoba, która zamawia mały sosnowy stolik, a potem zabiera od Ciebie duży dębowy i jest głucha na Twoje uwagi, że przecież to nie ten stół! Ewentualnie mówi Ci, że ten stół na pewno się zmniejszy i rozjaśni kolor w trakcie użytkowania!
Mówienie sobie “on się zmieni”, “to się zmieni”. Oszukiwanie siebie i życie iluzją nie ma nic wspólnego ze świadomym procesem marzenia i manifestowania swoich pragnień. Jeśli żyjemy w świecie iluzji, to zanim zacznie się projektować sobie życie, najpierw trzeba zejść na ziemię i zobaczyć rzeczywistość taką, jaką naprawdę jest. Zobaczyć, że masz malutką kuchnię i możesz tam mieć mały sosnowy stolik i ten dębowy stół, który zajmuje całą przestrzeń od drzwi do blatu i musisz się pod nim czołgać, żeby otworzyć lodówkę, naprawdę nie ma sensu. Wstać i powiedzieć “no dobra, ten stół przynosi mi mnóstwo kłopotów i jednak nie mogę tak żyć”. Dopiero przejrzenie się w lustrze i stwierdzenie faktów, bez uciekania przed prawdą jest miejscem startowym do zmiany. Bo jak mam zacząć projektować swoje życie na nowo, jeśli w ogóle nim nie żyję?
Przyjmijmy, że już jesteś w tym punkcie. Połączona/y z prawdą o sobie i swoim życiu, twarzą w twarz ze świadomością co działa, co działa średnio, a co jest u Ciebie katastrofą. Widzisz dokładnie, że ten dębowy stół jest dla Ciebie bez sensu, może nawet już go oddałaś przyjaciółce. Z tego miejsca możesz zacząć zastanawiać się: czego chcesz?
Jak chcesz, żeby wyglądało Twoje życie zawodowe? Osobiste? Rodzinne? Twoja codzienność? Czego potrzebujesz?
Żeby wiedzieć, czego chcesz, potrzebujesz się skontaktować ze sobą. Usłyszeć siebie, to takie proste i jednocześnie tak trudne, bo przecież większość z nas robi mnóstwo rzeczy, na które wcale nie ma ochoty, ale “tak trzeba/wypada” albo tak jakoś wyszło, bo kiedyś zaczęliśmy i jak odejść po 20 latach z kariery, której wcale nigdy się nie chciało? Wiem, że to nie jest takie proste i absolutnie nie zachęcam Cię do rzucania pracy, rozwodów, sprzedawania domu i wyjazdu do Toskanii. Ani trochę! Wręcz przeciwnie, chcę Ci powiedzieć, że zmiana jest możliwa i że może być taka, jak chcesz. Małymi krokami, centymetr po centymetrze możesz zaprojektować sobie nowe, wspaniałe życie.
Zacznij praktykować słyszenie siebie. Pisanie dziennika szalenie w tym pomaga! Bycie w ciszy w swoim ciele też, taka prosta rzecz jak położenie się, oddychanie i po prostu czucie swojego brzucha. Zadawanie sobie pytania i wsłuchiwanie się w odpowiedź w sprawie prostych rzeczy: co chcesz dziś zjeść? Który sweter chcesz założyć? Co chcesz robić dziś wieczorem? Im bardziej będziesz siebie słuchać, tym szybciej będziesz zauważać, jak wiele rzeczy robić z automatu: przyzwyczajenia albo bo robią tak inni albo kompulsywnie, czyli żeby nie czuć niekomfortowych emocji.
Zacznij wybierać to, co jest dla Ciebie dobre, co Ci służy i Cię wspiera. W każdej kategorii.
Jakimi ludźmi się otaczasz? Znasz to powiedzenie o wronach i krakaniu jak one? Dokładnie. Stajesz się tym, z kim spędzasz czas.
Czym się karmisz? W każdym sensie: co jesz ale też jakie “spożywasz” treści? Czego słuchasz, co oglądasz? Jeśli jesz przetworzone jedzenie, oglądasz telewizję, to zaśmiecasz swoje ciało, swojego ducha, swój umysł. Jesteś tym, co jesz, tym, co czytasz, co oglądasz.
Jak do siebie mówisz? Z miłością, z czułością? Czy agresywnie, wymagająco?
Jak dbasz o swoje ciało? Emocje? Ducha? Co dla nich robisz? Czy wybierasz dla nich to, co jest dobre, karmiące, co Cię służy i Cię wspiera? Powtarzam to drugi raz, ale tylko dlatego, że to naprawdę ważne!!! Jeśli ty nie zaczniesz o siebie dbać i dawać sobie wszystkiego, co najlepsze, to jakim cudem ktoś inny ma to zrobić? Twoje marzenia zostaną spełnione, jeśli przygotujesz dla nich grunt.
Manifestacja jest w pełni możliwa, kiedy to, czego pragniesz jest związane z tym, kim naprawdę jesteś, z Twoją esencją, Twoją naturą. Jak masz więc wiedzieć, czego chcesz, jeśli nie wiesz kim jesteś głęboko w środku? Może Ci się wydawać, że chcesz tego, co inni ludzie albo tego, co jest reklamowane, co w społeczeństwie, w którym żyjesz jest w mainstreamie. Możesz też nadal być przywiązana/y do marzeń z przeszłości, które dawno się zdezaktualizowały, ale nie miałaś/łeś szansy tego zauważyć, bo rzadko sam/a siebie pytasz czego chcesz. Marzenia zmieniają się razem z nami, znaczna większość z nich, więc jeśli dawno nie sprawdzałaś/łeś, co Ci w duszy gra, to być może nawet nie wiesz, że pragniesz już czegoś kompletnie innego i może się okazać, że drabina, po której się wspinasz stoi przy złej ścianie!
Poznawanie siebie, spędzanie ze sobą czasu, dawanie sobie tego, czego potrzebujesz jest w moim doświadczeniu fantastyczną ścieżką do projektowania życia, bo z tego miejsca jest już bardzo łatwo. Po prostu piszesz to, czego pragniesz. Zapisujesz. To ten etap, kiedy zamawiasz u stolarza stół. Określasz w miarę dokładnie, czego potrzebujesz, ale bez przesady, pamiętasz moją opowieść o drewnie z Kostaryki i sękach?! Więc zamawiasz stół.
I potem codziennie siadasz, zamykasz oczy i prosisz, z radością, ale bez presji. Z wdzięcznością, że to się już dzieje, tak jak jakbyś mówił/a do stolarza “ach, dziękuję Ci, że pracujesz już nad moim stołem!”. Nie dopytujesz, kiedy będzie gotowy, nie żądasz terminu, bo ufasz, że stolarz dostarczy Ci stół w najlepszym dla Ciebie momencie. I wtedy, gwarantuję Ci, to się wydarzy.