PISZ BEZPOŚREDNIO

A gdyby tak zrobić rewolucję?

Wyobraź sobie, że wszyscy zaczynają pisać bezpośrednio.  Instytucje wysyłają newslettery podpisane przez konkretnych ludzi, a na ich stronach są proste i jasne teksty napisane potocznym językiem. Firmy mają teksty napisane bezpośrednim stylem na swoich stronach. Nikt nie pisze już językiem oficjalnym, anonimowo, znikają wyświechtane sformułowania i wytarte frazesy. Restauracje przestają być gościnne, hotele nie zapraszają już na wypoczynek, a banki nie proponują najlepszej oferty. Cały świat staje się prostszy, bardziej czytelny, bezpośredni. 

Chciałabym żyć w takim świecie. Tęsknię za tekstami bezpośrednimi i jestem wrogiem formułek. Nie znoszę pseudooficjalnego stylu, którym tak wiele osób się posługuje, bo wydaje im się, że zwykłe słowa są za zwykłe i trzeba coś ulepszyć, chociaż „ujrzeć jak pyszne bynajmniej  porcje wyżywienia serwuje nasza gościnna restauracja”. Brak mi prawdziwości, autentyczności, tego co prawdziwe i codzienne w języku. Marzę o tym, żeby wszyscy pisali bardziej bezpośrednio.

Dlatego z misją szerzę pisanie zwykłe, od siebie, prawdziwe. Autorom tłukę do głowy, żeby pisali tak jak mówią. Na warsztatach dla blogerów, pisania o podróżach i newsletterowych pokazuję jak ważne jest żeby pisać prosto, bezpośrednio, żeby wyzbyć się wszystkich dziwacznych sformułowań, które niby miały dodać nam ważności. To moja osobista misja, kolejna obok mówienia, że pisania można się nauczyć.

W lutym na warsztacie pisania newsletterów było dwóch pracowników działu literackiego Krakowskiego Biura Literackiego, które odpowiedzialne jest za wszystkie duże festiwale literackie w Krakowie i mnóstwo mniejszych wydarzeń. Kubie i Michałowi trochę namieszałam w głowach szerząc swoją wizję zindywidualizowanych newsletterów. Ach, jak cudownie byłoby dostawać indywidualne newslettery z KBF-u! Osobiste, pełne pasji, bo o tym co naprawdę ich interesuje, co jest dla nich ważne, o czym chcą nam opowiedzieć. Wyobrażasz sobie, ze zamiast suchych informacji o tym jakie wydarzenia odbędą się w tym miesiącu dostajesz od Miasta Literatury Unesco osobisty list od Kuby o jego fascynacji pisarzem, który wystąpi na festiwalu? Albo osobistą recenzję Michała książki na premierę której zapraszają? Albo ciepłą, bliską rozmowę z właścicielką małej księgarni zza rogu, kiedy piszą o akcji promowania małych księgarń?

Marzę o tym, żeby dostawać indywidualne bezpośrednie listy od MoMa albo Muzeum Narodowego w Krakowie, albo z MOCAK-u, z opowieściami pełnymi pasji, w których przeintelektualizowane kuratorskie notki zastąpione są żywymi opowieściami dla ludzi spragnionych opowieści o sztuce. Po których natychmiast chce mi się biec do muzeum. Chciałabym bardzo czytać świetne osobiste newslettery redaktorów z wydawnictw – bo przestałam subskrybować wszystkie, dziękuję, nie potrzebuję ulotek o nowościach. Tak naprawdę mogłabym czytać newslettery wielu firm, gdyby były napisane ciekawie, gdyby była w nich historia, gdybym miałam poczucie, że autor naprawdę ma mi coś do powiedzenia.

Możesz wziąć udział w mojej rewolucji i zacząć pisać bezpośrednio. Jeśli prowadzisz firmę albo masz wpływ na to jak wygląda strona internetowa instytucji w której pracujesz – zacznij na niej pisać tak jak mówisz, autentycznie, od serca.

podpis2

Maria Kula

Nazywam się Maria Kula i od 10 lat uczę pisania. Zanim w 2014 roku założyłam firmę, pracowałam w Wydawnictwie Otwartym i współpracowałam ze Znakiem i tam zobaczyłam jak wiele osób chce pisać i ma świetne historie, ale nie umie ich opowiedzieć. Od tamtego czasu poprowadziłam dziesiątki, jeśli nie setki warsztatów, kursów i konsultacji. Wierzę, że świat jest dobry i wszystko czego potrzebujemy nosimy w sobie. Uwielbiam Jonatana Lwie Serce i nie wyobrażam sobie mojego życia bez książek.



Napisz do autorki!

2 replies on “PISZ BEZPOŚREDNIO”

  1. Maria,
    masz wielką szansę powodzenia w tym marzeniu :-)))
    Jest nas więcej – osób, które chcą, by mówić i pisać do nich wprost i ciekawie ciepło i bez zadęcia.
    Był taki czas kiedy bardzo brakowało mi ruchu, biegania miałam po dziurki w nosie i basenu też.
    Między moim blokiem a przystankiem MPK stał sobie dom. Dom, który ktoś zbudował, ten sam ktoś lata temu pogonił mnie i koleżankę za podkradanie opadłych z drzewa i zapomnianych już owoców. Ten sam dom stał od pewnego (długiego) czasu i był pusty… Nie było tam widać ruchu, życia a okoliczni mieszkańcy zastanawiali się kto go kupi i czy został wystawiony na sprzedaż.
    Przez cały rok dreptałam swoją ścieżkę między mieszkaniem i przystankiem uśmiechając się do tego domu. W moim uśmiechu zaklęłam marzenie: niech powstanie tu klub fitness i niech będzie bardzo dobry.
    Ha! I powstał! I jest świetny!
    Laloba – tylko dla pań, właścicielka też musiała czytać Biegnącą z wilkami 🙂

Comments are closed.