czytelnia

Ryzyko

Fragment książki Julii Cameron „Droga artysty”.

PYTANIE: Co bym zrobił, gdybym nie musiał tego robić doskonale?

ODPOWIEDŹ: O wiele więcej, niż robię.

(…)

„Wyjdę na idiotę” – mówimy, wspominając pierwsze zajęcia na kursie aktorskim, pierwsze kulawe opowiadanie, nasze straszne rysunki. Fortel polega na tym, że porównujemy się z mistrzami i oceniamy własne dziecinne kroczki miarą ich szczytowych osiągnięć. Swoich studenckich etiud nie zestawiamy ze studenckimi etiudami George’a Lucasa. Zestawiamy je z Gwiezdnymi Wojnami.

Nie przyjmujemy do wiadomości, że aby zrobić coś dobrze najpierw musimy być gotowi zrobić to źle. Wolimy wyznaczyć sobie granice tam, gdzie spodziewamy się sukcesu. Żyjąc w tych granicach czujemy się przygaszeni, przytłumieni, zrozpaczeni i znudzeni. Ale za to bezpieczni. Bezpieczeństwo jest bardzo kosztownym złudzeniem.

Żeby zaryzykować, musimy odrzucić balast ograniczeń, które sobie narzuciliśmy. Musimy się przebić przez: „Nie mogę, bo…”. Bo jestem za stara, za biedna, zbyt nieśmiała, zbyt dumna? Zbyt ostrożna? Zbyt bojaźliwa?

Kiedy mówimy, że czegoś nie potrafimy, zwykle oznacza to, że nie zrobimy czegoś, o ile nie jesteśmy pewni, że zrobimy to doskonale.

Czynni artyści wiedzą, że taka postawa to szaleństwo. Wśród reżyserów krąży popularny dowcip: „Tak, zawsze wiem, jak powinienem wyreżyserować film – kiedy już go wyreżyseruję”.

Jako zablokowani artyści mamy nierealistyczne oczekiwania i wymagania – od siebie wymagamy samych sukcesów, a od innych uznania. To milczące założenie sprawia, że mnóstwo rzeczy pozostaje poza naszymi możliwościami. (…)

Gdy pogodzimy się z myślą, że coś, co warto zrobić, być może warto zrobić choćby i źle, otworzą się przed nami szerokie możliwości. „Gdybym nie musiał(a) robić tego doskonale, spróbował(a)bym…” [napisać coś?]

W filmie Wściekły byk brat i menedżer głównego bohatera, boksera Jake’a La Motty, tłumaczy mu, dlaczego powinien zrzucić parę kilogramów i stanąć do walki z nieznanym przeciwnikiem. Zawiłą przemowę, po której Jake jest całkiem skołowany, menedżer podsumowuje: „A więc zrób tak. Jak wygrasz , to wygrasz. Jak przegrasz, to też wygrasz”.

Tak samo jest z podejmowaniem ryzyka.

Inaczej rzecz ujmując, bardzo często warto podjąć ryzyko tylko po to, żeby je podjąć. Poszerzanie definicji samego siebie jest ożywcze – a temu służy ryzyko. Gdy rzucasz sobie wyzwanie i je podejmujesz, rodzi się w tobie poczucie mocy sprawczej – katapulta do kolejnych wyzwań skazanych na powodzenie. Z tej perspektywy przebiegnięcie maratonu zwiększa prawdopodobieństwo napisania sztuki. Napisanie sztuki daje ci fory w maratonie.

1 komentarz

  1. Mam problem. Tak nagle zacięłam się w pisaniu. Nwm co zrobić, ten „martwy punkt” mnie niepokoi.

Dodaj komentarz:

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *