
Jedna z uczestniczek wyjazdowych warsztatów i odosobnień sierpniowych napisała do mnie wczoraj z ciekawym pytaniem. Po otrzymaniu nagrody Joanna Kuciel – Frydryszak, autorka “Chłopek”, powiedziała, że dostaje od męża bezkrytyczne wsparcie. I Martę zainteresowało – czy to dobrze, czy pisarz/pisarka mają dostawać bezkrytyczne wsparcie? A co jeśli ich tekst wymaga odrobiny, jeśli nie więcej, krytyki?
Moim zdaniem bezkrytyczne wsparcie od bliskich jest absolutnie potrzebne, jeśli nie kluczowe. To złoto. Złoto w płynie, powinni nam podawać dożylnie. Jak trudno jest coś zrobić, osiągnąć, jeśli nikt w nas nie wierzy, wie każdy, kto nie miał szczęścia i dostał mało wspierających rodziców. Mam nadzieję, że Ciebie akurat to ominęło i znasz smak bezkrytycznego wsparcia. Jeśli nie, to szalenie bym Cię zachęcała do znalezienia kogoś, kto takie wsparcie będzie Ci dawał. To jest możliwe!
Wsparcie, choćby nie wiem co, taka totalna wiara, że możesz to zrobić daje mnóstwo rzeczy:
uskrzydla – dosłownie, dla mnie to takie uczucie, jakbym zaczęła się wznosić conajmniej kilka centymetrów nad ziemią
oddala horyzont – nagle widzi się więcej możliwości, świat staje się większy, pole widzenia szersze
motywuje – oczywiście, że jeśli jest ktoś, kto czeka na moje pisanie, to chce mi się pisać znacznie bardziej!
przygotowuje na krytykę – tak! jeśli mam kogoś, kto za mną stoi murem, to mam znacznie więcej siły, żeby unieść krytykę, i tą sensowną i taką wstrętną, przed którą trzeba się uchylić jak przed zabłąkaną kulą.
zmiękcza rzeczywistość – ja tak to czuję, bezkrytyczne wsparcie powoduje, że świat ma dla mnie mniej kantów, a mi łatwiej i przyjemniej jest się po nim poruszać
zachęca do rozwoju – a wcale nie zniechęca! Kiedy ktoś we mnie wierzy, mogę śmiało stawiać duże kroki, rozwijać się i uczyć, zamiast dreptać w miejscu.
Dochodzimy do obawy, że takie bezkrytyczne wsparcie zafałszuje pisarzowi/pisarce obraz i potem, kiedy dowie się, że jego tekst nie jest tak wspaniały, zderzy się z rzeczywistością i runie. Myślę, że takie ryzyko istnieje tylko wtedy, kiedy osoba dająca nam “wsparcie” tak naprawdę nie daje nam wsparcia, tylko nad okłamuje. A to wielka różnica. Bo w bezkrytycznym wsparciu nie chodzi przecież o to, żeby komuś mówić “jesteś najlepsza”, “Twoja książka jest genialna”, “nie musisz się niczego uczyć”, “wszyscy redaktorzy to idioci” itd. To nie jest w moim pojęciu wspierające, wręcz przeciwnie, robi krzywdę.
“Wierzę w Ciebie”, “uwielbiam Twoje pisanie”, “możesz dużo osiągnąć”, “widzę, jakie robisz postępy”, i w ogóle dawanie komuś czasu i uwagi, żeby gadać o książce, tyle, ile się potrzebuje – to jest dla mnie bezkrytyczne wsparcie.
Zastanawiam się, jak nazwać wsparcie, które ja daję autorom – ono na pewno nie jest bezkrytyczne, bo przecież przychodzicie do mnie często po to, żebym wam powiedziała, jak można ulepszyć wasz tekst. Ale też czuję, że w pakiecie z całą masą uwag o tym, co poprawić i czego się nauczyć, daję ogrom wiary i wsparcia. Hmmm, ciekawe! Często mówię, że daję “czułe kopniaki”, a jeśli wpadnie Ci do głowy przymiotnik na rodzaj wsparcia, który od mnie dostajesz/dostałaś/łeś, to koniecznie do mnie napisz!