Jak w życiu

Ostatnio zaczynam widzieć, że z pisaniem jest jak z życiem. W zimie zawsze dużo pracuję, bo wszyscy chcą pisać i tak jest i teraz, codziennie czytam teksty. I ciągle tak naprawdę powtarzam to samo, uczę właściwie tych samych kilku zasad.

Słuchaj i miej oczy otwarte

Kiedy widzę tekst kogoś, kto był na moim kursie i w Klubie Pisarskim Online i dalej popełnia te same błędy, najprostsze, o których mówiłam na pewno kilkakrotnie i na jednym i w drugim, to troszkę mi jednak ręce opadają. Bo myślę sobie, że ta osoba po prostu nie słucha. Jest skupiona tylko na swoim tekście i ma trochę klapki na oczach. Bez słuchania, bez otwarcia oczu, bez świadomego przyswajania wiedzy i pamiętania nie nauczysz się za wiele. Jak w życiu. Jeśli nie chcesz wiedzieć co jest naokoło, jeśli nie interesuje Cię to, co mówi i pokazuje ci ktoś obok, będziesz cały czas robić to samo, kręcić się w kółko w swoim sosie.

Wierz w siebie

Bez wiary w siebie, w swoje pisanie, w to, że możesz pisać dobrze, lepiej, nie zrobisz nic. Będziesz tylko siedzieć i zamęczać siebie (i pewnie innych) tym, „jakie to jest beznadziejne”, „przepraszam, ja nie umiem”, „ojej, ty tak wspaniale piszesz, moje to takie słabe jest, że nawet nie będę czytać”. Chcesz biadolić, proszę bardzo, możesz, jeśli Ci to sprawia przyjemność. Ale z tego biadolenia to nic nie będzie. Żadnego tekstu, żadnego pisania, nie mówiąc o czymś większym. Zamiast tego zaakceptuj miejsce w którym jesteś i po prostu zacznij się uczyć. Powiedz sobie: „ok, mój opis mi się nie podoba, co mogę zrobić, żeby był lepszy?”. I krok po kroku zacznij przyswajać wiedzę, próbować. Odwagi!

Miej pokorę

Z tą wiarę w siebie jest jak z solą, jak ktoś przesadzi, to nie da się tego zjeść po prostu. Spotykam też osoby, które są tak pewne tego, że ich teksty są genialne, na miarę Nobla i Międzygalaktycznej Nagrody Astralnej, że zbliżenie do nich grozi porażeniem. Uważają, że to tylko przypadek, że świat się jeszcze na nich nie poznał, nie, właściwie nie, po prostu wszyscy są głupi. On wie najlepiej, oj tak, i jeszcze wszystkim to powie, wytknie każdy przecineczek w każdziutkim tekście, będzie przewracał przy tym oczami, ale co zrobić, taka jego niedola, geniusza, naprawianie świata, przecież ktoś musi, więc on już się poświęci, bo czuje się odpowiedzialny. Jeśli widzisz w tym kawałek siebie, to wyluzuj, wypuść powietrze i rozejrzyj się. Może jednak nie wszyscy są tacy głupi i zamiast wytykać im błędy, skup się na swoim pisaniu.

Próbuj

Dwa dni temu upiekłam trzeci chleb w moim życiu. Pierwszy był totalną katastrofą, wielkim wilgotnym gnioto-zakalcem, śmierdział surowizną i nawet po wielokrotnym opiekaniu w tosterze był obrzydliwy. Drugi był jednym z najlepszych chlebów, jakie jadłam w życiu, serio. Trzeci był czymś pomiędzy, miał trochę zakalca, ale po dopiekaniu go jeszcze półtorej godziny i potem tostowaniu kromek dał się zjeść. Czy umiem piec chleb? Czy jestem mistrzem chlebowym czy niedojdą? Tak wiele osób, włączając mnie samą, bo jestem mega niecierpliwa, nie chce podejmować próby. Jak nie wyjdzie, to do kosza, nie będę się zajmowała tymi kretyńskimi chlebami! To by było proste, w ten sposób nie trzeba się konfrontować z niczym, czego się nie umie robić, można się wkurzyć i to rzucić. Ale można też uznać „dobra, nie wyszło mi, czegoś nie umiem, dam sobie szansę na drugą próbę”.

Znajdź osoby, które będą cię wspierać

Trudno jest uczyć się czegoś całkowicie w samotności i nie mieć nikogo wokół z kim można by się podzielić tym, co jest trudne, czego się nauczyliśmy, wypłakać porażki i świętować sukcesy. Jeśli chcesz pisać, to znajdź przynajmniej jedną osobę, która będzie Cię w tym wspierać.

Sięgaj po nowe rzeczy

Często jest tak, że kiedy nauczymy się czegoś z danego obszaru, to powtarzamy to przez lata, ciesząc się za każdym razem sukcesem. Na pewno znasz na przykład takich mistrzów jednego dnia. Robią je absolutnie nieziemsko. Ale nie umieją nic więcej. Można zostać takim mistrzem jednej pisarskiej potrawy i pichcić ją wielokrotnie albo co gorsza odgrzewać w nieskończoność. Jest nawet wielu znanych i poczytnych pisarzy, którzy tak robią, od 10 lat ciągle jeden i ten sam bigos, kiedy dorzucą jedną nową przyprawę, to jest wielkie halo. Możesz tak robić, jeśli Cię to satysfakcjonuje. Mnie nie bardzo, ja mam potrzebę uczenia się nowych rzeczy, choć wiem, że to trudne i do tego zachęcam też Ciebie.

Mierz się z tym co jest dla Ciebie trudne

No właśnie, czasami to nowe jest bardzo bardzo trudne, tak trudne, że mi się odechciewa. Bo ile można próbować? Po ilu zmaszczonych chlebach stwierdzę, że daję sobie totalnie spokój? To zależy od Ciebie i twojego samozaparcia. Ale też zależy od tego co robisz z porażkami. Jeśli każdy następny chleb będę robić dokładnie tak samo jak poprzedni, nie będę wyciągać żadnych wniosków z moich porażek, nie będę uczyć się na moich błędach, tylko z brnąć w kółko w dokładnie to samo, to chyba nikt nie będzie się dziwił, że te chleby mi nie wychodzą. Tylko dlaczego kiedy chodzi o twórczość i tak się zachowujemy, to nie jest to takie jasne? Nie wiem. Dla mnie jest. Sprawdź rzeczy, które ci nie wychodzą, może cały czas robisz je tak samo?

To na pewno nie jest kompletna lista, mogłabym do niej dołożyć jeszcze co najmniej kilka punktów. Może ty też masz swoje?

Zostań DOP czyli jak używać światła w opisach wnętrz

Opisy to takie kawałki, które często opuszczamy. Bo są nudne, to znaczy, że są źle napisane. Dobry opis wpleciony w akcję jest wspaniały, porywający, przenosi nas do świata bohatera, powoduje, że czuję jakbym tam była! W tym miejscu dokładnie, o którym czytam, nieważne, czy to jest fikcja czy reportaż, tekst podróżnika o Tajlandii czy recenzja nowej kawiarni. Każdy tekst, który dzieje się gdzieś, potrzebuje dobrego opisu. Bez niego jesteśmy zawieszeni w próżni, wydarzenia dzieją się pośrodku białej plamy. Pisałam już o opisach przyrody i o tym jak wprowadzić do opisu ruch. A dziś chcę Cię zachęcić do wprowadzenia do opisu światła.

Zauważ, że światło jest bezustannie obecne w rzeczywistości. Bardzo różne światło, w zależności do tego czy jest naturalne czy sztuczne, czy mówimy o wnętrzu czy o ulicy, o rodzaju wnętrza – bo światło jest inne w malutkiej sypialni i w hali dworca, a przecież oba są wnętrzami, o tym na co to światło jest skierowane – czy jest punktowe czy rozproszone, co ma oświetlać, jaką ma temperaturę… Może dostajesz teraz zawrotu głowy, kiedy nagle do Ciebie dociera jak bardzo wiele jest możliwości. Niestety zazwyczaj opisy wnętrz kompletnie pozbawione są światła, a raczej światło nie jest w nich zaznaczone, nie odgrywa żadnej roli, bardzo rzadko wiemy o nim cokolwiek. Czas to zmienić!

Każde wnętrze zmienia się w zależności od oświetlenia. Wie o tym doskonale każdy DOP czyli Director od Photography, dyrektor fotografii, odpowiedzialny w filmie za zdjęcia. Zanim będzie cokolwiek kręcił, analizuje zastane światło albo projektuje światło, którego użyje.

Przecież od tego, jakiego światła użyjemy, gdzie będzie jego źródło, pod jakim kątem będzie padać zależy jak będzie wyglądać wnętrze.

Ten sam salon zalany słońcem i w pochmurny dzień wygląda inaczej, a jeszcze inaczej kiedy zapalimy lampę na stoliku i jeszcze inaczej kiedy zaświecimy na suficie wielki żyrandol. Inne elementy będą widoczne, na pewno nie raz ci się zdarzyło zauważyć jak brudne są szyby kiedy słońce nagle zaświeciło w okna, zauważyć pod kątem zakurzoną podłogę, zwrócić uwagę w świetle lampki na wytarty sztruks na fotelu, czy zauważyć zupełnie wcześniej niewidzialny obrazek na ścianie kiedy ktoś zapali nad nim światełko.

Kiedy piszesz opis masz do wyboru dwie drogi:

kiedy piszesz prawdę to znaczy posługujesz się istniejącym wnętrzem – przyjrzeć się dokładnie wnętrzu, które opisujesz i zauważyć w nim światło, również o różnych porach dniach i zaobserwować jak to miejsce się zmienia, jak i gdzie światło pada, co wydobywa, co zostawia w cieniu, jak się układa na materiałach, na kantach mebli, gdzie przebiega jego granica.

kiedy piszesz fikcję i wymyślasz wnętrze – zastanowić się jakie jego elementy chcesz pokazać, na to chcesz zwrócić uwagę czytelnika i tak „zaprojektować” światło, żeby to zrobić. Chcesz pokazać że pokój jest zagracony i pełen przedmiotów po sufit? Zapal u góry pojedynczą mocną żarówkę, która obleje graty, a kąty zostawi ciemne. Zależy Ci na kryształowym wazonie po babci? Postaw niedaleko lampę z ciepłym światłem, a obok świecie, których ogniki będą migać setkami odbić w krysztale.

Mam nadzieję, że to dla Ciebie jasne. I że Twoje opisy będą od teraz pełne światła!

Czy naprawdę uczysz się pisać?

Czytam teraz „Wielką magię” Elizabeth Gilbert. Byłam sceptyczna, bo nie lubię poradników, a już zwłaszcza poradników „jak być kreatywnym” i nie podobał mi się początek, ale teraz czytam z dużą przyjemnością. Myślę, że głównie dlatego, że to nie jest do końca poradnik, to raczej dość osobista książka , bo Gilbert nikomu specjalnie nie radzi, ona po prostu opowiada o swoim pisarskim doświadczeniu. A ma o czym opowiadać. Zaczęła pisać jako nastolatka i nigdy nie przestała. Jeśli wyobrażam sobie, że to jednak miałby dla kogoś być poradnik, to dla pisarzy zmagających się z odrzucaniem. Dla pisarzy, którzy nie mogą znaleźć wydawcy, którzy przeżywają frustrację. Gilbert w bardzo zabawny sposób opowiada o tym ile razy była odrzucana, a nawet jak jedno jej opowiadanie najpierw odrzucone zostało kilka lat później przez tą samą redaktorkę naczelną uznane za genialne!

Opowiada o swoim ślubowaniu, że zawsze będzie pisać – kiedy miała 16 lat zorganizowała sobie całkiem poważną ceremonię! A potem mówi:

„Pomiędzy dwudziestką a trzydziestką pisałam codziennie. Przez pewien czas miałam chłopaka, który był muzykiem i codziennie ćwiczył. On grał skale, a ja pisałam krótkie fikcyjne scenki. W obu przypadkach chodziło o to samo – żeby stale zajmować się swoim rzemiosłem, nieustannie trzymać się blisko niego. W dni, kiedy zupełnie nie miałam weny, nastawiałam sobie budzik na pół godziny i zmuszałam się, żeby bazgrać cokolwiek. (…) Wymyśliłam sobie, że zawsze uda mi się wyrwać pół godziny na pisanie nawet z najbardziej wypełnionego zajęciami dnia. I nawet jeśli szło mi beznadziejnie, zapewne potrafię się zmusić do pracy przez tych trzydzieści minut.

A w zasadzie pisanie rzeczywiście szło mi kiepsko. Naprawdę nie wiedziałam co robię. Czasami miałam wrażenie, że usiłuję rzeźbić w kości słoniowej mając na rękach kuchenne rękawice. Brakowało mi warsztatu i polotu. Napisanie jednego krótkiego opowiadania zajmowało mi czasem nawet rok. Przez większość czasu i tak naśladowałam swoich ulubionych pisarzy. Przeszłam przez fazę Hemingwaya, ale też dość poważną fazę Annie Proulx i raczej żenującą fazę Cormaca McCarthy’ego. (…)

Było to zgodne z prostą i wspaniałomyślną zasadą oferowaną przez życie: jeśli coś stale ćwiczysz, będziesz w tym coraz lepszy. Gdybym między dwudziestką a trzydziestką dzień w dzień grała w koszykówkę albo dzień w dzień wyrabiała ciasto, albo dzień w dzień uczyła się mechaniki samochodowej, zapewne w tej chwili byłabym całkiem niezła w rzutach wolnych, pieczeniu rogalików lub naprawie skrzyni biegów.

Zamiast tego uczyłam się jak pisać.

Zawsze mówię, że pisania można się nauczyć. Teraz mam na potwierdzenie mojej teorii słowa Elizabeth Gilbert. A ty nie czekaj, tylko zakładaj rękawice kuchenne i biegnij rzeźbić!

JAK NAPISAĆ DOBRY OPIS PRZYRODY

Sama nazwa „opis przyrody” wzbudza w wielu osobach niechęć, już widzę jak część z was się wzdryga kiedy czyta tytuł tego artykułu. Oczywiście od razu przed oczami stają nam ciągnące się w nieskończoność, nudne jak flaki z olejem, kompletnie oderwane od fabuły opisy przyrody, które skutecznie omijaliśmy czytając lektury szkolne. Jak pewnie się domyślasz, to stereotyp, niemający wiele wspólnego z ciekawą literaturą. Nie znasz żadnych dobrych opisów przyrody?

Proszę bardzo:

Wypłynęliśmy na poszukiwanie delfinów. Znaleźliśmy je w małym głębokim jeziorze otoczonym drzewami kapokowymi i porośniętymi pistią rozetkową oraz ogromnymi białymi liliami z żółtymi pręcikami, wokół których roiły się miedziane chrząszcze. Patrzyliśmy na delfiny aż do zachodu słońca. Unosiły się i opadały jak fale, zostawiając za sobą migotliwe jak żywe srebro ślady, które utrzymywały się na wodzie niczym sen po przebudzeniu. Nad jeziorem rozlegały się dziwne zawołania skrzydłoszponów rogatych, korpulentnych czarno-białych ptaków, brzmiące jak skrzyżowanie wrzasku małpy i gęsi, kończone na przemian gulgotem i niezwykle głośnym trąbieniem.

/ „Podróż różowych delfinów” Sy Montgomery/

Przez czternaście godzin brnęliśmy na zachód przez zmieniającą się pustynię. Całymi kilometrami korzenie bożodajni i wierzb wyłaniały się na powierzchnię, tworząc na piasku archipelagi pokryte białymi jak kości gałązkami. Potem ziemia wygładzała się w sawannę zbielałej trawy, porastającą tak zasoloną glebę, że przypominała śnieżne pola. Jastrząb na pniaku czekał, aż coś się poruszy. Nad podziemną wodą lśnił zielony tamaryszek. Potem znowu wyłoniły się roztrzęsione wydmy, których żółte ostrza wyginały się pod pustym niebem. 

(…)

Pustynny płaskowyż usiany kraterami kopaczy soli był po horyzont zarzucony żwirem. Kiedy wysiedliśmy, owiał nas ciepły wiatr. Oaza za nami nadawała horyzontowi barwę limonek, dymiły dwa kominy fabryczne. Przed nami rozciągała się pustka. Kłąb pyłu wędrował leniwie po niebie. Wszędzie wokół nas widniały żółte kręgi piasku, leżały kawałki drewna i zbielałe kości. 

/„Cień jedwabnego szlaku” Colin Thubron/

Jeśli myślisz, że bardzo długo szukałam tych fragmentów, to się myślisz. Sięgnęłam po dokładnie dwie pierwsze książki na brzegu półki niedaleko biurka, przy którym piszę i otworzyłam każdą z nich na chybił trafił. Bardzo Cię zachęcam do swoich poszukiwań, sięgnij po książkę, którą masz obok i przekonaj się jak w niej wyglądają opisy przyrody. Jak widzisz, te, które przytoczyłam, nie mają nic wspólnego z nudnymi flakowatymi opisami. Dla mnie są ciekawe, wciągające, tworzą atmosferę, powodują, że czuję jakbym tam była razem z narratorem.

Jak pisać dobre opisy przyrody?

Przede wszystkim zastanów się co w takim opisie ma być, jakie ma mieć elementy. Przyjrzyj się tekstom wyżej. Co w nich jest opisane, na co narrator zwraca uwagę, co nam pokazuje? Tam gdzie, może nie być dla Ciebie oczywiste co mam na myśli, podałam w nawiasie przykłady.

rośliny

zwierzęta

kolory

światło

dźwięki

zapachy

porę dnia

kształty (żółte ostrza wydm, korpulentne ptaki, kręgi piasku)

fakturę (ziemia wygładzała się, roztrzęsione wydmy)

linię horyzontu

niebo, ziemię – czyli co nad głową i co pod nogami

temperaturę (ciepły wiatr)

ukształtowanie terenu (śnieżne pola, jezioro otoczone roślinami, ostrza wydmy)

Oczywiście to nie jest kompletna lista elementów, które mogą się znaleźć w opisie przyrody. Zachęcam Cię do uzupełnienia jej o następne, które zauważysz we fragmentach, które znajdziesz.

Co jest jeszcze ważne w opisach natury oprócz składników? To, że są połączone. Zauważ, że narrator nie opowiada o nich po kolei, nie wypunktowuje ich jak ja to zrobiłam, tylko łączy w zgrabną całość. Oczywiście to nie jest takie proste i wymaga praktyki, ale możesz się tego nauczyć. Zacznij właśnie od zrobienia notatek, najlepiej mapy myśli (co to jest i jak z nią pracować możesz przeczytać tutaj) na temat miejsca w naturze, o którym chcesz napisać. Konkretnego miejsca, bo nie da się pisać tekstu o czymś abstrakcyjnym, nie napiszesz opisu przyrody jeśli nie wiesz o czym, o jakim miejscu piszesz. Na mapie postaraj się znaleźć połączenia, dzięki którym w jednym określeniu znajdzie się np. i kolor i kształt.

Kolejnym ważnym elementem są znaczące czasowniki, czyli takie, które nadadzą dynamikę całości i jednocześnie charakter elementom, o których piszesz. Zauważ jak inaczej brzmiałyby te zdania, gdyby użyć nudniejszych czy bardziej statycznych czasowników:

Jastrząb siedział na pniaku.  –  Jastrząb na pniaku czekał, aż coś się poruszy.

…wokół których fruwały miedziane chrząszcze. – …wokół których roiły się miedziane chrząszcze.

korzenie bożodajni i wierzb pojawiały się na powierzchni – korzenie bożodajni i wierzb wyłaniały się na powierzchnię

Na niebie widoczny był kłąb pyłu. – Kłąb pyłu wędrował leniwie po niebie.

Widzisz różnicę? Mam nadzieję, że tak! Postaraj się więc użyć w swoim tekście również takich czasowników, które są ciekawe, mają znaczenie inne niż tylko to, że coś było, stało, pojawiło się.

Ostatnim elementem na który chciałabym, żebyś zwrócił/a uwagę jest kompozycja tekstu – zauważ, że nie jest przypadkowa, że narrator płynie pokazuje nam kolejne elementy, że to nie jest nieruchomy kadr w którym przeskakuje od jednego do drugiego składnika, ale raczej płynny ruch kamery, w której widzimy kolejne rzeczy. Na przykład w ostatnim fragmencie narrator najpierw wysiada z samochodu, czuje wiatr na skórze, spogląda za siebie, aż po horyzont, potem przed siebie, daleko i wreszcie na niebo. Rozumiesz co mam na myśli? Sprawdź jak to jest zrobione w innych opisach, na które się natkniesz. Zacznij od świadomego czytania, porozkładaj trochę opisów na czynniki pierwsze tak jak ja to zrobiłam, a potem zabierz się za mapę myśli i potem za pisanie!

podpis2

CO TO JEST MAPA MYŚLI I JAK Z NIĄ PRACOWAĆ

Mapa myśli to przestrzenna notatka, która moim zdaniem jest czymś absolutnie niezastąpionym w każdej twórczej pracy. Mapę myśli można zrobić na każdy temat.

Dlaczego nazywa się „mapą”? Bo ma ci wyznaczyć drogę przez tekst. Dzięki mapie nie pogubisz się w tym co chcesz powiedzieć, o czym ma być twój tekst.

Mapę można zrobić i z nią pracować dokładnie tak samo niezależnie czy piszesz fikcję czy non fiction, zasady są dokładnie te same i dokładnie tak samo mapa ci się przyda.

Mapę robimy tak:

Na środku dużej kartki napisz temat/słowo o którym chcesz robić notatki. To może być cokolwiek, po prostu to o czym chcesz napisać.

Dookoła tego słowa rysujesz strzałki i na końcu każdej zapisujesz po kolei to co chcesz napisać, co masz do powiedzenia na ten temat. Na końcu każdej strzałki jest jedno słowo/zdanie/sformułowanie. Zapisuj też skojarzenia, wspomnienia, wszystko co przychodzi ci do głowy. Ta część pracy może potrwać długo, możesz zostawić kartkę na wierzchu i przez kilka dni dopisywać do niej nowe pomysły. Twoja mapa będzie wyglądać tak:

FullSizeRender-3

Kiedy pierwsze „koło” skojarzeń jest już zapisane, przyjrzyj się po kolei wszystkim elementom i przy każdym zastanów się, co dokładnie masz na jego temat do powiedzenia. Jeśli możesz go rozpisać bardziej szczegółowo, zaznaczyć dokładniej z czego się składa, to zrób to, rysując znów od niego kolejne strzałki, tak, że teraz ten element jest w centrum, a dookoła niego wypisujesz kolejne. Zrób tak ze wszystkimi słowami, które masz zapisane dookoła głównego tematu. Teraz twoja mapa będzie wyglądać tak:

FullSizeRender-4

Teraz popatrz na wszystko „z lotu ptaka” i sprawdź czy jakieś elementy się ze sobą łączą. Jeśli tak, to zaznacz połączenie między nimi dodatkową strzałką, najlepiej innym kolorem. Dzięki temu zobaczysz jak niektóre elementy tworzą nową całość, jak łączą się w sposób, którego w życiu nie zauważysz jeśli będziesz robić klasyczne notatki, nie mówiąc już o sytuacji kiedy w ogóle nie robisz notatek. Przy długich strzałkach zaznaczających połączenia możesz napisać o co ci chodzi. Twoja mapa teraz będzie wyglądać tak:

FullSizeRender-2

Kiedy już widzisz nowe połączenia czas zastanowić się od czego możesz zacząć pisać. Znajdź element, który Twoim zdaniem będzie najlepszy na początek tekstu i postaw przy nim numer 1.

Poszukaj kolejnego elementu, który naturalnie łączy się z 1. I postaw przy nim 2. A potem kolejnego – tak ponumeruj wszystkie elementy, o których chcesz napisać. Nie musisz używać wszystkiego z mapy! Możesz użyć połowy albo jednej trzeciej. Dobrze jest wybierać, a nie pisać o wszystkim, co przyszło ci do głowy. Te elementy, których nie użyjesz, możesz delikatnie przekreślić. Mapa będzie wyglądać tak:

FullSizeRender

 

Przejrzyj kolejność – czy myślisz, że jest dobra? Czy taka konstrukcja tekstu będzie ok? Czy to co zaznaczyłaś/łeś jako środek tekstu będzie dobre w środku? Jeśli tak, to masz gotową mapę! Jeśli nie, to zrób numerowanie jeszcze raz, zaczynając od innego początku.

Kiedy Twoja mapa jest gotowa – siadasz i piszesz. Od pierwszego zdania, pierwszego elementu, do kolejnego.

Spróbuj, bo im zdaniem jeśli raz spróbuje się pracy z mapą myśli, to już nie ma powrotu do innego stylu notowania!

podpis2

 

ps. a tutaj możesz zobaczyć moją starą mapę o tym dlaczego lubię pisać.

FullSizeRender-5

Jak napisać dobry początek

Wiele razy odpowiadałam już na pytanie o dobry początek. Słyszałam je w różnych kontekstach, dotyczyło początku posta na blogu, rozdziału książki, opowiadania, pojedynczej sceny. Tak zasady „dobrego początku” są moim zdaniem dokładnie te same niezależenie od tego jaki tekst piszesz. 

Dobry początek tekstu to dla mnie taki, który zaciekawia czytelnika. Po prostu. Powoduje, że czytelnik chce dalej czytać. Jest więc intrygujący, wciągający. Może nęcić i delikatnie „łapać na haczyk” albo dość brutalnie od razu chwytać za gardło.

Dobry początek nie jest nudny, nie brzmi jak sto innych początków, które już znamy, nie jest banalny.

Dobry początek to taki, który nie powoduje, że następujący po nim tekst jest w 100 % przewidywalny.

Dobry początek zapowiada dokładnie tyle ile dostaniemy w tekście. Bo chyba nikt nie lubi filmów, których wszystkie najlepsze sceny były w trailerze?

Dobry początek musi być więc oryginalny, ale też dopasowany do tekstu. Kosmiczny początek i następujący po nim bardzo zwykły, poprawny tekst, to też nie jest dobra kombinacja.

Jakie początki zdecydowanie odradzam?

o pogodzie np. Był piękny wiosenny dzień.

o tym ile minęło czasu np. Dwa tygodnie później. 

wprowadzające dosłownie bohatera Klara weszła do pokoju.

opisu przestrzeni np. Pokój Klary był duży i słoneczny.

zbitkę wszystkich razem: Dwa tygodnie później był piękny wiosenny dzień. Klara weszła do pokoju, który był duży i słoneczny.

Mam nadzieję, że się śmiejesz. I że już nigdy nie napiszesz takiego początku, bo uwierz mi, dostaję teksty, które się tak zaczynają regularnie!

W jakim miejscu akcji w takim razie umieścić początek?

Uniwersalnym sposobem jest wrzucenie czytelnika w sam środek sytuacji. Od czego możesz zacząć?

od emocji np. Zacisnęła pięści. 

od dynamicznej akcji np. Odwróciła się nagle i przebiegła na czerwonym świetle. 

dźwięku, zapachu, smaku np. Ulicą wstrząsnął huk.

interakcji bohaterów np. Spojrzał na nią i zrobił krok w tył. 

zbitki wszystkich elementów: Klara zacisnęła pięści. Spojrzał na nią i zrobił krok w tył. Odwróciła się nagle i przebiegła na czerwonym świetle. Ulicą wstrząsnął huk.

To jeszcze raz, dla porównania co wolisz.

Od trzech dni padało. Piotr wyszedł na ulicę, było pusto, chodnik lśnił od deszczu.

czy

Zatrzasnął drzwi do samochodu i ruszył przed siebie. W gardle czuł rosnącą gulę. Krzyczała, ale się nie obejrzał. 

Który wolisz początek? Który bardziej cię zaciekawił, który tekst bardziej chcesz przeczytać?

Jeśli podobają ci się, tak jak mi, wersje drugie, to bardzo się cieszę! (Jeśli wolisz pierwsze, to nie ma problemu, to ok, że podobają nam się różne rzeczy). Pewnie zastanawiasz się jak to zrobić w twoim tekście.

Niezależnie jak długi jest twój tekst, czy to cały rozdział powieści czy krótki post na bloga, prześledź ile masz linijek, słów, zdań „wstępu”, czyli czegoś co miało czytelnika wprowadzać. Po prostu usuń ten fragment. Jeśli są tam istotne dla zrozumienia całości informacje, to zanotuj je i poszukaj w tekście dalej miejsca, gdzie możesz je wpleść.

Teraz zobacz o czym jest pierwsze nieusunięte zdanie. Być może już samo w sobie jest dobrym początkiem. Jeśli nie, to pomyśl jak możesz je przeformułować albo jakie dodać, żeby zainteresować czytelnika – użyj po prostu jednej z czterech kategorii, które podałam albo kombinacji kilku z nich.

Gotowe! Twój tekst ma nowy, wspaniały początek.

podpis2