Kiedy piszę jestem szczęśliwa

 

Parę tygodni temu pod wpływem rozmowy z autorką, która nie wierzy we własną intuicję zrobiłam niebieski obrazek, który widzisz obok.  Spodobał się wielu osobom, a ja pomyślałam, że coś w tym jest i że nie ufamy swojemu pisaniu. Nie chodzi o to, żeby się nie uczyć, nie rozwijać, nie starać się pisać lepiej. Ale o to, żeby wierzyć, że to co mamy w środku jest wystarczająco dobre. Często nawet lepsze niż to, co potrafimy wymyśleć.

Pomagam autorom uwierzyć w siebie, w ich naturalną zdolność do opowiedzenia historii.

Nie chodzi o to, żeby wtłoczyć się w schemat i ramy przepisu „jak napisać książkę”, ale żeby ten schemat wykorzystać jako inspirację albo uporządkowanie niepotrzebnego bałaganu.

Z wymyślania na siłę wątków „bo przecież muszą być dwa podobne” i koniecznie zwrotu akcji w 2/3 powieści nic nie będzie. Oczywiście, że można (a nawet trzeba) nauczyć się warsztatu. Ale nawet najlepszy warsztat ci nie pomoże jeśli swoją historię będziesz trzymać w ryzach poprawności za wszelką cenę.

Mam dla ciebie fragment książki, wywiadu. Znana pisarka opowiada o tym, co dla niej w pisaniu jest najcenniejsze. Przeczytaj, a potem pisz i daj się sobie zaskoczyć.

„Gdyby mnie spytano dlaczego tworzę, to chyba odpowiedziałabym: dlatego, że jestem wtedy szczęśliwa. Wydaje mi się, że na poziomie neurobiologicznym tworzenie powoduje powstawanie substancji podobnych do zakochania, jakiejś dopamino-heroiny. To szczęście, które odczuwam podczas tworzenia, ma bardzo różne odcienie: od półerotycznego po dziecięce upojenie wynikające z kręcenia się na karuzeli albo budowania świata z klocków Lego. Tworzenie powoduje haj i w związku z tym także uzależnienie i te doły, kiedy nad niczym akurat nie pracujesz. (…)

A czy (…) przeżywasz moment upojenia i szczęścia, kiedy masz wizję, kiedy wyobrażasz sobie jakie będzie to, co napiszesz – a potem czujesz, że to, co piszesz, nie dorównuje twojej wizji, że z daleka wyglądało jak gwiazda, a z bliska jak brudne sreberko?

Nie, ja tego wcale nie przeżywam. Ostatni raz przeżywałam upojenie wizją, kiedy w 1991 roku w kąpieli wymyślałam tytuły swoich książek, typu „Wróć delfinie!”. Nie doświadczam tego, bo piszę z innym zamysłem – bardzo mnie interesuje moment, kiedy to, co piszesz, to, co powstaje, absolutnie wymyka się temu, co sobie zaplanowałaś.

Nie gonisz niczego.

Bo zdaję sobie sprawę, że najczęściej to, co powstaje jest dużo lepsze, dużo głębsze od tego, co jestem, w stanie zaplanować, wymyślić. Bardzo wierzę, że najwartościowsze w pisaniu jest to, nad czym nie panujesz, czego nie jesteś w stanie zaplanować, to, co wychodzi z ciebie mimochodem. To jest właśnie świat, życie. Na pewno dla mnie jest to tworzywo, które cenię najbardziej.”

/fragment książki – wywiadu rzeki Agnieszki Drotkiewicz z Dorotą Masłowską Dusza Światowa/

podpis2

Co możesz zrobić dla swojego pisania?

Bądź dla niego cierpliwa.

Każdy chciałby siąść i po prostu przelać z głowy na papier gotową książkę. Wściekamy się, że to jest niemożliwe, że pisanie trwa tak długo, potem jeszcze poprawianie, a może nie daj boże napatoczy się jakiś redaktor, który powie, że pół książki do zmiany? Pisanie, poprawianie, skreślanie. Pisanie trwa. To proces. Bez cierpliwości będzie ci naprawdę trudno.

Nie naciskaj, zrozum, kiedy ma gorszy dzień.

Ty przecież też czasami masz dni, kiedy czujesz się jak milion dolarów i w pół dnia załatwiasz trzydziestopunktową listę rzeczy do zrobienia, a potem budzisz się i chcesz cały dzień przeleżeć pod kocem. Masz gorszy dzień i nic się nie udaje. Twoje pisanie też może taki mieć. Pozwól mu na małe wagary.

Daj mu czas żeby dorosnąć.

Nie oczekuj, że od pierwszego dnia będzie się zachowywać jak równorzędny partner. Kiedy chcesz pisać zazwyczaj na początku masz najwięcej zapału. A potem denerwujesz się, że twoje pisanie jest takie nieporadne, że zdania na papierze nie brzmią tak dobrze jak w twojej głowie, że między tym co piszesz, a tym co chcesz pisać jest jakaś dziura. To normalne, twoje pisanie musi się ukształtować. Jeszcze nie wie, jaki ma styl, co lubi. Jeśli dasz mu czas na rozwój i dorastanie to wkrótce będziecie się znacznie lepiej dogadywać.

Karm je.

Dużo czytaj i zwracaj uwagę jak coś jest napisane. Zapisuj co się podoba. Zwracaj uwagę na słownictwo, frazy, na to jak są zbudowane dialogi. Szukaj inspiracji.

Daj mu szansę się uczyć.

Czytaj wywiady z pisarzami, rozmawiaj z innymi ludźmi, którzy piszą, może wybierz się na warsztat albo kurs pisania? Twoje pisanie może być dużo lepsze, ale to nie dzieje się samo. Nikt (no dobrze, prawie nikt) nie rodzi się geniuszem. Jeśli nie dasz mu żadnej szansy na naukę to jak możesz od niego wymagać, że będzie wiedzieć więcej?

Pozwól mu popełniać błędy.

Na pewno wiesz, że na błędach można wiele się nauczyć. Dlaczego więc nie chcesz, żeby twoje pisanie je popełniało? Pozwól mu sie potykać, robić głupoty, podejmować decyzje, które uważasz za kiepskie. Jeśli tego nie zrobisz to i tak kiedyś się zbuntuje.

Otocz je miłością.

Akceptuj je takim jakie jest. Kto ma je kochać jeśli nie ty? Nieważne ile zdobędzie nagród, czy nawet skończycie książkę, po prostu daj miłość swojemu pisaniu.

Zabierz je na spacer.

Wyjdź na powietrze, przejdź się, przewietrz głowę. Najlepsze pomysły przychodzą zawsze w najmniej spodziewanym momencie.

Daj mu przestrzeń do życia.

Nie duś go, nie każ mu zawsze być dokładnie takim jak sobie wyobrażasz, nie ograniczaj, nie narzucaj sztywnych ram. Pozwól mu iść w swoją stronę, zobaczysz jak cię zaskoczy.

Pozwól mu na małe przyjemności.

Piszesz kryminał ociekający krwią ale gdzieś w głębi czujesz łaskotanie i masz ochotę napisać bajkę o dziewczynce i jej kotku? Dlaczego tego nie zrobisz? Narysuj wreszcie tego elfa w notesie i zrób strzałki opisujące jego charakter. Zapisz na bilecie w pociągu myśli które nijak nie pasują do tego, co właśnie piszesz. Nie wszystko musi być przydatne.

Motywuj je do pracy i zmiany.

To wspaniale, że taktujesz tak dobrze swoje pisanie! Pomóż mu też zmotywować się do pracy. Wyznacz sobie dzień, kiedy piszesz. Nastaw budzik, wyłącz telefon i przeznacz na nie dwie godziny, po prostu pisz, nawet jeśli ci się nie chce. Wyznaczaj sobie cele. Zastanów się co chcesz zmienić w swoim pisaniu i jak można to zrobić.

Wierz w nie.

Cokolwiek się stanie wierz w swoje pisanie. Zawsze możesz pisać lepiej, nauczyć się czegoś, pójść krok dalej.

Pomóż mu spełniać marzenia.

Jeśli to ma być publikacja artykułu to napisz go i wyślij do redakcji, a nie czekaj aż naczelny stanie w twoich drzwiach. Nie zniechęcaj się jeśli jedno wydawnictwo nie odpowiedziało na twojego maila. Na pewno znasz ten dowcip o człowieku, który prosił Boga o wygraną na loterii. Dokładnie tak samo jest z twoim pisaniem.

podpis2

Poznaj swojego bohatera

Kiedy jestem w drodze każdy napotkany człowiek jest ciekawy.

Nigdy nie wiem czy za rogiem nie spotkam kogoś, kto stanie się bohaterem moich notatek, mógłby być bohaterem książki. Zamieniam się wtedy w oko kamery i rejestruję każde słowo, ruch, gest. Wszystko jest ważne: mikrorozdarcie koszuli na mankiecie, sposób trzymania widelca. Mam wrażenie, że mój mózg zapamiętuje szczegóły nawet jeśli ja ich nie zauważam. A potem, kiedy piszę, używa ich w odpowiednich momentach, jakby odtwarzał portret pamięciowy. Nie wiem czy jest na to szczególny przepis, kluczowe wydaje mi się bycie uważnym. Trzeba mieć oczy dookoła głowy.

Kiedy podrożuję sama dostrzegam więcej. Trochę tak jakby nikt i nic nie zasłaniało mi świata. Rzeczy o których chciałabym napisać wpadaja mi wtedy do rąk same prosząc się o miejsce w moim notesie. Tak samo jest z ludźmi. Każdy chce pomóc, zapytać skąd jestem, pokazać mi swój świat. Czasami mam wrażenie, że spotkani po drodze dosłownie przepychają się między sobą walcząc o moją uwagę. Tak jakby każdy chciał zostać moim bohaterem.

Bohatera można sobie wymyśleć od A do Z. Ale można go też stworzyć sklejając w całość cechy wielu osób.

Z stu dzieciaków biegających po wiosce w Afryce w dziurawych klapkach można stworzyć jednego bohatera, którym mógłby być każdy z chłopców i jednocześnie żaden nim nie jest. Z siebie i wszystkich przyjaciółek z łatwoscią skleisz jedną kobietę której przygody będą uniwersalne dla wielu czytelniczek. Ważna jest inspiracja. Nie chodzi przecież o to, żeby za wszelką cenę odmalować świat 1:1, ale żeby pokazać kogoś z kim wiele osób będzie mogło się identyfikować, chcieć o nim czytać i wiedziec więcej.

W poradnikach dotyczących pisania podkreślane jest, że głównego bohatera czytelnicy muszą lubić. I ja się z tym zgadzam. Ale ważniejsze wydaje mi się to, że autor musi lubić swojego bohatera. Musi nie tylko wiedzieć o nim wszystko (od wyglądu przez charakter po jego przeszlość) ale też zwyczajnie go lubić, ufać mu, wybaczać. Traktować jak najlepszego przyjaciela. Nic nie bedzie z powieści jeśli nie polubisz swojej postaci.

Do wielu pisarzy bohater przychodzi sam, tak jak piosenka do Włóczykija. Nie muszą go szukać, wystarczy, że otworzą się na niego, zaakceptują w stu procentach.

Czasami bohater objawia się w całości, po prostu nagle staje przed tobą jak żywy, a czasami musisz na niego poczekać.

Wysyła ci sygnały, sznurki do czegoś, co jest dalej. Moja ulubiona Joanna Bator mówiła na spotkaniu z czytelnikami: “po głowie chodzą mi uporczywe słowa znikła bez śladu” i opowiadała, że bohaterka jej nowej książki, Sandra Valentine, po prostu się pojawiła. Pisarka nie miała wyboru, mogła ją tylko zaakceptować albo odrzucić.

Z pewnością sposobów na spotkanie bohatera jest tyle ilu pisarzy i jestem daleka od podawania jednej gotowej recepty. Pisanie to dynamiczny proces, twórczy i wolny i choć oczywiście wskazówki są potrzebne, a warsztat można doskonalić to na poziomie kreowania nowej postaci nie da się powiedzieć “to jest dobre, a to jest złe”. Wszystko co prowadzi pisarza do poznania bohatera jak najlepiej jest dobre.

Jeśli masz już swojego bohatera to postaraj się dowiedzieć o nim jak najwięcej. Poświęć mu specjalne strony w notesie albo plik w komputerze i napisz jego historię, charakterystykę – ale nie pusty zbiór cech zupełnie ze sobą nie powiązanych.

Twój bohater jest trochę jak pacjent, a ty jak psycholog. Zaanalizuj go, zbuduj sieć zależności pomiędzy wydarzeniami z jego zycia a poglądami na świat, osobowością. Pamietaj, że nie budujesz pomnika tylko człowieka, więc twój bohater musi też mieć wady.

Jeśli twój bohater jeszcze się nie pojawił, czekaj cierpliwie.

Wyostrz zmysły, obserwuj świat. Może sprzedawczyni z warzywniaka, której nie zauważasz jest niesamowicie ciekawą postacią? A może bohater przyjdzie do ciebie we śnie.

Kiedy dowiesz się dużo o swoim bohaterze i naprawdę go polubisz, a potem się z nim zaprzyjaźnisz, on ci się odwdzięczy. Bedzie sam kreował swoje losy, szedł w stronę o której nie myślałeś, robił zaskakujące rzeczy. A stąd już tylko krok do świetnej powieści.

podpis2

Potop w Chorwacji czyli co czytać w wakacje

Wybranie książek na wakacje zabierało mi zawsze mnóstwo czasu. Przed wyjazdem zastanawiałam się głównie nad listą do czytania i tygodniami rozstrzygałam ją w głowie i w notesie.

Pamiętam jak lata temu, podczas autostopowej podróży po Chorwacji z przyjaciółką czytałam „Potop”.

Siedziałam na skalistej plaży w pełnym słońcu, a przed moimi oczami Wołodyjowski wymachiwał szablą. Nie miałyśmy w ogóle pieniędzy, spałyśmy w krzakach i jadłyśmy zebrane z drzew owoce, ale ostatnie grosze wydałam na wyszperaną w księgarni książkę po angielsku, bo potop sie skończył, a ja musiałam coś czytać.

W tym roku podróżuję luksusowo, bo mam Kindle, a to oznacza dowolną ilość książek. Dzięki temu jestem w trakcie piątej, bo też czytam same lekkie rzeczy, do połknięcia w dwa popołudnia na plaży. Trafiłam akurat na same fajne książki i z czystym sercem polecam moje tegoroczne letnie czytadła. W zeszłym roku wzięłam ze sobą „Dziennik” Gombrowicza jako pozycję, którą można czytać dowolną ilość razy i w połowie czwartego razu miałam wrażenie, że jeszcze jedno słowo i tego nie przeżyję.

Największą przyjemność sprawiło mi przeczytanie „Jak zostałam wiedźmą” Doroty Masłowskiej.

Miałam ubaw po pachy, naprawdę, dawno się tak nie śmiałam czytając. Ten dziwny twór, trochę proza, trochę poemat a trochę tekst dramatyczny jest nie tylko szalenie inteligentny i przerażająco wręcz współczesny, ale też po prostu ciekawy i wciągający. Poczucie humoru Masłowskiej nie każdemu może odpowiadać, ale mi tak. Z moich ulubionych fragmentów (a mam ich wiele) wybrałam dla was:

Pomóż mi przejść przez ulicę dziewczynko. [mówi wiedźma do dziecka]

– Dobrze, ale jak mi dasz pograć w kurczaki na swoim iPhonie.

– Stara jestem, nie mam żadnego iPhone’a. – To odejdź. Bo zawolam ochronę!

– To moja odznaka FBI, jesteś aresztowana, koniec.

Masłowska nie każdego rozśmieszy, za to nowe perypetie Bridget Jones raczej tak.

Trzecia część przygód kochanej Bridget jest przezabawna i znów pozwala czytelnikowi poczuć się lepiej, bo Bridget naprawdę nie jest doskonała, a jej wpadki świadczą o tym, że „każdemu się zdarza” i nie ma się czego wstydzić. Dobra literatura popularna, a za taką uważam powieść Fielding to jak pyszne lody – nie da sie jeść codziennie, ale raz na jakiś czas sprawiają wielką frajdę.

Na plaży przeczytałam też drugą książkę Marka Niedźwieckiego, „Radiota”, która wpadła mi w czytnik trochę przypadkiem i miło mnie zaskoczyła.

To z kolei coś dla wszystkich, każdej płci i w każdym wieku. Przy co drugim akapicie myślałam o moim tacie i jego wspomnieniach i chciałam go zapytać czy on też pamięta to tak jak pan Marek. Miło mi się czytało nie tylko historie radiowe i muzyczne, ale też osobiste autora. „Radiota” oczywiście wzbudził we mnie nostalgie, cały czas też słyszałam głos Marka Niedźwieckiego, jakby dziennikarz czytał mi na głos, ale ten bonus mają pewnie tylko stali słuchacze Trójki.

Nadrobiłam też zaległości i przeczytałam „Dziennik” Pilcha, do którego podeszłam trochę jak pies do jeża, bo byłam pewna, że mi sie nie będzie podobał. A podobał mi sie bardzo, zwłaszcza czytany niespiesznie, kawałkami. Jakiś inny ten Pilch niż myślałam, bardziej zabawny, mniej zmanierowany, z dystansem do siebie. Mam też „Drugi dziennik” i już sie na niego cieszę.

Udanych wakacji i przyjemnego czytania!

podpis2

Regina Brett „Bóg nigdy nie mruga”

Lekcja 18

Pisarzem jest ten, kto pisze.

Jeśli chcesz być pisarzem, pisz.

(…)

Często mnie pytają jak zostać pisarzem. Nie wiem, znam za to świetne sposoby, jak nim nie zostać:

Oglądaj godzinami bezsensowne programy w telewizji. Sprawdzaj skrzynkę e-mailową. Rozmawiaj na czatach z przyjaciółmi. Wchodź na fora dla pisarzy. Odbieraj telefon za każdym razem, gdy zadzwoni.

Zamartwiaj się, czy się mówi „tą” czy „tę”, „wziąść” czy „wziąć”, „poszłem” czy „poszedłem”.

Łam sobie głowę na tym, czy postawić dwukropek czy średnik.

Godzinami zastanawiaj się, czy lepiej pisać, czy stenografować, używać komputera czy notesu, długopisu czy ołówka, maca czy peceta.

Przypominaj sobie każde źle ocenione wypracowanie, jakie kiedykolwiek napisałeś. Przywołuj w pamięci każdego nauczyciela, który skrytykował twój styl. Prowadź dyskusje z niewidzialnymi redaktorami, zwołującymi co godzinę zebrania w twojej głowie. (…)

Jak nie pisać?

Daj się onieśmielić technice. Odłóż pisanie do czasu, aż będziesz umiał włączyć w edytorze numerację stron.

Zrób najpierw doktorat z twórczego pisania. Idź na terapię. Znajdź odpowiednią grupę dla pisarzy.

Poczekaj aż przezwyciężysz strach przed porażką albo przed sukcesem. Wmawiaj sobie, że masz małe szanse na publikację, Martw się o to, z czego będziesz płacić rachunki. Porównuj się ze wszystkimi.

Narzekaj, że na dworze jest za gorąco lub za zimno, zbyt duszno albo zbyt przyjemnie, by pisać.

Postaw sobie za cel klasyków literatury światowej. Analizuj każdy pomysł, zanim napiszesz pierwsze zdanie. Dąż do perfekcji.

Ogłoś się następną Szekspira.

Jak ognia unikaj własnego stylu. Używaj wyłącznie trudnych słów, żeby zaimponować czytelnikom.

Jak nie pisać?

Zgłoś się na konferencję dla pisarzy, zamiast faktycznie usiąść przy biurku z piórem w ręku.

Powtarzaj sobie bez przerwy, że nie masz nic do powiedzenia. Sprawdź horoskop. Zrób listę osób, które nie wierzą, że uda ci się zostać pisarzem.

Spiłuj paznokcie, Podlej kwiaty. Posprzątaj w piwnicy.

Otwórz biuro. Zbuduj pustelnię w ogródku albo przeznacz na pisanie jedną część domu.

Szukaj wsparcia u wszystkich wokół. Zapomnij o swoich smutkach, zainteresowaniach czy ulubionej muzyce. Narzekaj, że nikt cię nie rozumie.

Żądaj zaliczki zanim cokolwiek napiszesz. (…)

Marnuj czas, zazdroszcząc innym pisarzom, którym wszystko przychodzi tak łatwo.

Redaguj tekst podczas pisania. Sprawdzaj gramatykę i interpunkcję zanim skończysz akapit.

Tak często opowiadaj o swoich pomysłach, aż nawet ciebie zaczną nudzić.

Jak nie pisać?

Poczekaj, aż będziesz mieć dzieci. Poczekaj, aż twoje dzieci przestaną ząbkować, skończą sezon piłkarski i wyjadą na studia.

Poczekaj, aż codziennie będziesz mieć dwie godziny na pisanie (…).

Poczekaj, aż wyjedziesz na wakacje. Poczekaj, aż wrócisz z wakacji.

Poczekaj, aż znajdziesz swoją muzę. Poczekaj na natchnienie.

Poczekaj, aż doktor ci powie, że zostało ci sześć miesięcy życia.

A potem umrzyj, zabierając ze sobą wszystkie nienapisane słowa.

Kiedy czujesz, że żyjesz

Tym razem zamiast artykułu będzie zadania pisarskie.

Możesz je wykonać jeśli masz tylko 20 minut albo poświęcić na nie więcej czasu, może nawet kilka tygodni. To zależy od ciebie – czy wybierzesz pisanie na podstawie wspomnienia czy doświadczysz czegoś nowego. Chciałabym cię namówić do opisania uczucia, kiedy czujesz, że żyjesz. Mam na myśli chwilę, kiedy krew krąży szybciej w twoim ciele, masz dreszcz na myśl, że przygoda czai się za rogiem, a wiele rzeczy, które były problemami jeszcze godzinę temu zostawiasz na chwilę za sobą. Możesz pisać o swoim bohaterze, a możesz o sobie. Możesz spróbować obu wersji i zdecydować którą pisze ci cię fajniej.

Najpierw wybierz moment, o którym chcesz pisać. Przypomnij go sobie albo jeśli chcesz, zrób coś zupełnie nowego. Zaskocz nawet siebie! Mam na myśli coś nie tylko niecodziennego, ale coś, co powoduje, że czujesz się żywa, szybsza, a twoje ciało nagle jest gotowe na wszystko. Nie ma śladu po zmęczeniu, jesteś jak tygrys szykujący się do skoku. W tym momencie nic nie ma znaczenia, nie oglądasz się za siebie, bo przeszłość się nie liczy, nawet dziś rano się nie liczy, patrzysz tylko przed siebie. Czujesz się wolna.

Przypominasz sobie taką chwilę? Zanurz się w niej, zamknij oczy, znajdź w pamięci wszystkie możliwe szczegóły. A jeśli chcesz, to teraz po prostu wstań od komputera i zrób coś takiego! A potem wróć, żeby wiedzieć co będzie dalej w zadaniu 🙂

Może chciałabyś zrobić coś niecodziennego, ale z jakiś powodów nie możesz. Od czego się ma bohaterów? Rozsiądź się wygodnie i spraw, żeby twój bohater zrobił to, o czym marzysz ty.

Kiedy masz już ten moment zacznij zapisywać wszystko co czujesz. To nie muszą być ładne zdania, opis o przemyślanej konstrukcji, na razie po prostu wypisz wszystkie twoje emocje i myśli.

Teraz zastanów się jaka była twoja (albo bohatera) motywacja? To, że robimy coś spontanicznie nie oznacza, że nie kieruje nami motywacja. Bardzo możliwe, że to coś nieoczywistego, ukrytego, nie przyznajesz się do tego nawet sama przed sobą. Drugim pytaniem jest „co by było gdyby” – co by było gdybyś tego nie zrobiła? Co by było gdybyś nie pozwoliła sobie na spontaniczność? Gdybyś zawsze działała według planu? Co by było gdybyś nigdy nie szła w stronę w którą woła cię świat? Na końcu pomyśl nad efektem swojego działania. Jak ty się zmieniasz kiedy robisz szalonego? Jak zmienia się świat wokół ciebie po tym jak robisz coś czego nikt się nie spodziewa? A może w ogóle się nie zmienia? Może tylko na chwilę robi się tunel, wgłębienie, które znika równie szybko jak ślad stopy w mokrym piasku?

Teraz weź listę twoich odczuć razem z odpowiedziami na wymienione trzy pytania i stwórz z nich mapę myśli.

W środku możesz wpisać słowo kojarzące się z twoim spontanicznym działaniem albo po prostu „czuję, że żyję”. Dookoła umieść wszystko co na ten temat myślisz, rób strzałki między nimi, zaznaczaj je na kolorowo, obrysowuj to, co jest ci najbliższe, podkreślaj najważniejsze.

Na koniec znajdź początek na twojej mapie. Zacznij od niego pisać o twoim momencie. Gwarantuję ci, że napiszesz piękny tekst o chwili, kiedy poczułaś, że żyjesz. I ja bardzo chciałabym go przeczytać.

podpis2