Jeśli będziesz kiedyś szukać wydawcy dla Twojej książki to potrzebne Ci będzie streszczenie. Często mówię o Tym jak powinien wyglądać mail z propozycją wydawniczą, pytam też o to redaktorów dużych wydawnictw w trakcie spotkań z cyklu „Spotkania z redaktorami”. które mam przyjemność współtworzyć z Kraków Miasto Literatury Unesco. Do tej pory zarówno Agata Pieniążek ze Znaku jak i Maciej Byliniak z Dwóch Sióstr potwierdzili to, co powtarzam autorom, z którymi pracuję: potrzebne jest dobre streszczenie.
Sama nazwa „opis przyrody” wzbudza w wielu osobach niechęć, już widzę jak część z was się wzdryga kiedy czyta tytuł tego artykułu. Oczywiście od razu przed oczami stają nam ciągnące się w nieskończoność, nudne jak flaki z olejem, kompletnie oderwane od fabuły opisy przyrody, które skutecznie omijaliśmy czytając lektury szkolne. Jak pewnie się domyślasz, to stereotyp, niemający wiele wspólnego z ciekawą literaturą. Nie znasz żadnych dobrych opisów przyrody?
Proszę bardzo:
Wypłynęliśmy na poszukiwanie delfinów. Znaleźliśmy je w małym głębokim jeziorze otoczonym drzewami kapokowymi i porośniętymi pistią rozetkową oraz ogromnymi białymi liliami z żółtymi pręcikami, wokół których roiły się miedziane chrząszcze. Patrzyliśmy na delfiny aż do zachodu słońca. Unosiły się i opadały jak fale, zostawiając za sobą migotliwe jak żywe srebro ślady, które utrzymywały się na wodzie niczym sen po przebudzeniu. Nad jeziorem rozlegały się dziwne zawołania skrzydłoszponów rogatych, korpulentnych czarno-białych ptaków, brzmiące jak skrzyżowanie wrzasku małpy i gęsi, kończone na przemian gulgotem i niezwykle głośnym trąbieniem.
/ „Podróż różowych delfinów” Sy Montgomery/
Przez czternaście godzin brnęliśmy na zachód przez zmieniającą się pustynię. Całymi kilometrami korzenie bożodajni i wierzb wyłaniały się na powierzchnię, tworząc na piasku archipelagi pokryte białymi jak kości gałązkami. Potem ziemia wygładzała się w sawannę zbielałej trawy, porastającą tak zasoloną glebę, że przypominała śnieżne pola. Jastrząb na pniaku czekał, aż coś się poruszy. Nad podziemną wodą lśnił zielony tamaryszek. Potem znowu wyłoniły się roztrzęsione wydmy, których żółte ostrza wyginały się pod pustym niebem.
(…)
Pustynny płaskowyż usiany kraterami kopaczy soli był po horyzont zarzucony żwirem. Kiedy wysiedliśmy, owiał nas ciepły wiatr. Oaza za nami nadawała horyzontowi barwę limonek, dymiły dwa kominy fabryczne. Przed nami rozciągała się pustka. Kłąb pyłu wędrował leniwie po niebie. Wszędzie wokół nas widniały żółte kręgi piasku, leżały kawałki drewna i zbielałe kości.
/„Cień jedwabnego szlaku” Colin Thubron/
Jeśli myślisz, że bardzo długo szukałam tych fragmentów, to się myślisz. Sięgnęłam po dokładnie dwie pierwsze książki na brzegu półki niedaleko biurka, przy którym piszę i otworzyłam każdą z nich na chybił trafił. Bardzo Cię zachęcam do swoich poszukiwań, sięgnij po książkę, którą masz obok i przekonaj się jak w niej wyglądają opisy przyrody. Jak widzisz, te, które przytoczyłam, nie mają nic wspólnego z nudnymi flakowatymi opisami. Dla mnie są ciekawe, wciągające, tworzą atmosferę, powodują, że czuję jakbym tam była razem z narratorem.
Jak pisać dobre opisy przyrody?
Przede wszystkim zastanów się co w takim opisie ma być, jakie ma mieć elementy. Przyjrzyj się tekstom wyżej. Co w nich jest opisane, na co narrator zwraca uwagę, co nam pokazuje? Tam gdzie, może nie być dla Ciebie oczywiste co mam na myśli, podałam w nawiasie przykłady.
rośliny
zwierzęta
kolory
światło
dźwięki
zapachy
porę dnia
kształty (żółte ostrza wydm, korpulentne ptaki, kręgi piasku)
fakturę (ziemia wygładzała się, roztrzęsione wydmy)
linię horyzontu
niebo, ziemię – czyli co nad głową i co pod nogami
temperaturę (ciepły wiatr)
ukształtowanie terenu (śnieżne pola, jezioro otoczone roślinami, ostrza wydmy)
Oczywiście to nie jest kompletna lista elementów, które mogą się znaleźć w opisie przyrody. Zachęcam Cię do uzupełnienia jej o następne, które zauważysz we fragmentach, które znajdziesz.
Co jest jeszcze ważne w opisach natury oprócz składników? To, że są połączone. Zauważ, że narrator nie opowiada o nich po kolei, nie wypunktowuje ich jak ja to zrobiłam, tylko łączy w zgrabną całość. Oczywiście to nie jest takie proste i wymaga praktyki, ale możesz się tego nauczyć. Zacznij właśnie od zrobienia notatek, najlepiej mapy myśli (co to jest i jak z nią pracować możesz przeczytać tutaj) na temat miejsca w naturze, o którym chcesz napisać. Konkretnego miejsca, bo nie da się pisać tekstu o czymś abstrakcyjnym, nie napiszesz opisu przyrody jeśli nie wiesz o czym, o jakim miejscu piszesz. Na mapie postaraj się znaleźć połączenia, dzięki którym w jednym określeniu znajdzie się np. i kolor i kształt.
Kolejnym ważnym elementem są znaczące czasowniki, czyli takie, które nadadzą dynamikę całości i jednocześnie charakter elementom, o których piszesz. Zauważ jak inaczej brzmiałyby te zdania, gdyby użyć nudniejszych czy bardziej statycznych czasowników:
Jastrząb siedział na pniaku. – Jastrząb na pniaku czekał, aż coś się poruszy.
…wokół których fruwały miedziane chrząszcze. – …wokół których roiły się miedziane chrząszcze.
korzenie bożodajni i wierzb pojawiały się na powierzchni – korzenie bożodajni i wierzb wyłaniały się na powierzchnię
Na niebie widoczny był kłąb pyłu. – Kłąb pyłu wędrował leniwie po niebie.
Widzisz różnicę? Mam nadzieję, że tak! Postaraj się więc użyć w swoim tekście również takich czasowników, które są ciekawe, mają znaczenie inne niż tylko to, że coś było, stało, pojawiło się.
Ostatnim elementem na który chciałabym, żebyś zwrócił/a uwagę jest kompozycja tekstu – zauważ, że nie jest przypadkowa, że narrator płynie pokazuje nam kolejne elementy, że to nie jest nieruchomy kadr w którym przeskakuje od jednego do drugiego składnika, ale raczej płynny ruch kamery, w której widzimy kolejne rzeczy. Na przykład w ostatnim fragmencie narrator najpierw wysiada z samochodu, czuje wiatr na skórze, spogląda za siebie, aż po horyzont, potem przed siebie, daleko i wreszcie na niebo. Rozumiesz co mam na myśli? Sprawdź jak to jest zrobione w innych opisach, na które się natkniesz. Zacznij od świadomego czytania, porozkładaj trochę opisów na czynniki pierwsze tak jak ja to zrobiłam, a potem zabierz się za mapę myśli i potem za pisanie!
Mapa myśli to przestrzenna notatka, która moim zdaniem jest czymś absolutnie niezastąpionym w każdej twórczej pracy. Mapę myśli można zrobić na każdy temat.
Dlaczego nazywa się „mapą”? Bo ma ci wyznaczyć drogę przez tekst. Dzięki mapie nie pogubisz się w tym co chcesz powiedzieć, o czym ma być twój tekst.
Mapę można zrobić i z nią pracować dokładnie tak samo niezależnie czy piszesz fikcję czy non fiction, zasady są dokładnie te same i dokładnie tak samo mapa ci się przyda.
Mapę robimy tak:
Na środku dużej kartki napisz temat/słowo o którym chcesz robić notatki. To może być cokolwiek, po prostu to o czym chcesz napisać.
Dookoła tego słowa rysujesz strzałki i na końcu każdej zapisujesz po kolei to co chcesz napisać, co masz do powiedzenia na ten temat. Na końcu każdej strzałki jest jedno słowo/zdanie/sformułowanie. Zapisuj też skojarzenia, wspomnienia, wszystko co przychodzi ci do głowy. Ta część pracy może potrwać długo, możesz zostawić kartkę na wierzchu i przez kilka dni dopisywać do niej nowe pomysły. Twoja mapa będzie wyglądać tak:
Kiedy pierwsze „koło” skojarzeń jest już zapisane, przyjrzyj się po kolei wszystkim elementom i przy każdym zastanów się, co dokładnie masz na jego temat do powiedzenia. Jeśli możesz go rozpisać bardziej szczegółowo, zaznaczyć dokładniej z czego się składa, to zrób to, rysując znów od niego kolejne strzałki, tak, że teraz ten element jest w centrum, a dookoła niego wypisujesz kolejne. Zrób tak ze wszystkimi słowami, które masz zapisane dookoła głównego tematu. Teraz twoja mapa będzie wyglądać tak:
Teraz popatrz na wszystko „z lotu ptaka” i sprawdź czy jakieś elementy się ze sobą łączą. Jeśli tak, to zaznacz połączenie między nimi dodatkową strzałką, najlepiej innym kolorem. Dzięki temu zobaczysz jak niektóre elementy tworzą nową całość, jak łączą się w sposób, którego w życiu nie zauważysz jeśli będziesz robić klasyczne notatki, nie mówiąc już o sytuacji kiedy w ogóle nie robisz notatek. Przy długich strzałkach zaznaczających połączenia możesz napisać o co ci chodzi. Twoja mapa teraz będzie wyglądać tak:
Kiedy już widzisz nowe połączenia czas zastanowić się od czego możesz zacząć pisać. Znajdź element, który Twoim zdaniem będzie najlepszy na początek tekstu i postaw przy nim numer 1.
Poszukaj kolejnego elementu, który naturalnie łączy się z 1. I postaw przy nim 2. A potem kolejnego – tak ponumeruj wszystkie elementy, o których chcesz napisać. Nie musisz używać wszystkiego z mapy! Możesz użyć połowy albo jednej trzeciej. Dobrze jest wybierać, a nie pisać o wszystkim, co przyszło ci do głowy. Te elementy, których nie użyjesz, możesz delikatnie przekreślić. Mapa będzie wyglądać tak:
Przejrzyj kolejność – czy myślisz, że jest dobra? Czy taka konstrukcja tekstu będzie ok? Czy to co zaznaczyłaś/łeś jako środek tekstu będzie dobre w środku? Jeśli tak, to masz gotową mapę! Jeśli nie, to zrób numerowanie jeszcze raz, zaczynając od innego początku.
Kiedy Twoja mapa jest gotowa – siadasz i piszesz. Od pierwszego zdania, pierwszego elementu, do kolejnego.
Spróbuj, bo im zdaniem jeśli raz spróbuje się pracy z mapą myśli, to już nie ma powrotu do innego stylu notowania!
ps. a tutaj możesz zobaczyć moją starą mapę o tym dlaczego lubię pisać.
Wiele razy odpowiadałam już na pytanie o dobry początek. Słyszałam je w różnych kontekstach, dotyczyło początku posta na blogu, rozdziału książki, opowiadania, pojedynczej sceny. Tak zasady „dobrego początku” są moim zdaniem dokładnie te same niezależenie od tego jaki tekst piszesz.
Dobry początek tekstu to dla mnie taki, który zaciekawia czytelnika. Po prostu. Powoduje, że czytelnik chce dalej czytać. Jest więc intrygujący, wciągający. Może nęcić i delikatnie „łapać na haczyk” albo dość brutalnie od razu chwytać za gardło.
Dobry początek nie jest nudny, nie brzmi jak sto innych początków, które już znamy, nie jest banalny.
Dobry początek to taki, który nie powoduje, że następujący po nim tekst jest w 100 % przewidywalny.
Dobry początek zapowiada dokładnie tyle ile dostaniemy w tekście. Bo chyba nikt nie lubi filmów, których wszystkie najlepsze sceny były w trailerze?
Dobry początek musi być więc oryginalny, ale też dopasowany do tekstu. Kosmiczny początek i następujący po nim bardzo zwykły, poprawny tekst, to też nie jest dobra kombinacja.
Jakie początki zdecydowanie odradzam?
o pogodzie np. Był piękny wiosenny dzień.
o tym ile minęło czasu np. Dwa tygodnie później.
wprowadzające dosłownie bohatera Klara weszła do pokoju.
opisu przestrzeni np. Pokój Klary był duży i słoneczny.
zbitkę wszystkich razem: Dwa tygodnie później był piękny wiosenny dzień. Klara weszła do pokoju, który był duży i słoneczny.
Mam nadzieję, że się śmiejesz. I że już nigdy nie napiszesz takiego początku, bo uwierz mi, dostaję teksty, które się tak zaczynają regularnie!
W jakim miejscu akcji w takim razie umieścić początek?
Uniwersalnym sposobem jest wrzucenie czytelnika w sam środek sytuacji. Od czego możesz zacząć?
od emocji np. Zacisnęła pięści.
od dynamicznej akcji np. Odwróciła się nagle i przebiegła na czerwonym świetle.
dźwięku, zapachu, smaku np. Ulicą wstrząsnął huk.
interakcji bohaterów np. Spojrzał na nią i zrobił krok w tył.
zbitki wszystkich elementów: Klara zacisnęła pięści. Spojrzał na nią i zrobił krok w tył. Odwróciła się nagle i przebiegła na czerwonym świetle. Ulicą wstrząsnął huk.
To jeszcze raz, dla porównania co wolisz.
Od trzech dni padało. Piotr wyszedł na ulicę, było pusto, chodnik lśnił od deszczu.
czy
Zatrzasnął drzwi do samochodu i ruszył przed siebie. W gardle czuł rosnącą gulę. Krzyczała, ale się nie obejrzał.
Który wolisz początek? Który bardziej cię zaciekawił, który tekst bardziej chcesz przeczytać?
Jeśli podobają ci się, tak jak mi, wersje drugie, to bardzo się cieszę! (Jeśli wolisz pierwsze, to nie ma problemu, to ok, że podobają nam się różne rzeczy). Pewnie zastanawiasz się jak to zrobić w twoim tekście.
Niezależnie jak długi jest twój tekst, czy to cały rozdział powieści czy krótki post na bloga, prześledź ile masz linijek, słów, zdań „wstępu”, czyli czegoś co miało czytelnika wprowadzać. Po prostu usuń ten fragment. Jeśli są tam istotne dla zrozumienia całości informacje, to zanotuj je i poszukaj w tekście dalej miejsca, gdzie możesz je wpleść.
Teraz zobacz o czym jest pierwsze nieusunięte zdanie. Być może już samo w sobie jest dobrym początkiem. Jeśli nie, to pomyśl jak możesz je przeformułować albo jakie dodać, żeby zainteresować czytelnika – użyj po prostu jednej z czterech kategorii, które podałam albo kombinacji kilku z nich.
Gotowe! Twój tekst ma nowy, wspaniały początek.
Monolog wewnętrzny to zapis myśli bohatera w w pierwszej osobie. To fragment narracji w którym nikt nie mówi, tylko czytelnik ma wgląd w myśli bohatera. Dzięki monologowi możemy dowiedzieć się co i jak myśli bohater, co w narracji trzecioosobowej jest bezcenne! Dzięki temu czytelnik dowiaduje się czegoś nawet nie wprost od bohatera – bo bohatera tego nie mówi, tylko ze źródła, wprost z jego głowy!
Dobrze napisany monolog pozwala czytelnikowi pogłębić wiedzę o bohaterze, zbliżyć się do niego, poczuć go, a także dowiedzieć się kiedy zachowuje się wbrew swoim przekonaniom, czy myśli jedno, a robi wprost przeciwnego (a przecież codzienność pełna jest takich sytuacji). I dowiedzieć się nie tylko co myśli, ale też jak i kiedy, a to mówi o nim równie wiele.
Dla mnie dobry monolog wewnętrzny to taki, który brzmi autentycznie, w który wierzę, dzięki któremu czuję jakbym naprawdę zaglądała bohaterowi do wnętrza. Monolog, który brzmi jakby był wypowiedziany albo przemyślany, a jeszcze gorzej obmyślony na konkretny efekt, nie przekona czytelnika i tym samym nie da mu pożądanego poczucia bliskości z bohaterem.
Jak napisać dobry monolog wewnętrzny?
Po pierwsze pamiętaj, że chodzi o uchwycenie tego, co mówimy sami do siebie w swojej głowie. Wszyscy to robią, niektórzy bezustannie i nie jednym głosem. Ten głos w Twojej głowie i tak samo w głowie bohatera to właśnie głos, którym wewnętrznie monologujemy.
Często mamy więcej niż jeden głos i te głosy czasami ze sobą się kłócą (pamiętasz aniołka i diabełka nad głową Kaczora Donalda? mówię właśnie o nich). Jeśli tak jest, to możesz zapisać oba głosy.
Zwróć uwagę na to, w jaki sposób myślimy: chaotycznie, nie całymi pięknymi zdaniami, tylko często zdaniami piętrowo złożonymi, które wcale się nie kończą albo wręcz przeciwnie, pourywanymi, a nawet pojedynczymi zdaniami. A najczęściej jedne przeplatają się z drugimi.
W myślach używamy na pewno tylko słów potocznych. Przecież nikt nie myśli poezją albo oficjalnymi zwrotami!
Czego nie robić?
Nie komentuj sam/a nie siebie, czyli nie opowiadaj czytelnikowi co się z tobą dzieje. W monologu wewnętrznym nie mogą znaleźć się zwroty „złapałam się za kolano”, „weszłam do pokoju”, „wyjrzałam przez okno”. Przecież nikt nie myśli tak o sobie, nikt nie komentuje tego co się z nimi dzieje.
Nie opowiadaj co się wydarzyło. Monolog wewnętrzny jest oczywiście w 1 osobie, ale nie należy go mylić z narracją w 1 osobie, czyli opowiadaniem w 1 osobie co się wydarzyło: „Było już późno kiedy siedliśmy do kolacji. Zadzwonił telefon. To była jego matka”. – to jest narracja pierwszoosobowa, nie monolog wewnętrzny.
Nie pisz oficjalnych zdań, nie używaj ozdobnego języka, nie pisz kwiecistym stylem.
Gdyby zapisać to co myślimy 1:1, to zapewne nie byłoby to dla nikogo zrozumiałe. Zapis byłby strumieniem świadomości, kompletnie chaotycznym zbiorem urywków, labiryntem słów. Nie chodzi więc o to, żeby w monologu wewnętrznym bohatera przedstawić zupełnie surowy strumień myśli. Ale też monolog wewnętrzny nie może brzmieć jak słowa wypowiedziane, jak dialog, jak pięknie ułożony zapis w pamiętniku. Twoim celem jest coś pomiędzy.
Polecam ci taką strategię: zapisz długi strumień świadomości, czyli kompletnie chaotyczny zapis myśli 1:1, bez ładu i składu, bez oceniania i zastanawiania się czy to ma sens. Z tego tekstu wyjmij fragmenty, które będą zrozumiałe dla czytelnika i przekażą mu emocje. Nie redaguj ich specjalnie, nie staraj się wygładzić stylu. Zostaw surowe, wtedy będzie bardziej autentyczne.
Pamiętam jak kilka lat temu moje pragnienie rysowania i malowania było tak silne, że chodziłam po kryjomu do sklepów plastycznych i macałam pędzle. Czasami brałam jeden do ręki i ukrywając się przed sprzedawcą, malowałam w powietrzu albo po okładkach notesów. Miziałam wnętrze dłoni małymi miękkimi pędzelkami, szczeciniakami, sięgałam po okrągłe, duże pędzle i płaskie szpachelki. Ale przecież nie mogłam zacząć rysować ani malować, bo było wiadomo, że jestem beztalenciem i nic poważnego z tego nie będzie. Nie dla mnie były bloki i płótna, nawet szkolne akwarelki i zwykle kredki. A potem, na warsztacie 5 rytmów nauczyciel powiedział, jakby prosto do mnie: „po prostu zrób krok, nawet jeśli nie wiesz dokąd idziesz”. Napisałam sobie to zdanie w notesie, drukowanymi literami. I zapisałam się na malarskie zajęcia. Teraz, dwa lata później, dość często i maluję i rysuję, na mojej szafie rośnie stos prac w coraz większych formatach, a to wszystko sprawia mi ogromną przyjemność. Eksplorowanie kolejnych technik, wyrażanie tego co czuję obrazem, sprawia mi morze przyjemności.
Ile masz w szafce pięknych notesów, w których nie piszesz, bo „szkoda ich na głupoty”? Ile razy pomyślałaś/łeś, że chcesz pisać, ale nie możesz, bo „nie masz talentu” albo nie warto, bo i tak nic poważnego z tego nie będzie? Ile razy miałaś/łeś chęć po prostu coś popisać, ale nie wzięłaś/wziąłeś kartki i ołówka, bo „przecież do niczego cię do nie zaprowadzi”?
Kilka razy w miesiącu, czasami kilkanaście, dostaję maila, w którym ktoś opowiada mi swoją historię: o tym jak uwielbia pisać, jak w podstawówce pisał wypracowania, jaką mu to sprawiało przyjemność i że potem się gdzieś zgubiło, bo wiadomo, dom, praca, rodzina, obowiązki i że teraz by chciał wrócić do pisania. I że chce wiedzieć „czy jego pisanie ma sens”, więc prosi mnie o ocenę swojej twórczości, żebym powiedziała, „czy to ma sens, czy ma sobie znaleźć inne hobby”.
Odpowiadam zawsze tak samo, pytaniem: „po co chcesz pisać?”. Bo jeśli dlatego, że to lubisz, że to jest dla ciebie ważne, że sprawia ci to radość, mimo że czasami jest trudne albo powoduje frustrację to tak, to ma sens.
Jeśli oczekujesz, że pisanie przyniesie ci sławę i pieniądze, najlepiej w przeciągu najbliższego kwartału, to nie, to raczej nie ma sensu. Radzę wtedy znaleźć inny sposób na zdobycie sławy i fortuny, a z pisanie zdjąć presję i sprawdzić, czy nadal lubimy to robić. Bo pisanie bardzo rzadko przynosi pieniądze, tak jak każda twórczość. Oczywiście zupełnie inna jest sytuacja, w której ktoś ma biznes, od dłuższego czasu zarabia na swojej wiedzy i książka ma być kolejnym krokiem, poradnikiem dla zdobytej już rzeszy klientów, wtedy tak, możliwe, że na niej zarobi.
Jeśli natomiast chcesz tworzyć, bo czujesz, że masz historię do opowiedzenia, bo pisanie po prostu sprawia ci przyjemność, bo najlepiej wyrażasz się w słowach, bo kochasz literaturę, czytasz nałogowo i chcesz też spróbować swoich sił – tak, to ma sens. Ma sens pisanie jak najwięcej, rozwijanie się, dawanie sobie szansy na naukę, żeby pisać coraz lepiej. Ma sens także pisanie kiepskich kawałków i wyrzucanie ich do kosza, ma sens wkurzanie się, że siedzisz drugą godzinę przed komputerem i napisałaś/łeś pół strony, ma sens mierzenie się ze swoją frustracją. Ma sens czytanie swojego opowiadania po roku i stwierdzanie, że jest straszne i że teraz najchętniej poprawiłoby się co drugie zdanie, albo najlepiej napisanie go od początku. Bo to znaczy, że się rozwijasz.
Moim zdaniem każda twórczość ma sens, a już najbardziej ta, której nadaje się ścieżkę rozwoju. Czyli taka trochę „prowadzona”, zaoopiekowana, w której nie piszesz przez 20 lat tej samej książki nie próbując się uczyć, tylko taka, której nadajesz ważność i się nią zajmujesz. Wtedy szansa, że napiszesz to, o czym marzysz, wzrasta, co więcej, najprawdopodobniej napiszesz coś tak wspaniałego, o czym jeszcze ci się nawet nie śniło.