JAK NAPISAĆ DOBRY TEKST? KRÓTKA ŚCIĄGA.

Wszystkie artykuły, które do tej pory napisałam są o tym jak pisać dobre teksty. Ale rzadko odnoszę się do stylistyki, do spraw językowych. Tym razem opracowałam dla was krótką ściągę, wyznaczniki dobrego tekstu.

Możesz się ich trzymać niezależnie od tego jaki tekst piszesz, większość punktów jest bardzo uniwersalnych. 

Uważaj na kwiecisty styl i zdania, których nie rozumie nikt oprócz ciebie. Metafory są super, jeśli są zrozumiałe.

Pisz krótkie zdania. Uwierz mi, zdanie wielokrotnie złożone, na kilka linijek albo nie daj boże cały akapit, nigdy nie jest dobrym pomysłem.

Pisz tak jak mówisz – o tym napisałam cały poprzedni artykuł, możesz go przeczytać, w czytelni jest na liście zaraz po tym.

Bądź pomysłowa/y. Staraj się, żeby twój tekst był ciekawy. Zaskakuj czytelnika. Nie pisz zawsze tak samo.

Inspiruj się. Czytaj jak najwięcej i notuj sobie zdania, frazy, które ci się podobają. Rozkładaj je na czynniki pierwsze, sprawdzaj jak są zrobione.

Zadawaj pytania retoryczne, ale w umiarze i w dobrym momencie. Skąd wiedzieć który moment jest dobry? Poproś kogoś żeby przeczytał ci twój tekst na głos i usłysz, czy pytanie wybrzmiało, czy robi na czytelniku wrażenie, skłania do refleksji? Takie jest jego zadanie.

Wyrzuć słowa-śmieci i wydobądź sens zdania. Jakie to są słowa-śmieci? Wszystkie, bez których tekst może się doskonale obyć, które są jak wata która zatyka tekst, przykrywa sens:

generalnie

jakby

jakiś

właściwie

prawdę powiedziawszy

jak mniemam.

Nie używaj wytartych sformułowań. Czytelnik widział już tyle razy, że naprawdę cierpnie mu od nich skóra. Wystrzegaj się złotej polskiej jesieni i innych wyświechtanych zwrotów frazeologicznych.

Uważaj na równoważniki zdania. Zmieniaj je na zdania z czasownikiem, bo czasownik to ruch, akcja.

Myśl o odbiorcy. Nie zanudzaj go, nie zarzucaj trudnymi słowami, których nie zrozumie, nie opowiadaj mu tego samego setny raz, nie wciskaj mu kitu!

Zadbaj o przejrzystą strukturę. Ładny tekst, w którym na pierwszy rzut oka można się zorientować jest znacznie bardziej atrakcyjny niż bezakapitowy twór ciągnący się przez kilka stron.

Nie rób długich wstępów, nie pisz o czym napiszesz za chwilę. Przejdź do meritum. Liczą się konkrety, więc zamiast mielić zdania bez sensu napisz od razu o tym co jest twoim tematem.

Pamiętaj o konsekwencji – niezależnie na to na jaki styl, strukturę się zdecydujesz nie zmieniaj jej nagle w połowie tekstu.

Jeśli używasz liczb napisz je cyfrą zamiast słownie, są wtedy znacznie bardziej przyjazne.

Odłóż napisany tekst i po minimum 48 godzinach wróć do niego, przeczytaj go na głos i zacznij robić poprawki. Na co zwrócić uwagę poprawiając? Wszystkie punkty wyżej mogą być twoją check-listą.  

podpis2

PISZ TAK JAK MÓWISZ

To zdanie powiedziałam tak wiele razy, że nie byłabym w stanie policzyć. Zarówno na zajęciach grupowych, warsztatach, kursach, bezpośrednio do autorów, napisałam je w komentarzu redagując tekst, w treści maila podsumowując tekst… Ale cały czas je powtarzam i pewnie będę je powtarzać tak długo jak będę redaktorką i będę uczyć pisania. Bo zawsze znajdzie się ktoś, kto zaczyna i jeszcze tego nie wie.

Kiedyś zrobiłam dla autora taki rysunek:

2014-06-13-20-34-03

 

To najlepsza możliwa ilustracja do tego problemu. Trochę przesadzona, ale w przesadzie najlepiej możesz zobaczyć skrzywienie. Bardzo dużo osób kiedy zaczyna pisać ma tendencję to takiego pisania: udziwionego, sztywnego, jakby mówili do czytelnika zza niewidzialnego biurka trzy metry nad ziemią. Jakby wygłaszali przemówienie w pustkę.

Może nieobce ci będą takie zdania:

Ujrzała pomieszczenie, w którym znajdowały się tylko stoły.

Wkroczył do pokoju, po czym zasiadł na krześle.

Zauważył dziewczynę i skierował swoje kroki w jej stronę.

Udały się razem do lasu, a następnie zaczęły zbierać grzyby znajdujące się w nim.

Z tym że nieczęsto można było ujrzeć go w świetle dziennym.

Tak więc podsumowując tego typu zachowania możnaby wysnuć wniosek…

Przygotowywała posiłek bowiem oboje odczuwali głód.

Wykonała wszystkie czynności sprzątające, przy czym podłoga nadal nie lśniła czystością.

 

Wiesz już co mam na myśli? Mam nadzieję, że te zdania cię rozśmieszyły! I że jeśli masz podobne na pisarskim koncie to już przenigdy takich nie napiszesz. Przykłady mogłaby mnożyć, ale tutaj dodam jeszcze trzy często spotykane słowa:

Poniekąd

Niejako

Zaś

Kiedyś tylko poprawiałam takie zdania z komentarzem: „Pisz tak jak mówisz. Czy powiedziałabyś takie zdanie do koleżanki na spotkaniu? Czy kiedyś opowiadasz historię to używasz takich słów? Jeśli nie, to nie pisz ich w tekście.”

Zachęcałam autorów, żeby czytali teksty na głos i wyłapywali wszystkie koszmary. Oczywiście nadal to robię, ale w międzyczasie zaczęłam się zastanawiać dlaczego ludzie tak piszą? Dlaczego kiedy ich słucham to opowiadają zwykłym, zrozumiałym językiem, a kiedy przysyłają mi tekst to jest naszpikowany słowami „bowiem/ujrzeć/pomieszczenie” i całą resztą? Doszłam do wniosku, że powodów może być kilka:

Wydaje im się, że zwykłe słowa nie są wystarczająco dobre i w pisaniu trzeba używać specjalnych. 

Myślą, że ich styl jest zbyt ubogi i nijaki i chcą go ubarwić.

Chcą nadać swojemu tekstowi ważności, sprawić, żeby urosła jego ranga.

Mało czytają i nie mając doświadczenia czytelniczego myślą, że tak powinien wyglądać dobry tekst.

Masz jeszcze coś do dorzucenia? Jeśli tak, to koniecznie napisz mi o tym – w komentarzu pod tekstem albo w mailu. Jak widzisz wszystkie te powody wynikają z braku pewności czy nasz tekst jest dobry i z pragnienia żeby był lepszy. To naturalne i wszyscy piszący borykają się z takimi uczuciami. Nie chciałabym żebyś przestał/a chcieć pisać lepsze teksty. Ale zależy mi na tym, żebyś zrozumiał/a, że nie tędy droga. Udziwnione słowa nie zapewnią ci niczego oprócz irytacji i zniechęcenia czytelnika.

A teraz wróć do zdań, które napisałam wyżej i spróbuj napisać je zwyczajnie, jakbyś mówił/a je do kogoś bliskiego. Nie do prezydenta Uzbekistanu i jego 12 tłumaczy. Kiedy to zrobisz i zobaczysz jakie to proste, weź swoje tekstów i przeczytaj je szukając sztywniackich zwrotów. Zrób sobie listę słów zakazanych i powieś w swoim pisarskim miejscu albo ustaw na pulpicie. Pisz tak jak mówisz.

podpis2

BEZ CZYTANIA NIE MA PISANIA

Jeśli chcesz pisać, to musisz czytać. Nie da się pisać dobrych tekstów bez doświadczenia czytelniczego. Czytanie daje mnóstwo rzeczy:

słownictwo – które wkrada się do twojej głowy niepostrzeżenie, po prostu chłoniesz nowe słowa, frazy, określenia, metafory, epitety. A potem, kiedy piszesz, to nie zastanawiasz się nad słowami, nie zacinasz się, tylko następuje łagodny przepływ między zasobami w twojej głowie, a palcami, czasami tak szybko, że nawet „nie wiesz, że to piszesz”. Zasoby słów w twoim mózgu są jak prywatny słownik. Im bardziej go rozbudowujesz tym lepiej działa.

styl – nikt nie rodzi się z własnym stylem, trzeba go sobie wypracować. Oczywiście żeby wyrobić sobie styl trzeba pisać (więcej o tym napisałam w artykule o laboratorium twojego stylu), ale trudno jest zacząć od zera. To trochę tak jak ze stylem ubierania się – żeby mieć styl, oglądasz ciuchy, gazety, może tv – nie wymyślasz wszystkiego od zera, nie stajesz w próżni i nie projektujesz ubrań jak dla rodziny Jetsonów, tylko czerpiesz z tego co znasz, co cię otacza, z historii mody. Dokładnie tak samo trzeba zrobić ze stylem pisarskim. Niestety nie otaczają nas style innych pisarzy, na billboardach nie ma kawałków powieści (swoją drogą to by było cudowne!), na pierwszej stronie gazety ani w internecie nie rzucają nam się oczy frazy pisarzy. Sam/a musisz zadbać o to, żeby pojawiły się wokół ciebie.

inspirację fabularną – bo przecież twoja książka nie jest jedyna na świecie. Kategoria „tego jeszcze nikt nie napisał” nie istnieje. Wszystko już było i w gruncie rzeczy wszyscy opowiadają te same historie, tylko na różne sposoby. Właśnie to się liczy – że jeszcze nikt nie opowiedział tej historii tak jak ty to zrobisz. Do twojej fabuły potrzebujesz różnych elementów i naprawdę nie musisz w mozolnym trudzie wymyślać wszystkiego od zera. Inspiracja, nie kopiowanie, jest na wagę złota. Im więcej będziesz się inspirować, brać z literatury i przetwarzać przez siebie, tym bogatsza będzie twoja książka. Możesz też podpatrywać u innych pisarzy jak fabularnie rozwiązali różne kłopoty z którymi się borykasz – na przykład dużą ilość bohaterów, kilkuletnią przerwę w akcji, negatywną postać.

inspirację konstrukcyjną – czyli to jak zbudowany jest twój tekst, jaką ma strukturę. Niezależnie czy piszesz fikcję czy nie i czy to książka, artykuł czy post na blogu, to twój tekst musi mieć formę, kształt. Zamiast studiować teoretyczne teksty na ten temat po prostu czytaj i patrz jakiej konstrukcji używają inni. Jak można zbudować początek, jak wprowadzić nowy temat/bohatera/dialog, jakiej używać narracji – im więcej różnych tekstów będziesz czytać tym więcej będziesz wiedzieć.

Żeby jak najwięcej z czytania korzystać warto zacząć czytać analitycznie, czyli zwracać uwagę na to co się czyta, rozkładać tekst na czynniki pierwsze i patrzeć jak jest zrobiony, skonstruowany, wymyślony. To kwestia praktyki, jak każdy rodzaj świadomości.

Samo czytanie, nawet najbardziej dociekliwe oczywiście nie gwarantuje pisania, ale moim zdaniem jest niezbędne jeśli chcesz dobrze pisać.

podpis2

TOVE JANSSON „ZIMA MUMINKÓW”

Z okazji  Bożego Narodzenia i zimy, której w Krakowie nie ma, ale tak wiele osób tęskni za śniegiem… – fragment jednej z moich ukochanych książek.

 

Usiłował otworzyć drzwi wejściowe, ale przymarzły. Biegał popiskując od okna do okna, ale i okna były poprzymarzane. wtedy pobiegł na strych, otworzył klapę i wyszedł na dach.

Uderzyło go zimne powietrze.

Dech mu zaparło, pośliznął się i stoczył przez okap. I tak nieszczęsny Muminek znalazł się w nowym niebezpiecznym świecie i wpadł po uszy w zaspę śniegu – pierwszą, jaką mu się zdarzyło w życiu widzieć. Coś kłuło go niemile w aksamitną skórę, ale jednocześnie jego nos zwietrzył jakiś nowy zapach. Był to zapach poważny, najpoważniejszy ze wszystkich znanych mu dotąd zapachów, i trochę przerażający. Lecz sprawił, że Muminek obudził się na dobre i poczuł ciekawość.

Nad doliną rozpościerał się szary półmrok. Ale teraz dolina nie była zielona, tylko biała. Wszystko, co się kiedyś ruszało, zrobiło się nieruchome. Wszelkie żywe dźwięki zamilkły. Wszystko, co było kanciaste, stało się okrągłe.

– To jest śnieg – szepnął Muminek. – Słyszałem o tym od Mamy, to nazywa się śnieg.

Bez wiedzy Muminka jego aksamitna skóra postanowiła powoli stać się futerkiem, które mogło przydać się w zimie. Wymagało to trochę czasu, ale decyzja została powzięta. A decyzja to zawsze rzecz pożyteczna.

Tymczasem Muminek dalej z trudem wędrował przez śnieg, aż doszedł do rzeki. Była to ta sama rzeka, która przejrzysta i wesoła przepływała latem przez ogród Muminków. Teraz jednak wyglądała inaczej. Była czarna i obojętna – ona też należała do tego nowego świata, który był Muminkowi obcy.

Na wszelki wypadek spojrzał na most. Spojrzał na skrzynkę pocztową. Zgadzało się. Uchylił nieco wieczka, ale nie było tam żadnej poczty prócz zeschłego liścia bez jednego słowa.

Przyzwyczaił się już do zapachu zimy i ów zapach nie budził już w nim ciekawości.

Popatrzył na krzak jaśminu, który był bezładną plątaniną nagich gałęzi, i pomyślał przerażony: „Umarł. Cały świat umarł, kiedy spałem. Ten świat należy do kogoś innego, kogo nie znam. Może do Buki. I nie został zrobiony po to, aby żyły w nim Muminki”.

Przez chwilę wahał się. Ale potem uznał, że jeszcze gorzej byłoby znosić samotność, będąc jedynym nie śpiącym wśród śpiących.

I Muminek ruszył przed siebie, wydeptując pierwsze ślady na moście i dalej, na zboczu góry.

Były to ślady bardzo drobne, ale stanowcze i wiodły prosto między drzewa, na południe.

Jak znaleźć historię?

Wiele razy mówiłam na różnych warsztatach, że nie ma potrzeby specjalnie wymyślać fabuły, że wystarczy się rozejrzeć, bo historie dosłowne leżą na ulicy. Zamiast się o nie potykać i odgarniać nogą można otworzyć szerzej oczy i sprawdzić co wpada ci pod nogi, pod ręce, pod pióro i palce na klawiaturze bo to może być prawdziwa perełka.

W trakcie gdy pocisz się nad wymyślaniem kolejnych perypetii dla swojego bohatera koło twojego nosa może przepływać tuzin fenomenalnych wątków do wzięcia. 

Rozejrzyj się:

Kim są ludzie z którymi codziennie jedziesz w tramwaju? Kim jest ta piegowata dziewczyna ze smutnymi oczami ukrywająca się za wielkim szalikiem?

Co przydarza się mamie z trójką dzieci biegających po twoim podwórku?

Jak myślisz, co przeżyła para staruszków, która codziennie o tej samej godzinie siedzi na tej samej ławce na Plantach?

Co kryje się za przez nikogo nie opróżnioną skrzynką na listy w twojej klatce?

A ten samotny facet w granatowych marynarkach, który wiecznie kupuje to samo w sklepie pod twoim domem?

Uwierz mi, każdy z nich ma historię, którą możesz opowiedzieć.

Nie namawiam cię do śledzenia ludzi, ani tym bardziej do zadawania obcym osobistych pytań. Nie chcę żebyś został/a szpiegiem. Chcę żebyś został/a pisarzem/pisarką. Zacznij po prostu obserwować świat. Patrzeć na wszystko dookoła, zauważać ludzi. Sama często idę ulicą zamyślona, wpadam w siebie i wiem, że wiele osób też tak robi. Nie będę pisać o patrzeniu w ekran telefonu, bo to zbyt oczywiste, ale tonięcie we własnych myślach nie pomaga ci pisać dobrych historii o świecie. Prawdziwych, porywających historii, które pragnie się czytać bez końca.

Zacznij od zapisania wszystkiego o bohaterze, którego sobie upatrzysz, o twoim pierwowzorze bohatera. To jest tylko początek, nie musisz się obawiać, że ktoś poda cię do sądu, bo opiszesz go w swojej książce! Zapewniam cię, chodzi o inspirację, a poza tym jak może wiesz, ilość schematów ludzkich zachowań jest skończona, więc w gruncie rzeczy wszystkim nam przyda się to samo tylko jesteśmy w różnych momentach. Spisz wszystko o bohaterze, np. jeśli weźmiemy piegowatą dziewczynę to będzie tam o jej ubraniu, gestach, pierścionku z zielonym kamieniem, torbie z festiwalu filmowego we Wrocławiu, o tym że wysiada na przystanku przy dzielnicy willowej, że czasami z torby wystaje jej seler naciowy albo brokuł i raz odebrała telefon i mówiła do kogoś o imieniu Igor. Kiedy będziesz mieć gotową listę elementów, to możesz do każdego dodać swój dalszy ciąg.

Ja bym zrobiła to tak, ale oczywiście ty możesz zupełnie po swojemu:

pierścionek z zielonym kamieniem jest po babci, która pochodziła z Lwowa, robiła najlepsze na świecie jagodzianki i zmarła dwa lata temu, a bohaterka mocno to przeżywa. Babcia z kolei dostała ten pierścionek od swojej babci, która mieszkała w folwarku na Ukrainie, jeździła konno i była niepokorną jak na swoje czasy kobietą – i tutaj możesz wymyślić całą historię kobiet w tej rodzinie, pójść do czytelni, znaleźć gazety sprzed wojny i zatopić się w przeszłości… Albo opowiedzieć o dzieciństwie bohaterki z babcią.

torba z festiwalu filmowego jest sprzed dwóch lat, ale bohaterka ma ich więcej i z różnych festiwali, bo jest na trzecim roku reżyserii, wróciła właśnie ze stypendium w szkole filmowej w Barcelonie i robi teraz film o arystokratycznej rodzinie i dlatego wysiada w dzielnicy willowej, bo zbiera materiały. W Barcelonie zakochała się w hiszpańskim operatorze, ale jej chłopak, Igor, walczy o nią i nie chce pozwolić jej odejść, więc Alicja (tak, nagle pojawiło mi się jej imię) jest zupełnie rozdarta i nie wie co robić…

Jak widzisz to dość proste i mogłabym tak długo. Ty też możesz! Zabierz się za staruszków albo za mężczyznę w granacie, ale najlepiej się rozejrzyj i znajdź swojego bohatera i swoją historię.

A jeśli chcesz to zawsze możesz poszukać historii w swojej rodzinie. Zapewniam cię, że twoja babcia, twój dziadek, ciocia albo nawet mama ma niejedną genialną opowieść. To zupełnie inna para kaloszy i napiszę o tym innym razem, ale historie rodzinne mają w sobie ogromny potencjał. A teraz wróćmy do obserwowania, bo mam dla ciebie jeszcze mały cytat.

Jakiś czas temu byłam na spotkaniu z Andrzejem Stasiukiem, który powiedział: „Najważniejsze jest patrzeć i słuchać. Jeżdżę do Rosji, bo tam można patrzeć i patrzeć.”, a potem jeszcze: „Najlepsza proza mówi o rzeczach najprostszych.”. Nie wszyscy muszą być fanami Stasiuka, ja niektóre jego książki lubię bardzo, inne mniej, ale trzeba przyznać, że Stasiuk umie opowiadać. Ale kiedy przyjrzymy się z bliska jego opowieścią to zauważymy, że pisze o bardzo prostych rzeczach, o tym co go otacza, o tym co widzi. Właśnie: historie leżą na ulicy.

podpis2

JAK PISAĆ OBRAZOWO

Wiele razy podczas zajęć na kolejnych kursach czy w pracy indywidualnej mówię o tym że dobry tekst to taki, który czytelnik może sobie łatwo wyobrazić, może go „zobaczyć”. Jak opis to plastyczny, jak akcja to dynamiczna, jak bohater to w ruchu. Właściwie za każdym razem używam mojego ulubionego porównania, że tekst ma być jak film. Pisałam już o tym w kontekście opisów: żeby pamiętać o ruchu kamery, a nie stawiać ją w jednym miejscu – bo wtedy opis jest po prostu nudny.

Pisanie obrazowe oznacza jedno: że scena, którą piszesz, musi się dziać.

Niezależnie od tego jak dużo się tam dzieje, bo może prawie nic. Coś dzieje się zawsze. Świat jest ruchomy i nie da się go zatrzymać. Nie zatrzymuj go więc w swoim pisaniu! To tak jak w filmie: kiedy pojawia się scena w której niewiele się dzieje to czy nagle jest stop klatka? Czy kiedy wchodzi nowy bohater, to reżyser wciska pauzę, a on staje przed nami na baczność na białym tle żebyśmy mogli go sobie dobrze obejrzeć?

O tym co oznacza pisanie obrazowe opowiadałam też Dorocie, świetnej pisarce fantasy (przeczytaj koniecznie jej opowieść o spotkaniu z bohaterem). Dorota doznała małego olśnienia na wystawie fotograficznej i potem napisała do mnie maila:

Patrząc na te zdjęcia naprawdę dotarło do mnie jak ważny jest w pisaniu obraz, czysty obraz, bez owijania w zupełnie zbędną watę słowną. Słyszałam Twój głos opowiadający mi o tym na naszej sesji i kiwałam głową… kurde!!! ona ma rację!!! (…) 

Teraz gdy siadam do pisania najpierw staram się przez kilka minut „zobaczyć” scenkę, co się dzieje, jaka jest pogoda, jakie światło, zapachy, pora dnia, kto jest na scenie i co robi; staram się uruchomić zdjęcia, włączyć PLAY i patrzeć na to co się dzieje, bez kontrolowania tego!

Postaraj się pomyśleć tak jak Dorota i zobaczyć np. swój statyczny opis jak zdjęcie, a potem włączyć PLAY. Co się zacznie dziać? Zobaczmy.

Pokój był duży, wytapetowany na zielono. Po prawej stronie stała kremowa kanapa ze sfatygowanym siedziskiem. Przed nią mały stolik z dwoma filiżankami kawy. Naprzeciwko były drzwi balkonowe i zaraz przy nich stare biurko zawalone papierami. Na ścianie koło drzwi rozpychała się meblościanka pamiętająca dzieciństwo Heleny. Stary telewizor ustawiony był na stoliku tuż obok. Z sufitu wystawał duży żyrandol w fioletowym kolorze zupełnie gryzącym się z tapetą. Na kanapie siedziała Helena z przyjaciółką i rozmawiały.

Co tutaj widzisz?

Bo ja dwa manekiny w składzie meblowym. Ewentualnie instalację: barbie w jej domku z czasów poprzedniego ustroju.

To nieruchomy kadr. Taki opis w tekście jest tym, który zaznaczę i powiem: wprowadź tu ruch, wyobraź sobie, że to film, włącz PLAY! 

Zobacz, jak możnaby to zrobić:

Drzwi balkonowe otworzyły się ze skrzypnięciem i podmuch wiatru zrzucił kilka kartek z góry papierów na starym biurku. Firanka zafalowała i na ekranie starego telewizora odbiło się światło wypełniając zielony pokój. Błysnęło też na żyrandolu podkreślając jego absurdalnie fioletowy kolor i w szybkach meblościanki rozpychającej się na całej ścianie. Pokój na szczęście był tak duży, że nawet ten pamiętający dzieciństwo Heleny meblowy potwór nie był w stanie zabrać całej przestrzeni dla siebie. Filiżanka cicho brzęknęła na stoliku, rozsiewając wokół błogi zapach kawy. Helena zamknęła ją w dłoniach i na powrót zapadła się w sfatygowaną kremową kanapę i w rozmowę z przyjaciółką.

Nie wykorzystałam żadnych innych informacji, wprowadziłam tylko ruch, przez bardzo prosty zabieg – wykorzystałam wiatr i światło. I nagle – proszę! Zamiast zdjęcia jest film. Oczywiście to jedyny sposób na napisanie tej sceny. Spróbuj to zrobić po swojemu. A potem wróć do swoich tekstów, przyjrzyj się im uważnie i włącz PLAY.

podpis2